"Mroczna przestrzeń, do której się ucieka"
Pomimo że na przełomie lat 80. i 90. w rodzimej Warszawie Cytadela była doskonale kojarzona, dzisiaj pamiętają ją zapewne nieliczni. Pomimo że od początku istnienia zespół grał nową falę, jego jedyny album, wydany w 1994 roku, nowofalowy nie był (analogiczna historia przytrafiła się krakowskiemu Made in Poland). Cytadela powróciła dwa lata temu, a całkiem niedawno nagrała płytę "Gdy idę przez most" (premiera w listopadzie 2004 roku nakładem wytwórni Big Blue Records/SPV Poland). Z historii kapeli, a także jej nowych planów lidera Cytadelii Tomasza Wasyłyszyna przepytał maniak.
Jakie to uczucie, gdy wydaje się swą drugą płytę dziesięć lat po tym, jak się wydało pierwszą?
Rozumiem, że to pytanie sugeruje, że jakaś doza obciachu w tym jest (śmiech). W 1996 roku, kiedy wydawało się, że Cytadela umarła, nie sądziłem, że będę się jeszcze zajmował muzyką. Życie osobiste mi się jednak ułożyło, życie zawodowe dało mi trochę wolnego czasu i, mądrzejszy o parę lat życiowej mądrości, zacząłem znowu robić muzykę. To miłe uczucie, zwłaszcza że ta płyta w moim przekonaniu daje powody do zadowolenia.
Właściwie pod względem muzycznym niewiele się zmieniło. Wciąż gracie zimno i nowofalowo, tylko brzmienie stało się bardziej nowoczesne...
Cytadela najbardziej znana była pod koniec lat 80. z kaset demo, na których były zarejestrowane nowofalowe utwory. Potem w latach 90. ukazał się nasz album nagrany dla Sony, na którym znalazła się bardziej rockowa muzyka. Takie były wtedy czasy. Rządził czysty rock, radio grało rocka, realizatorzy nagrywali rockowo, i w muzykach, z którymi grałem, też zakorzenione było takie przeświadczenie, że trzeba grać rocka. Trudno nie było się temu poddać i dlatego Cytadela przestała być nowofalowym zespołem. Obecnie nastąpił powrót nowej fali w postaci czystej i Cytadela jest jednym z tych zespołów, które wracają.
Opowiedz w takim razie, co robiłeś, kiedy cię nie było...
Bardzo absorbowała mnie praca, rodzina. Poza tym długi czas byłem zniechęcony do robienia muzyki. A dlaczego mnie nie było? Chyba musiała się we mnie przekonać pewna przemiana. Porównałbym to do przemiany, która dokonała się niegdyś w Peterze Murphym, kiedy przez wiele lat nie wydał nowej płyty, bo musiał sobie w głowie poukładać pewne sprawy. Ze mną było podobnie, jeśli mogę się w ogóle porównać z tak znakomitym artystą.
Czy nie przeszkadza ci, że kiedyś byliście grupą dość znaną, a teraz wasza nazwa mało komu cokolwiek mówi?
Mam wszelkie powody, żeby twierdzić, że nasza nowa płyta jakoś tam trafi do odbiorców. Bardzo łatwo było grać w latach 80., gdy w całej Polsce było 10 kapel na krzyż i zrobienie czegokolwiek czyniło człowieka automatycznie znanym. Teraz na to trzeba zapracować. Obecnie muzyka Cytadeli jest lepsza niż kiedykolwiek przedtem i ludzie to potrafią docenić, mam tego dowody.
Jesteście ewenementem, jeżeli chodzi o ilość muzyków, którzy przewinęli się przez wasze szeregi i potem zaczęli coś znaczyć na polskiej scenie rockowej...
Tak, Cytadela była wylęgarnią talentów. Zawsze dbałem o to, by muzycy lubili grać w zespole, a więc bardziej się starali i szybciej się rozwijali. Wielu z nich zostało muzykami profesjonalnymi i związało się z zespołami znanymi, jak Mikis Cupas i Sydney Polak z Wilkami i T.Love. Zresztą z obydwoma chłopakami mam doskonały kontakt. Nawet zagrali gościnnie na naszym przedostatnim koncercie.
Zanim pojawiła się reinkarnowana Cytadela, funkcjonowała grupa Tres Hombres, której byłeś liderem. Dlaczego zamieniłeś Tres Hombres na Cytadelę?
W momencie, gdy rozpadł się Tres Hombres, chcieliśmy z Krzyśkiem dalej działać pod tą nazwą, ale jeden z byłych członków grupy się nie zgodził. Po burzy mózgów wyszło na to, że nienajgorszym pomysłem będzie odgrzebanie nazwy Cytadela. Z 20 numerów, które zrobiliśmy z Tres Hombres, wybraliśmy 11 najciężej brzmiących i legły one u podstaw nowej Cytadeli. Uważam, że ta nazwa do czegoś zobowiązuje, w związku z tym postanowiliśmy konsekwentnie trzymać się stylu nowofalowego.
Czy nie sądzisz, że grając dziś taką muzykę, ciężko zaznaczyć się w świadomości ludzi?
Fakt, trudno, z tym że nowa fala jest gatunkiem, który ma niedużą, ale wierną rzeszę odbiorców, w związku z tym mam nadzieję, że ci ludzie będą za nami podążać ? przychodzić na nasze koncerty i, daj Boże, kupować od czasu do czasu nasze płyty.
Czy Cytadela, dla ciebie, w życiu zawodowym dobrze prosperującego lekarza, to tylko hobby, czy coś więcej?
Większość lekarzy, których znam, ma jakieś, zwykle dość absorbujące, hobby. Granie muzyki wiąże się z graniem koncertów i wydawaniem płyt, w związku z tym ja mam taką podwójną osobowość. A stereotyp lekarza, który zajmuje się tylko i wyłącznie medycyną, nie jest prawdziwy. Myślę, że nauki ścisłe, nauki przyrodnicze, jeżeli się nie ma jakiegoś hobby, bardzo ograniczają. Muzyka, zwłaszcza taka z dużą dawką mroku, zostawia przestrzeń, do której doskonale się ucieka. A jest to ucieczka, która ani nie szkodzi pracy, ani rodzinie.
Na koniec się przyczepię do twoich tekstów. Otóż nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ta ich lapidarność, ta zwięzłość i operowanie jednozdaniowymi wersami złożonymi ze słów-obrazów bierze się stąd, że jako autor nie masz nic do powiedzenia. Układasz po prostu trzy zdania pod rząd, które potem powtarzasz, stwarzając przez repetycję przestrzeń pod doszukiwanie się w tekstach treści, których są one pozbawione. Podejrzewam, że jako dobrze radzący sobie przedstawiciel klasy średniej niespecjalnie po prostu masz o czym pisać...
To jest trochę inaczej. Ja mam takie wnętrze, które dosyć wstydliwie i zazdrośnie kryję i dlatego bardzo niewiele o tym mówię. I te moje teksty tak naprawdę kryją głęboką treść, chociaż przedstawioną w bardzo zawoalowany sposób. Czy mam śpiewać, że coś mnie boli, że cierpię, że się zakochałem? Raczej staram się używać obrazków do przedstawienia pewnych nastrojów, do umożliwienia lepszej percepcji muzyki. Poza tym w Cytadeli jest na tyle dużo niuansów brzmieniowych w tym momencie, że tych tekstów nie powinno być dużo.
Standardowe pytanie, co w najbliższym czasie...
Pojawiła się nasza płyta w sklepach, a w telewizji teledysk do "Gdy idę przez most". Mamy nadzieję, że do wiosny płyta zaistnieje w świadomości słuchaczy. Wtedy zamierzamy wypuścić drugi teledysk, który będzie bardziej przystępny, utrzymany w dużo jaśniejszej tonacji niż nasz pierwszy klip, po prostu bardziej komercyjny. Od nowego roku zaczynamy pracować nad nowym materiałem.