Reklama

"Prawdziwa sztuka sama się obroni"


Zespół Armia to jedna z legend polskiej muzycznej sceny undergroundowej lat 80. Grupę założyli Tomasz Budzyński (śpiewający wówczas w Siekierze) i Robert Brylewski (znany z formacji Kryzys, Brygada Kryzys oraz Izrael; opuścił Armię na początku lat 90.). Choć wiązany ze sceną punkową, zespół wyróżniał się charakterystycznym brzmieniem, w którym dużą rolę odgrywała waltornia - instrument nie kojarzony raczej z tego typu muzyką. Obecnie Armię tworzą: Tomasz Budzyński - śpiew, Piotr "Stopa" Żyżelewicz - perkusja, instrumenty perkusyjne (grający również w zespole Voo Voo), Dariusz "Popcorn" Popowicz - gitary i Paweł Piotrowski - gitara basowa, klawisze (do 1994 członek grupy Dezerter).

Reklama

Jesienią 2003 roku ukazał się pierwszy po aż 4-letniej przerwie album Armii, "Pocałunek mongolskiego księcia". Z tej okazji Tomasz Budzyński - niekwestionowany lider Armii, autor tekstów i wokalista - opowiedział Krzysztofowi Czai m.in. o tym, czy czuje się przedstawicielem tzw. rocka katolickiego, jaką muzykę poznawał w dzieciństwie dzięki swojej cioci i czy dojdzie do reaktywowania grupy Siekiera.


Armia, jeden z najbardziej zasłużonych zespołów polskiego rocka, praktycznie nie istnieje w mediach. Nie jest ci przykro z tego powodu?

No ale ja nie wiem, dlaczego tak jest! Szczerze mówiąc nie rozumiem tego, ponieważ nagrywamy płyty, które podobają się ludziom, zbierają dobre recenzje. O to raczej należałoby zapytać dziennikarzy. Wydaje mi się, że w radiu w tej chwili w ogóle nie puszcza się takiej mocniejszej muzyki. Istnieją wprawdzie jakieś audycje autorskie, ale większe stacje raczej nie puszczają takiej muzyki. Wcale nie uważam, że musi tak być.

Masz nadzieję, że to się zmieni?

Uważam, że to powinno się zmienić. Nie wszyscy słuchacze są fanami prymitywnej muzyki, do słuchania której, niestety, często zmusza radio. Nie mówię, że powinien lecieć tylko jakiś ostry hardkor - wręcz przeciwnie. Chodzi o to, żeby ta muzyka była, że tak powiem, głębsza.

A gdyby ktoś zaproponował ci taki kompromis: teksty i przesłanie mogą zostać, ale musicie unowocześnić trochę muzykę, zacząć grać np. jak Linkin Park, to co byś mu odpowiedział?

Wiesz, Armia istnieje już 20 lat, mamy pewną historię i charakterystyczny styl. Powiem szczerze, że zespół Linkin Park nie jest dla mnie wzorem do naśladowania. Uważam, że to, co my prezentujemy, nie jest gorsze. Nie mam żadnych kompleksów. Gdyby ktoś mi złożył taką propozycję, to raczej chyba nie skorzystam. (śmiech)

"Pocałunek mongolskiego księcia" to pierwsza płyta Armii od 4 lat. Trochę długa ta przerwa...

Najogólniej można powiedzieć tak, że po drodze wyszła nasza podwójna płyta koncertowa, a potem ja skoncentrowałem się na nagraniu płyty solowej, "Taniec szkieletów", która wyszła w 2002 roku. Jest to płyta, najogólniej mówiąc, poetycko-folkowa. Zespół Armia w tym czasie normalnie koncertował.

Czyli nie było żadnej przerwy w działalności?

Była przerwa w działalności nagraniowej, natomiast zespół funkcjonował cały czas.

Jedno z czasopism napisało w recenzji waszej nowej płyty: "Żegnamy starą Armię, witamy alternatywny zespół z pogranicza metalu i hardkoru". Czy ty zgadzasz się z taką opinią?

Szczerze mówiąc, nie bardzo. Uważam, że gramy tak, jak do tego przyzwyczailiśmy naszych fanów. Ale oczywiście każda kolejna płyta trochę różni się od poprzedniej. Wiadomo, że w naszej muzyce są elementy hardkoru - punk rock i hardkor graliśmy przez ostatnie 20 lat. Są tam też elementy heavy metalu, ale nasza najnowsza płyta tym chyba się wyróżnia, że jest prostsza i bardziej melodyjna od poprzednich. Pod tym względem przypomina nasze pierwsze albumy.

"W kamień zaklęci" to przeróbka piosenki z repertuaru grupy Dwa Plus Jeden. Tego to się po was chyba nikt nie spodziewał...

(śmiech) No widzisz, zespół Dwa Plus Jeden kojarzony jest z jakimś okropnym Opolem itd., natomiast ten zespół ma w swoim dorobku bardzo fajną płytę, która nazywa się chyba "Nowy wspaniały świat". Jest to chyba najlepsza polska płyta folkowa, jaka kiedykolwiek się ukazała. Ja ją pamiętam z dzieciństwa. Kiedyś kupiła sobie ją chyba moja ciotka i jak byłem mały, to jej słuchałem. Te piosenki bardzo mi się podobały. Niedawno, jak zobaczyłem to na kompakcie, to sobie od razu kupiłem. Tam jest właśnie taka bardzo fajna ballada "W kamień zaklęci" - pomyślałem sobie: "Ciekawe, jakby to zabrzmiało zagrane z czadem?" i zmusiłem moich kolegów do zagrania tego. (śmiech) Uważam, że bardzo fajnie to wyszło.

W utworze "Utopia" wypowiadasz się na temat problemów, z jakimi boryka się świat. Jest tam mowa na przykład o klonowaniu, jeśli dobrze cię zrozumiałem...

W pewnym sensie tak. Ten tekst jest wizją współczesnego świata, który raczej nie nastraja mnie optymistycznie. Refren tej piosenki ("Człowiek spotęgowany przez człowieka") jest cytatem z Gombrowicza. Ten cytat od dawna bardzo mi się podobał i dopasowałem go do opisu współczesnej kultury, w której mamy do czynienia z ubóstwieniem człowieka. Nie ma odniesienia do żadnej transcendencji. Samotny, biedny człowiek, stara się uratować siebie na przykład przed klonowaniem. Moim zdaniem nie prowadzi to do niczego dobrego, dlatego ta piosenka jest dość pesymistyczna w wymowie. Ale tak właśnie czarno widzę współczesną kulturę i cywilizację.

Jak w takim razie traktujesz akcje promocyjne typu namiętny pocałunek Madonny z Britney Spears podczas rozdania nagród MTV czy "lesbijski" image zespołu Tatu?

Widzisz, mnie tego typu rzeczy w ogóle nie interesują. Dla mnie to jest po prostu okropne. To jest typowy przykład prowokacji artystycznej, która ma narobić szumu, wywołać skandal, żeby dobrze sprzedawały się płyty. Tylko że Madonna i Britney Spears muszę się całować na scenie, żeby sprzedać swoją płytę, bo to, co robią, jest słabe. Dobra sztuka obroni się sama. Prawdziwi artyści nie muszą się całować na scenie, ani udawać lesbijek, a ja i tak kupię ich płytę. Dla mnie jest to strasznie upokarzające, że te osoby muszą się tak zachowywać. Tym bardziej, że nie sądzę, aby one robiły to z własnej, nieprzymuszonej woli. Ja osobiście nie słucham Madonny, ale przecież ona ma jakiś dorobek artystyczny, wcale nie taki mały - więc po cholerę robi takie rzeczy?! Dla mnie jest to wręcz poniżające. Prawdziwa sztuka sama się obroni, a płyty Tatu nie kupiłbym sobie, choćby one nawet popełniły samobójstwo na scenie.

Na najnowszej płycie śpiewasz też o "lęku przed Budzym". Czy Budzego należy się bać?

(śmiech) Nie, to jest pewnien żart. To odnosi się do mediów, które kreują określony wizerunek człowieka. Ja uważam, że niektóre media kreują mój całkowicie fałszywy wizerunek. Kiedy coś takiego czytam, to wręcz boję się siebie, postaci wykreowanej przez ignorantów.

Jaki to jest konkretnie wizerunek? Wojującego katolika?

(śmiech) Dokładnie. Niektórzy ludzie powymyślali sobie jakiś rock katolicki, a ja żadnego rocka katolickiego nie gram! Ktoś musiał chyba nad tym długo myśleć. Ja nie poczuwam się do takich rzeczy i wręcz boję się kogoś takiego. Napisałem więc piosenkę o lęku przed samym sobą.

Czy znajdujesz coś dla siebie w powstającej obecnie muzyce?

Jasne, że tak. Może nie są to aż takie nowe rzeczy, ale w ostatnich latach wielkie wrażenie zrobił na mnie, nieżyjący już, niestety, Jeff Buckley. Jego twórczość, a konkretnie płyta "Grace" jest kapitalna. Dla mnie jest to najlepsza płyta ostatnich lat, jeśli chodzi o szeroko rozumianą muzykę rozrywkową. W Polsce niesamowitym zjawiskiem była dla mnie Arka Noego. Na pewno coś jeszcze było, ale trudno mi sobie w tej chwili przypomnieć... O, wiem, co jeszcze! Ostatnio bardzo mi się spodobał taki zespół White Stripes. Od czasu do czasu dobrze sobie obejrzeć MTV, które puszcza różne koncerty. Zobaczyłem tam teledysk, w którym oni grają na żywo i bardzo mi się to spodobało. Jest w nich taka fajna energia - szczera i bardzo autentyczna. W ogóle nie wiedziałem, kto to gra. Zobaczyłem nazwę, o której nie słyszałem, ale teraz chętnie pójdę do sklepu i kupię sobie ich płytę.

Rzadko chodzę do sklepów płytowych, bo wydaje mi się, że chyba już wszystko mam, ale ich płytę kupię. Tak samo z 10 lat temu włączyłem MTV - patrzę, a tu leci jakiś koncert. Jest trio, perkusista i basista plus jakaś dziewczyna, która gra na gitarze i śpiewa. Ubrana jest w szpilki, pończochy i jakąś zieloną sukienkę mini - i zajebiście gra! Myślę sobie: "Kto to w ogóle jest?". Grają jeden świetny numer, następny, a ja dalej nie wiem, kto to. Na końcu pokazał się napis: PJ Harvey. Następnego dnia poleciałem do sklepu i kupiłem wszystkie jej płyty. I widzisz, jej muzyka obroniła się sama, ona nie musi całować się z Britney Spears. Gdyby przyjechała do Polski, na pewno wybrałbym się na jej koncert.

Na stronie internetowej zwracasz się do fanów z prośbą o przetłumaczenie na angielski tekstów twoich piosenek, z myślą o zagranicznych wydaniach twoich płyt. Gdzie konkretnie mają się one ukazać?

Bardzo chciałbym wydać w języku angielskim swoją solową płytę, a także którąś z płyt Armii. Chciałbym zobaczyć, jak odebrałaby to publiczność poza Polską. Wiem, że wielu ludzi na Zachodzie ma płyty Armii. Dochodzą do mnie głosy, że bardzo podobają się one na przykład Justinowi Sullivanowi z New Model Army czy Jello Biafrze [kiedyś lider Dead Kennedys - przyp. red.]. Ale sama muzyka to jest trochę mało, te teksty są dla mnie bardzo ważne. Rozmawiałem z Justinem Sullivanem o tym, co on myśli na ten temat. Chętnie spróbowałbym nagrać płytę po angielsku, tylko ja chyba nie mam talentu do śpiewania w tym języku. (śmiech) Ale na tej stronie pojawiło się dużo tłumaczeń i niektóre z nich są bardzo dobre - mają sens i da się je śpiewać.

Czyli próbowałeś już...

No tak, tylko, tak jak mówię, nie mam specjalnych zdolności do tego angielskiego. Wolę już namalować obraz. Ostatnio zacząłem malować więcej i robię wystawy obrazów. Mam nadzieję, że niedługo uda się je pokazać w Warszawie.

Podobno były plany wspólnych koncertów Armii i New Model Army. Czy to jeszcze aktualne?

Były takie plany i rozmawiałem na ten temat z Sullivanem, ale on powiedział, że to byłaby droga impreza. Na pewno nie byłaby to wspólna trasa Armii i New Model Army, bo tego w Polsce raczej nie da się zrobić. Natomiast jeden koncert - czemu nie? Ale na razie nic konkretnie na ten temat nie wiadomo.

Podobno był też plan ponownego nagrania albumu słynnej Siekiery, ale nie zgodził się na to Tomasz Adamski. Czy to znaczy, że ten plan upadł?

Wiesz, do mnie przychodzi bardzo dużo ludzi, którzy męczą mnie na ten temat. Ostatnio na koncercie "Punk Rock Later" śpiewałem piosenki Siekiery, co wzbudziło zachwyt wśród części publiczności. Ale tak naprawdę nikt się za to poważnie nie zabrał. Nikt nie złożył poważnej propozycji Adamskiemu czy mnie, a tak naprawdę nikt z nas nie chce się bawić we wskrzeszanie Siekiery na chwilę. Na to sens tylko wtedy, kiedy będzie to zrobione porządnie.

Czyli sprawa jest otwarta?

Myślę, że tak. Obawiam się tylko, czy obecnie jesteśmy w stanie osiągnąć taki poziom adrenaliny, jaki jest w tamtych nagraniach. Ja to potrafię zaśpiewać, może nawet lepiej niż wtedy, ale chodzi o tę podskórną energię, którą trudno byłoby wskrzesić.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: armia | pocałunek | Plus | koncert | MTV | wizerunek | rock | muzyka | piosenki | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy