"Muzyka tylko na imprezy w domu"
Futro to jeden z najciekawszych polskich zespołów ostatnich lat. Powstał w 1999 roku w Warszawie, a założyli go: Wojciech Appel, Konrad Kucz (producenci) i Kasia Nowicka (wokalistka, autorka tekstów i melodii). Kasia i Wojtek poznali się w Radiostacji, gdzie obydwoje są DJ'ami. Konrad z Wojtkiem przyjaźnili się od dawna, tworząc również razem muzykę. Działalność Futra zainicjował utwór "Where is the love...", który po emisji na antenie Radiostacji znalazł się na płycie "Pepsi Fazy" dołączonej do "Machiny". Potem na składance "Niech Cię usłyszą" znalazły się dwa utwory Futra, zaś na ścieżce dźwiękowej filmu Mariusza Trelińskiego -"Egoiści" dwa nagrania, w tym "Time To Let Go". W marcu 2002 roku ukazał się debiutancki album grupy, na którym Nowicka - znaną także ze współpracy z Andrzejem Smolikiem, Fiszem i Sławkiem Pietrzakiem - śpiewa głównie po angielsku.
Z wokalistką o pracy nad płytą "Futro", śpiewaniu po angielsku, współpracy z wytwórnią Sissy Records i Fiszem oraz planach koncertowych, rozmawiał Konrad Sikora.
Jak powstał zespół Futro?
Wszystko zaczęło się, jak szacujemy, w 1998 roku. Wtedy odbywała się akcja "Pepsi Faza", prowadzona wspólnie z Radiostacją, w której pracowałam i nadal pracuję. Przeprowadzałam wtedy wywiady z młodymi artystami. Pracował tam także Wojtek, który przyuczał mnie do pracy w radiu. Jakoś tak na siebie wpadaliśmy i w końcu zaprzyjaźniliśmy się. Wpadliśmy na pomysł, aby tak dla zabawy nagrać jeden utwór do "Pepsi Fazy". Wojtek miał wtedy razem z Konradem Kuczem zespół Szlafrok. Zrobili dla mnie podkład do utworu "Where Is The Love". Ja tę melodię już też tam gdzieś nosiłam w głowie i wszystko dobrze się ze sobą zgrało. A że utwór się spodobał i dobrze nam się przy nim współpracowało, postanowiliśmy zrobić coś więcej. I tak się zaczęło. Mieliśmy szczęście, że nasza piosenka znalazła się na płycie dołączonej do "Machiny", bo mogliśmy pochwalić się oficjalnym wydawnictwem.
Czy uważasz, że tego typu sposób promocji młodych wykonawców wyprze wkrótce normalne przeglądy młodych kapel, z których raczej żadnego pożytku nie ma? Z drugiej strony oprócz was żadnemu z pozostałych wykonawców nie udało się szerzej zaistnieć.
Wydaje mi się, że na swój sposób zaistniał jeszcze zespół Modfunk. Ta formuła zespołu z wokalistką, którą my prezentujemy, chyba bardziej przemawia do ludzi i trafia do szerszej publiczności. Wydaje mi się, że nawet dzięki temu łatwiej jest podpisać kontrakt. To są takie drobiazgi, które składają się na to, że zawsze przewagę ma zespół z żywą wokalistką, niż zespół, który tylko sampluje wokal. Poza tym wydaje mi się, że nasza muzyka odbiega nieco od grania klubowego i ociera się mocno o pop. Co do roli przeglądów, to taki konkurs jest tylko kolejną formą takiego przeglądu i na pewno ma większy zasięg. Jest ona bardzo dobra dla artystów tworzących muzykę w domu na komputerze. Oni właściwie nigdy nie koncertują, nie występują na żywo i tylko w ten sposób mogą zaistnieć.
Jak długo pracowaliście nad debiutanckim albumem?
Przeszliśmy dość długą drogę. Utwory nagrane w początkowej fazie istnienia zespołu, nie zadowalały nas. Byliśmy wtedy jeszcze nieco naiwni i wydawało nam się, że robimy fajną muzyczkę i szybko podpiszemy kontrakt. Rzeczywistość okazała się inna. Z tych utworów, które nagraliśmy na początku naszej działalności, tylko trzy ostatecznie znalazły się na płycie. Mieliśmy chyba ze trzy demówki i na każdej był inny zestaw piosenek. Kiedy mieliśmy już 18 utworów, które zostały zaakceptowane przez wytwórnię, wybraliśmy 14 i weszliśmy do studia, aby je doszlifować z producentem Bogdanem Kondrackim. Kiedy osiągnęliśmy efekt końcowy, on zawiózł cały materiał do Andrzeja Smolika i ten udzielił nam ostatnich wskazówek.
Powiedziałaś, że podpisanie kontraktu nie przyszło wam łatwo, ale na pewno byłoby wam trudniej, gdyby nie to, że na rynku pojawiła się wytwórnia Sissy, która stała się domem dla muzyków tworzących dla "tańczących inaczej"...
Nie byłoby chyba aż tak źle. Mieliśmy bardzo konkretną propozycję ze strony firmy Warner, ale ja się bardzo cieszę, że pojawiła się Sissy. Myślę, że prędzej czy później gdzieś byśmy trafili, ale na pewno nie byłby to tak dobry układ jak w Sissy. Chodzi mi przede wszystkim o atmosferę pracy i to, że wszyscy są bardzo zaangażowani w promocję zespołu. Powstało tam bardzo fajne środowisko, w którym co chwila pojawiają się pomysły nowych projektów. Na przykład kiedy spotykam się z Arturem Rojkiem, zaraz pojawia się plan jakiegoś wspólnego nagrania.
Jesteście drugim po Homosapiens zespołem, o którym można powiedzieć, że nagrał płytę w języku angielskim. Nie mieliście z tym problemów, wytwórnie niechętnie na to patrzą?
To jest właśnie zasługa tego, że powstała Sissy. Swego czasu byliśmy na rozmowach z BMG i wtedy rzeczywiście poddawano w wątpliwość nasze angielskie teksty. Z kolei kiedy już podpisaliśmy kontrakt i zaczęliśmy pracować z U-zkiem, on wręcz kilka moich polskich tekstów odrzucił. Nie było żadnego ciśnienia, że musimy nagrywać w naszym języku i bardzo cieszę się z tego, że tak wyszło. To nie jest tak, że ja nie chcę śpiewać po polsku - wszystko rodzi się spontanicznie. Czasami do danego utworu bardziej pasuje mi język angielski. Tak się jakoś złożyło, że na płytę trafiły głównie kompozycje anglojęzyczne.
Jak w przypadku Futra rozkłada się akcent pomiędzy muzyką a tekstem. Co jest dla was ważniejsze? Czy w ogóle zastanawiacie się nad tym?
Przyznaję szczerze, że teksty są dla mnie drugoplanowe. Na pewno drugoplanowy nie jest za to wokal. W przypadku muzyki klubowej wokal jest po prostu kolejnym instrumentem i jednym z elementów aranżacji, to jest najważniejsze. Jestem zaskoczona, że akurat tekst do piosenki "Wyspy" wzbudził trochę kontrowersji, bo niby jak można mówić, że za dobro, które czynisz, nic nigdy cię dobrego nie spotka...
Czy fakt, iż wcześniej miałaś okazję współpracować z Andrzejem Smolikiem i kilkoma innymi artystami, jakoś pomógł ci w nagrywaniu płyty?
Praca z Andrzejem Smolikiem dała mi przede wszystkim pewność siebie. Marzyłam o tym, aby z nim współpracować i jestem bardzo zadowolona, że nasz wspólny utwór "T.Time" wyszedł na singlu. Praca z innymi artystami była pożyteczna pod tym względem, że czekając na nagranie własnego albumu potraktowałam to jako rozgrzewkę i sposób na zrzucenie z siebie tremy. Wiele osób zwróciło uwagę na Futro po tym, jak zaśpiewałam u Andrzeja i sądzę, że on miał duży wpływ na to, jak śpiewam. To on uświadomił mi, jak ważne jest odpowiednie nagrywanie wokalu, nagrywanie dodatkowych chórków i na wiele innych drobiazgów, na które wcześniej zupełnie nie zwracałam uwagi.
Dlaczego zdecydowaliście się nagrać nową wersję utworu "New Pollution" z repertuaru Becka?
To był mój pomysł. Bardzo lubię Becka, a ten utwór jest jednym z moich najbardziej ulubionych. Nie ma to jakiegoś głębszego związku z tekstem. Chcieliśmy zamieścić na płycie jeden cover. Myśleliśmy o jakimś kawałku Jamiroquai, ale ten wyszedł nam lepiej, bo udało nam się zrobić go całkiem inaczej niż oryginał.
Zdecydowaliście się na bardzo ciekawą stylistykę okładek waszych wydawnictw, singli i albumu, na których zamieszczane są twoje zdjęcia z dzieciństwa...
(śmiech) Tak. To była bardzo spontaniczna akcja. Kiedy przygotowywaliśmy demówkę, aby dać ją U-zkowi, wpadłam na pomysł, żeby na okładce zamieścić swoje zdjęcie z dzieciństwa. Gdy byłam mała, rodzice bardzo często organizowali mi takie sesje fotograficzne i przez przypadek znalazła się taka fotka, na której jestem w futrzanej czapce. Mieliśmy zdjęcie i to różowe tło, więc stwierdziliśmy, że tak właśnie powinna wyglądać okładka. Okazało się, że takich zdjęć jest więcej i postanowiliśmy kontynuować ten pomysł.
Po wysłuchaniu albumu doszedłem do wniosku, że jest to na pewno muzyka taneczna, zrobiona inteligentnie, ale nie nadaje się raczej do prezentowania w dyskotekach i na zabawach tanecznych. Czy wolicie, aby ten album słuchany był w domu, na małych prywatkach, czy jednak myślicie, że da się go prezentować na większych imprezach?
Dla mnie termin dyskoteka jest już martwy. Teraz raczej możemy mówić o klubach. Rzeczywiście jest tak, że te utwory w większości nie nadają się, aby tam je prezentować. Staramy się o to, aby powstały ich remiksy i być może w ten sposób trafimy do klubów. Być może kiedyś uda nam się wydać jakieś remiksy na płytach winylowych, a nawet powstanie cały album z remiksami. Chciałabym, aby na scenie klubowej coś z zespołem Futro się wydarzyło. Ta płyta rzeczywiście nadaje się na razie tylko na imprezy w domu.
Jak to się stało, że gościnnie w utworze "Wyspy" pojawił się Fisz?
Współpraca z Fiszem to dla mnie spełnienie drugiego marzenia. Bardzo cenię sobie to, co robi. Kiedyś usłyszał mnie w MTV i poprosił naszego menedżera o demówkę. Obiecał, że zaprosi mnie do pracy nad swoim albumem. Długo się nie odzywał , ale w końcu to się stało. Nagrałam takie minimalne wokalizy do trzech utworów, no i w końcu padło pytanie, co bym chciała w zamian. No a czego mogłam chcieć? Chciałam, aby pojawił się na naszym albumie i tak też się stało.
Czy właśnie dlatego "Wyspy" zostały pierwszym oficjalnym singlem?
"Wyspy" rzeczywiście można traktować jako pierwszy oficjalny singel, bo do "Lovebit" nie było teledysku - to było bardziej badanie reakcji ludzi. Żadnego utworu nie komponowaliśmy pod single. Kiedy już powstał cały materiał, wiele osób go przesłuchało i zaznaczało swoje ulubione utwory. Taką metodę stosuje U-Zeck. Na "Wyspy" głosowali prawie wszyscy, może dlatego, że jest po polsku. To nie jest tak, że chcieliśmy, aby Fisz nas promował, nawet o to trochę się obawiałam, ale na szczęście wszystko dobrze się ułożyło.
Jak przedstawiają się wasze plany koncertowe?
W trasę, jeśli można tak powiedzieć, wyruszymy za kilka tygodni. Na razie mamy sporo pracy związanej z aranżowaniem materiału i jego doborem. Gramy w poszerzonym składzie. Jest jeszcze jedna wokalistka, jest scratchujący DJ , jest klawiszowiec i osoba grająca na bębenkach. Nie mamy jeszcze żadnych konkretnych terminów ani ustaleń, to kwestia jeszcze kilku dni, zanim się dogadamy. Końcowy efekt powinien być bardzo fajny i nikt raczej nie będzie zawiedziony.
Dziękuję za rozmowę.