"Wolimy grać to, co nas naprawdę kręci"

W kraju, gdzie death metal wciąż wydaje się dominować, black metal ma się całkiem dobrze, a grindcore przeżywa swą drugą młodość, istnieją również ludzie i zespoły, których muzyczne fascynację sięgają nieco głębiej. Jedną z takich grup jest bez wątpienia poznański Bloodthirst - zespół młody, choć zapatrzony w thrashmetalowych gigatnów, bez których powyższe style prawdopodobnie nie przybrałyby swych dzisiejszych kształtów. Okazją do porozmawiania o thrash metalu, nowych i starych czasach oraz naszym lokalnym podwórku stał się wydany pod koniec lutego, nowy materiał poznaniaków "Hell Bestial Desecration". Z Rambem, liderem, a zarazem wokalistą i gitarzystą Bloodthirst rozmawiał Bartosz Donarski.

article cover
INTERIA.PL

Bloodthirst jest wciąż zespołem dość młodym. Powstaliście zaledwie w 1999 roku. Właściwie to skąd bierze się w was tak duża fascynacja tradycyjnym thrash metalem, który dni swej największej świetności przeżywał w latach 80.? Wówczas mieliście przecież nie więcej niż kilka lat. Nie da się też ukryć, że dzisiejsze młode zespoły stawiają w większości na granie rokujące znacznie większy splendor. Wy idziecie niejako w zupełnie inną stronę.

Fakt. W latach świetności thrashu, z graniem mieliśmy niewiele wspólnego (śmiech). Nie pamiętam dokładnie, jak to było, ale chyba jakoś na początku 2000 roku zaczęliśmy grać to, co gramy do dziś. Wtedy mnie to zafascynowało, chyba całkiem przypadkiem. Wiesz, ta muza ma niezłego kopa, zaj**iście gra się ją na koncertach, poza tym zawsze kręciły mnie kapele pokroju Slayer, Kreator, dlatego idziemy w stronę thrashu, olewając cały splendor wynikający z grania (śmiech). Prócz tego, wolimy grać to, co nas naprawdę kręci. Nie widzę sensu w robieniu czegokolwiek na siłę.

Mówiąc o thrashu, jak oceniasz ostatni reaktywacyjny wysyp, że wspomnę tylko o Exodus czy Death Angel? Wciąż czekamy też na nowe płyty Testament i Slayer.

Jeśli chodzi o ten cały wysyp to raczej mam to w d****. Te kapele i tak już nie nagrają tak dobrych płyt, jak na początku swej działalności. Nowy Death Angel w ogóle mnie nie jara, Exodus jest niezły, ale jakoś nigdy nie byłem maniakiem ich grania. Nie wiem, czego spodziewać się po nowym Testamencie, a jeśli chodzi o Slayer to wątpię, żeby było to coś przełomowego. No chyba, że po powrocie Dave'a [Lombardo, perkusisty grupy - przyp. red.] coś się zmieni na lepsze, bo ostatnie dwie płyty to już nie to, co lubię. Tak samo jest z Kreatorem, dwie ostatnie płyty są bardzo dobre, ale "Pleasure To Kill" nie przebiją już nigdy.

Wasz sposób grania thrash metalu bliższy jest chyba jednak europejskiej, a ściślej mówiąc niemieckiej szkole tego gatunku. Mam rację?

Tak, zdecydowanie bardziej zżynamy z niemieckiej sceny (śmiech). Niemcy jakoś zawsze mocniej nap*******, niż kapele z Bay Area, dlatego poszliśmy w tym właśnie kierunku, żeby grać szybciej, agresywniej i brutalniej, rezygnując w tym momencie z super technicznych riffów. Nasza muza ma kopać, właśnie tak, jak niemieckie kapele dwadzieścia lat temu. Myślę, że nam się to udaje.

Sodom, Kreator, Destruction - kto jest twoim faworytem z tej wielkiej trójcy? A może należałoby w pierwszej kolejności wymienić Desaster?

Trudno powiedzieć, którą z tych kapel lubię najbardziej. Ludzie najczęściej porównują nas do Kreatora, co mnie zaczyna wku***** (śmiech). Ale ponoć na nowym materiale już tak tego nie słychać. I dobrze. Jeśli chodzi o Desaster to jest to w tej chwili jedna z moich ulubionych kapel. Strasznie kręci mnie sposób, w jaki oni łączą thrash z black metalem, zwłaszcza na dwóch ostatnich płytach. Myślę, że oni też mnie w jakiś sposób inspirują, jednak wątpię, żebyśmy kiedykolwiek zaczęli "blastować", jak oni.


Thrash metal nie jest jednak jedyną muzyką, jaka was inspiruje. W dotychczasowych dokonaniach Bloodthirst czuć także sporo wpływów surowego death metalu, tzw. grania retro i pewnej, typowej dla black metalu agresji i bezkompromisowości. Zgodzisz się z tym?

Myślę, że masz rację. Nie mógłbym słuchać samego thrashu, bo bym z pewnością zwariował. Zresztą ostatnio słucham raczej innych rzeczy, dużo black metalu, stąd ta agresja w naszej muzie. Lubię też porządny death metal, no i oczywiście australijską scenę, takie kapele, jak Gospel Of The Horns, Atomizer, Bestial Warlust czy Destroyer666 z pewnością mają wpływ na to, co robimy. Myślę, że granie określonej muzy, połączonej z jeszcze paroma innymi gatunkami jest zaj**iste. Trudniej w tym przypadku o zmęczenie materiału (śmiech).

Po serii obowiązkowych demówek, niedawno na podziemnym rynku pojawił się wasz pierwszy i znacznie bardziej oficjalny materiał "Hell Bestial Desecration". Dlaczego akurat split?

W sumie nie mieliśmy materiału na całą płytę, więc chcieliśmy nagrać jakiś mini-album. Propozycja wydania splitu wyszła od chłopaków z Ebola, a że było już prawie wiadomo, że nasz split z Throneum raczej się nie ukaże, więc przystaliśmy na ich propozycję i nie żałujemy tego posunięcia. Było też z tym trochę problemów, m.in. zmiana wydawcy, ale w końcu się ukazał i jest świetnie.

Jak przedstawia się zawartość nowego materiału Bloodthirst? To zupełnie nowe kompozycje?

Na naszej części tego splitu są trzy nowe numery, jeden z "Forgotten Years Of Killing" (demo z 2003 roku) i cover Bathory. Nie mieliśmy czasu, żeby zrobić więcej, ponieważ krótko przed nagrywaniem zmieniliśmy basistę, z czego też jesteśmy bardzo zadowoleni. Jak zwykle mieliśmy też problemy z salą prób.

Podobnie, jak to bywało wcześniej, tak i teraz nagraliście przeróbkę metalowego klasyka. Wybierać można z wielu, choć w tym przypadku postawienie na Bathory ma jeszcze dodatkowy wymiar.

Tak, jak już wspomniałem, nagraliśmy swoją wersję "Woman Of Dark Desires", ponieważ takie było założenie tego splitu, że każda kapela zrobi jakiś cover (Ebola nagrała "Karmageddon Warriors" Impaled Nazarene). Dla nas nagranie tego kawałka nie ma dodatkowego wymiaru, ponieważ gramy go od trzech lat na koncertach, a sama rejestracja odbyła się jeszcze za życia Quortona. Nie chcieliśmy, żeby ludzie odbierali to jako nasz hołd dla nieżyjącego muzyka, tylko ogólnie dla Bathory - kapeli, która wywarła ogromny wpływ na scenę death i przede wszystkim black metal na całym świecie. Dlatego myślę, że gdybyśmy nagrywali materiał krótko po jego śmierci, to znalazłby się tam inny cover.


Brzmienie waszej części "Hell Bestial Desecration", mimo, że z obowiązku surowe, idealnie pasuje do charakteru Bloodthirst. Gdzie i z kim dokonano tych nagrań?

Jesteśmy zadowoleni z brzmienia, jakie osiągnęliśmy na tym materiale. Nagrywaliśmy w "Migdał Mobile Studio", w Poznaniu. Początkowo byliśmy trochę sceptycznie nastawieni do tego studia, biorąc pod uwagę poprzednie produkcje z niego wychodzące. Ostatecznie jednak wylądowaliśmy tam i tego też nie żałujemy. Okazuje się, że można w tym studiu osiągnąć zamierzony efekt, poza tym Migdał (muzyk Lebenssteuer, eks-Aion), który siedzi tam za konsolą, zna się na tym całym g*****.

Materiał ten wydała raczej nieznana jeszcze zbyt dobrze Obscure Productions. To zdaje się szyld waszej własnej przedsiębiorczości?

No tak, z tym materiałem też były jazdy... Na początku miał go wydać Art Of Deception z Mysłowic, ale wyzionęła ducha. Dlatego szukaliśmy kogoś innego. Było kilka wytwórni zainteresowanych tym materiałem, ale nam zależało na czasie, dlatego razem z Mintajem [eks-perkusista Carpe Noctem, obecnie w Necro Nihil - przyp. red.] i Mephistem powołaliśmy do życia Obscure Productions. W tym układzie sami musimy się wszystkim zająć, ale myślę, że damy radę, bo mamy już trochę doświadczenia w tej materii. Na razie to pierwsze wydawnictwo, czy będą następne, czas pokaże.

Próbujecie zainteresować waszą twórczością zachodnich wydawców?

Tak, bo wydaję mi się, że na zachodzie jest więcej ludzi zaangażowanych w underground niż w Polsce. Zwłaszcza teraz, z tym splitem zamierzamy porządnie zaatakować inne kraje. Myślę, że jest on tego wart.

W dyskografii Bloodthirst odnajdujemy również dość dziwną pozycję pod tytułem "Thrash Live". Przyznam, że nie słyszałem wcześniej o tym wydawnictwie.

To jest nasz koncert z "Merciless East Fest", który odbył się w sierpniu zeszłego roku w Chełmie. Brzozak z Blasphemy Rites zrobił nam kawał, nagrał ten koncert na dyktafon i wydał to na kasecie (śmiech). Jest to raczej pozycja tylko dla maniaków, layout jest typowo podziemny, jakość nagrania zresztą też. Jeżeli ktoś jest tym zainteresowany, może do nas pisać. Chętnie się wymienimy.

Pochodzicie z Poznania, miasta dużego, ale raczej niezbyt obfitującego w metalowe zespoły, szczególnie na tle innych, nawet znacznie mniejszych polskich miast. Jak sądzisz, dlaczego tak jest? W końcu dwa kozły zobowiązują!

Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego takie duże miasto jak Poznań, ma tak słabą scenę. Chodzi mi tu głównie o małą ilość lokalnych kapel, które w dodatku często ze sobą walczą, choć wydaję mi się, że to już zaczyna powoli mijać. Nie mam pojęcia, dlaczego tak jest. Podejście niektórych ludzi z naszego podziemia jest dla mnie niezrozumiałe. Mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni i będzie w Poznaniu silna lub chociaż normalna scena, jak na przykład w Zielonej Górze, gdzie wszyscy się wspierają, bez względu na to, kto ile osiągnął.


Mimo braku imponującej liczby poznańskich formacji, lokalnie udaje się wam grać sporo koncertów. Z tego, co wiem sam współorganizujesz wiele z nich, także dla grup spoza Grodu Przemysława.

Razem z Mintajem zajmuję się cykliczną imprezą o nazwie "Chainsaw Metal Slaughter". Jak na razie zrobiliśmy osiem edycji. Mam nadzieję, że po wakacjach ruszymy znów z tymi koncertami, gdyż teraz jesteśmy zmuszeni zrobić przerwę z powodu braku wolnych terminów w knajpie, gdzie to się odbywa. Faktycznie mała ilość poznańskich kapel trochę nam doskwiera.

Zawsze ściągamy 2-3 zespoły spoza Poznania, ale lokalne bandy też muszą grać, choćby po to, żeby przyprowadzili kolegów, którzy zapłacą za bilet (śmiech). Dlatego też poznańskie kapele często się powtarzają, ale tego i tak nie da się uniknąć.

Pod koniec lutego obchodziliście szóstą rocznicę założenia zespołu. Związany był z tym koncert, na którym gościliście kilka innych podziemnych grup. Znając waszą imprezową naturę, zapewne wiele się działo.

Tak, zagraliśmy razem z Throneum, Ebolą, Delios i Necrocult. Uważam, że było zaj**iście! Była kupa znajomych, nie tylko z Poznania. Wszystko wypaliło tak, jak powinno. Myślę, że każdy chciałby obchodzić tak swoje urodziny (śmiech). Nasza imprezowa natura, jak zwykle dała o sobie znać. Z tego powodu cała zabawa zakończyła się długo po wschodzie słońca, a dla niektórych nawet krótko przed zachodem, ale następnego dnia. No cóż, takie życie (śmiech).

Swego czasu miał się ukazać wasz split-album dzielony z bytomskimi ortodoksami z Throneum. Miała to wydać Agonia Records, która najwidoczniej zrezygnowała z pierwotnych obietnic. Jak to naprawdę wyglądało i co to miał być za materiał?

To jest kolejna niewyjaśniona sytuacja w naszej historii. Ta siedmiocalowa EP-ka miała się pierwotnie ukazać w sierpniu 2003 roku. Nie wyszła do dziś i już nie wyjdzie. Miał się tam znaleźć jeden nasz numer i cover Venom, a na stronie Throneum, ich kawałek oraz cover Mayhem. W sumie nie podpisaliśmy żadnej umowy z Agonia Records. Nie wiem tylko, po co Filip [szef Agonii - przyp. red.] przez ponad rok nas zwodził, że jednak kiedyś to wyda. Z tego, co wiem, to coraz więcej ludzi na niego narzeka i nie ma w tym nic dziwnego.

Odnośnie tego splitu, to była jeszcze jedna wytwórnia zainteresowana tym materiałem, ale chłopaki z Throneum już nie. W tej sytuacji materiał wylądował w koszu. Możliwe, że nasza część tego splitu znajdzie się na drugiej części "Thrash Metal Blitzkrieg" - serii siedmiocalówek, wydawanych przez Deathstrike Records z Niemiec. Ale to jeszcze nic pewnego.


Przez pewien okres działalności graliście w trzyosobowym składzie. Niedawno uległo to zmianie. To wynik chęci uzyskania bardziej masywnego przekazu?

Na samym początku już graliśmy na dwie gitary, ale po jakimś czasie Kura odszedł, więc "Forgotten Years Of Killing", nasze drugie demo, nagraliśmy we trójkę. Niecały rok temu Kura wrócił i znów gramy na dwa wiosła. Sądzę, że to był dobry pomysł, bo dwie gitary tworzą większy czad. Można mocniej dop********.

Jakie są wasze plany na ten rok? Może warto byłoby w końcu pomyśleć o napisaniu pierwszego dużego albumu?

W tym roku zamierzamy trochę koncertować i promować nowy materiał. Pewnie nam się to uda, no chyba, że znów się coś, jak zwykle, posypie (śmiech). Poza tym, robimy już nowe numery, które chcemy nagrać pod koniec roku, jako pierwszą dużą płytę. Nie mam w tej chwili pojęcia, kto to wyda, ale myślę, że będzie dobrze.

Dziękuję za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas