"Opole zrobiło nam apetyt"
Zespół Varius Manx w 2004 roku ukończył 15 lat istnienia. Przez ten czas przez grupę, nieprzerwanie dowodzoną przez Roberta Jansona przewinęły się trzy wokalistki. Anita Lipnicka i Kasia Stankiewicz, po opuszczeniu szeregów zespołu, z większym lub mniejszym powodzeniem kontynuują karierę muzyczną. Obecna wokalistka, Monika Kuszyńska, zapewnia, że nie planuje na razie solowej kariery. Z okazji jubileuszu grupa wydała kolejną studyjną płytę, "Emi", wystąpiła też ze specjalnym recitalem na festiwalu w Opolu. Monika Kuszyńska w rozmowie z Pawłem Amarowiczem opowiada właśnie o tym koncercie, a także o ostatniej płycie, współpracy ze znanym raperem Redem i jej związku z liderem zespołu Blue Cafe.
Jak oceniasz wasz jubileuszowy koncert podczas festiwalu w Opolu?
Bardzo dobrze, cieszymy się, że tam wystąpiliśmy. Jedyne, nad czym ubolewamy, to fakt, że mieliśmy tylko 20 minut, a chcieliśmy przekazać jak najwięcej, w końcu minęło 15 lat. Mieliśmy spory kłopot, żeby wybrać piosenki. Aby się zmieścić w tym czasie, zrobiliśmy miks utworów zarówno tych starych, jak i zupełnie najnowszych, z płyty "Emi". Myślę, że to było dobre widowisko, dużo ludzi na scenie... Jak dla nas to takie nietypowe przedsięwzięcie, bo rzadko występujemy w tak szerokim składzie i z tyloma gośćmi.
W koncercie w Opolu początkowo miały wziąć udział Anita Lipnicka i Kasia Stankiewicz. Dlaczego ostatecznie się nie pojawiły?
Miały wystąpić, ale odmówiły, tłumacząc, że mają inne plany muzyczne.
W Opolu zaśpiewałaś m.in. "Orła cień". Nie bałaś się zmierzyć z wersją znaną z miliona odtworzeń w radiu, telewizji i prywatnych odtwarzaczach?
Na szczęście już od trzech lat śpiewam tę piosenkę, i nie tylko tę, ale także inne wielkie przeboje, na koncertach. Zdążyłam zauważyć, że ludzie akceptują mnie w tym wykonaniu. Nie miałam obaw. Chcieliśmy, żeby ten utwór był troszkę inny, żeby wyglądał inaczej, niż gdzieś tam jest kojarzony z dawnych lat... Została zrobiona aranżacja na chór, no i te bębny, czyli zespół Papadram i Rivendell. Nie mam żadnych oporów przed wykonywaniem starych utworów Varius Manx.
Wyjaśnij tytuł nowego albumu, "Emi".
To imię kotka, który znajduje się na okładce.
Na płycie gościnnie pojawia się znany raper Red. Skąd pomysł, by go zaprosić?
Będąc w studio w Warszawie, gdzie nagrywaliśmy, śpiewałam ten utwór i miał to być taki zwykły kawałek z refrenami i zwrotkami, ale czegoś nam jeszcze brakowało w tym utworze, żeby móc powiedzieć - to jest to. Czuliśmy pewien niedosyt. Spontanicznie powstał taki pomysł i bardzo szybko skontaktowaliśmy się z Redem, akurat jest to bliski przyjaciel naszego saksofonisty Kuby i on nam go polecił.
Drugim argumentem dlaczego to był Red, jest to, że chcieliśmy, żeby to był rap w języku francuskim, a to ojczysty język Reda. No i wpadł do nas do studia, dwa razy zaimprowizował, napisał szybko tekst i właściwie po tym byliśmy już pewni, że to jest to. Właściwie odpuściliśmy już sobie refren, ja śpiewałam tylko zwrotki, a on na tych refrenach rapuje.
Na płycie "Emi" debiutujesz w roli autorki tekstów. Co spowodowało, że w końcu się przełamałaś?
Po prostu poczułam, że jest to już odpowiedni moment na to, żeby napisać te teksty. Chciałam wreszcie dać więcej od siebie. Poczułam, że mam więcej do powiedzenia, że mam pewne doświadczenia, które już pozwalają mi coś konstruktywnego napisać. Wcześniej nie czułam się na siłach, bo może za mało miałam doświadczenia w życiu, natomiast tutaj było już we mnie dużo emocji i ta muzyka inspirowała mnie od razu, jak tylko ją usłyszałam i zaproponowałam, że tym razem ja to zrobię.
Nowością jest też fakt, że za śpiewanie w dwóch nagraniach wziął się Robert Janson. Co o tym zadecydowało?
Myślę, że poczuł to po prostu. Czasami tak bywa, że Robert śpiewa. Ostatnio wykonywaliśmy przecież razem piosenkę "Kilka sekund", która była coverem "Seven Seconds" Neneh Cherry. Ale rzeczywiście Robert rzadko decyduje się na śpiewanie. Napisał dwa utwory, o jednym wiem, że jest bardzo szczególny dla niego, bardzo osobisty. Jest jego specjalną dedykacją. I chciał po prostu, żeby te piosenki znalazły się na płycie. Napisał je po prostu dla siebie i myślę, że on się w nich najlepiej czuł.
Kilka utworów śpiewanych jest po angielsku, jeden po francusku. Jaki jest tego powód?
Myślę, że język angielski jest bardzo plastycznym językiem i przyjemnie się śpiewa w tym języku. Zespół Varius Manx wcześniej też wykonywał piosenki po angielsku. To był taki czas, gdy angielski był w Polsce mniej popularny, teraz myślę, że Polacy lubią słuchać piosenek w tym języku, nawet w wykonaniu polskich piosenkarzy.
Nie robiliśmy tego specjalnie pod tym kątem, ale weszliśmy do Europy, a ten język jest bardziej uniwersalny i być może uda nam się trafić gdzieś dalej, nie tylko do Polaków.
Czy będą jeszcze jakieś imprezy z okazji 15-lecia istnienia zespołu?
Niewykluczone. Opole trochę zrobiło nam apetyt, bo okazało się, że można zrobić fajne widowisko i chciałoby się dać coś jeszcze lepszego, w tym sensie, że w przynajmniej godzinnym koncercie można by zawrzeć kilka utworów, a nie tylko ich fragmenty. Są poważne plany, żeby to był duży koncert z ciekawymi gośćmi i aranżacjami.
Jeśli taki koncert powstanie, to na pewno będzie wyemitowany w telewizji lub będzie wydany na DVD.
Czy wzorem swoich poprzedniczek, Anity Lipnickiej i Kasi Stankiewicz, myślisz o solowej karierze?
Na razie wygląda to u mnie tak, że robię to, co kocham i chcę to robić dalej. Jeżeli wszystko potoczy się w ten sposób, że zespół będzie chciał ze sobą grać, będzie dobra atmosfera - a wszystko jest na dobrej drodze, jest w porządku - to będę wokalistką Varius Manx. Jeśli cokolwiek miałoby się zmienić, to nie z mojego powodu. W ogóle o tym nie myślę, chcę śpiewać, a ideałem jest śpiewanie w Varius Manx.
Prywatnie jesteś związana z Pawłem Rurakiem-Sokalem, liderem Blue Cafe, co oczywiście wywołuje masę plotek, że być może zajmiesz kiedyś miejsce Tatiany Okupnik. Jak na to reagujesz?
Śmieję się.
Którą z zagranicznych gwiazd najchętniej zaprosiłabyś na płytę lub koncert Varius Manx?
Mam jednego, ale nie mogę powiedzieć, bo pracuję nad tym, żeby go zaprosić. Ale Robert chciałby wystąpić z Peterem Gabrielem albo Philem Collinsem.
Którą z dotychczasowych płyt Varius Manx - nie licząc najnowszej - uważasz za najlepszą?
Ciężko mi to ocenić, bo do ostatniej płyty nie mam takiego dystansu jak do poprzednich. Bardzo lubię płytę "Elf". To jest moja ulubiona płyta z tych, w których nie brałam udziału. Natomiast rozpatrując te, w których brałam udział, to chyba jednak ostatnia płyta. Może dlatego, że napisałam teksty. Najbardziej się nią cieszę i najbardziej mi się podoba.
Dziękuję ci za rozmowę.