"Dobre melodie"

article cover
INTERIA.PL


Wbrew temu, co na swoim nowym albumie "Other People's Stories" śpiewa norweska wokalistka Kari Rueslatten, historie innych ludzi nie są do końca podobne do jej własnej. Nominacja do skandynawskiej nagrody Grammy w kategorii "najlepsza wokalistka", w roku 1997, wybór na "najlepszą artystkę roku" norweskich Hit-Awards, solowe albumy w barwach Sony Music, czy - dziś uznawane przez wielu za kultowe - wokalne początki kariery w eksperymentalnej, doommetalowym grupie The 3rd And The Mortal, z pewnością nie można uznać za historie jakich wiele.

Pod koniec marca, dzięki szwedzkiej GMR Music Group swą premierę miała czwarta płyta Kari Rueslatten "Other People's Stories". Artystka znów zniewala pięknem i delikatnością swojego aksamitnego głosu i muzyczną wrażliwością, rodzącą skojarzenia z awangardą Tori Amos, subtelnością Enya i nieprzewidywalnością Björk. W dobie rzemieślniczej muzyki dla mas, Kari kroczy swoją własną ścieżką, pełną emocji i niepokojącego suspensu. Ścieżką, na której w unikalny sposób łączą się miłość do natury, inspiracje tradycyjną muzyką skandynawską, elektroniczne, a nawet industrialne tła oraz umiejętności wykorzystywania współczesnych zdobyczy techniki produkcyjnej.

Tuż przed premierą "Other People's Stories" z Kari Rueslatten rozmawiał Bartosz Donarski.

Mijają prawie trzy lata od chwili, gdy na rynku pojawił się twój poprzedni album "Pilot". Nie wiem, jak długo powstają twoje albumu, ale wydaje się, że nigdy nie starasz się pracować podług z góry ustalonego harmonogramu wydawniczego.

Zgadza się. O wiele ważniejsze jest dla mnie to, aby wszystko zostało wykonane prawidłowo. Zawsze staram się, żeby album był tak dobry, jak to jest tylko możliwe. I myślę, że waśnie dlatego powstawanie płyty zabiera nieco więcej czasu.

Premiera "Other People's Stories" miała jednak nastąpić kilka miesięcy wcześniej, pod koniec 2004 roku. Skąd to przesunięcie?

Oczywiście, to również należałoby dodać do całego procesu ukazywania się tej płyty. Album były już gotowy we wrześniu, jednak postanowiliśmy poczekać jeszcze trochę, tak aby materiał ukazał się równocześnie w Norwegii i Niemczech, oraz wszystkich innych miejscach. Nie chcieliśmy, żeby płyta pojawiła się w Norwegii jesienią, a np. w Niemczech na wiosnę. W związku z tym przesunęliśmy datę premiery.

"Other People's Stories" można uznać za kontynuację drogi, jaką obrałaś na wcześniejszym materiale. Mimo to, na nowej płycie znalazło się więcej muzyki rozumianej w sposób tradycyjny, bez tego brzmieniowego minimalizmu, znanego z albumu "Pilot".

Racja. "Pilot" był zdecydowanie płytą bardzo minimalistyczną. Sama też zdecydowałem wówczas, aby w jak największym zakresie pracować nad muzyką samodzielnie. Sama zajęłam się produkcją, aranżacjami i programowaniem. Właściwie to chciałam zobaczyć, jak odnajdę się w tej roli i jak w tak minimalistycznej formie uda mi się stworzyć tamten album. Przy "Other People's Stories" więcej pracowałam z moim zespołem i człowiekiem odpowiedzialnym za programming, z którym wspólnie zrobiliśmy nawet kilka utworów. Tym razem współpracowaliśmy w większym gronie. Nowa płyta nie jest już tak ascetyczna i w większym stopniu nawiązuje do folku, mojej miłości do tradycyjnej norweskiej muzyki i natury.

A mnie wydawało się, że z każdym kolejnym albumem odchodzisz od folkowych inspiracji, na rzecz elektroniki i programmingu.

Owszem, ten album z pewnością nie jest aż tak folkowy, jak np. "Spindelsinn". Mimo to uważam, że niektóre brzmienia, sposób mojego śpiewania i barwa głosu są w pewien sposób folkowe. Ale oczywiście, dziś w mojej muzyce jest o wiele więcej elektroniki, niż to było w roku 1997. Obecnie jest to pewna kombinacja, mieszanka muzyki akustycznej i elektronicznej.


Wydaje mi się, że na "Other People's Stories" istotną rolę odgrywają też brzmieniowe detale i naprawdę doskonała produkcja. Muzyka, którą komponujesz jest w pewnym wymiarze budowała właśnie wokół tych drobnych, acz wyrazistych szczegółów.

Miło mi to słyszeć, bo rzeczywiście wiele czasu spędziłam dopracowując wszelkie szczegóły. Chciałam, aby ten album dojrzewał podczas słuchania i aby za każdym razem słuchacz odnajdywał w nim coś nowego. W końcu nie chodzi o to, żeby zrobić płytę, o której wiesz wszystko już po trzech przesłuchaniach, i którą odkładasz następnie bezpowrotnie na półkę. Zależało mi na tym, aby tej muzyki słuchało się lepiej przy każdym kolejnym podejściu. Dlatego też tak dużą wagę przykładam do właściwej produkcji, skupiając się na drobiazgach.

Brzmieniowa poprawność to jedno, dobre melodie to drugie. Uważam, że masz ogromny dar do pisania prostych i chwytających za serce melodii, a to właśnie one bywają często najtrudniejsze do uzyskania. W tej prostocie tkwi niesamowite piękno.

Też tak sądzę. Jest mi znów bardzo miło, że to powiedziałeś, bo to dla mnie bardzo ważne. Dziękuję (śmiech). Najważniejszą rzeczą są teksty i melodie. I nieistotne jest, jakie rodzaje aranżacji znajdują się na płycie, jeśli melodie nie są dobre i w pewien sposób nie wzruszają cię. Bez tego cała muzyczna nadbudowa traci znaczenie. Zawsze koncentruje się na istocie muzyki, którą dla mnie stanowią melodia i teksty. To podstawowa rzecz, nad którą pracuję, gdy rozpoczynam komponowanie każdego albumu.

Jak sugeruje tytuł płyty, teksty opowiadają historie innych ludzi. Jak wpadłaś na ten pomysł, który jest dla ciebie raczej nowością?

Ogólnie mówiąc, chciałam spojrzeć na świat z perspektywy innych ludzi. Bardzo łatwo jest nam oceniać innych stojąc z boku. Ten album jest niejako przedstawianiem historii innych ludzi z ich punktu widzenia, i to w sposób, jak najbardziej pokorny. Co by się stało, gdyby sytuacja się odwróciła i czy my sami zachowywalibyśmy się tak racjonalnie, jak nam się wydaje? A może zrobilibyśmy to samo, co oni? To był mój pomysł na płytę. Każdy utwór na tym albumie opowiada osobistą historię, nie moją historię.

A czy te historie wydarzyły się naprawdę?

Niektóre tak, choć cześć jest wytworem mojej wyobraźni. Niekiedy widziałam kogoś zranionego i mogłam tylko na podstawie tej refleksji poskładać całą historię w całość. Założenie było takie, aby każda z jedenastu kompozycji przedstawiała odmienny punkt widzenia, inną opowieść i w pewien sposób obrazowała różne charaktery.

Czy któryś z tych tekstów jest dla ciebie szczególnie ważny?

Właściwie to podczas pisania utworu tytułowego "Other People's Stories" zdałam sobie sprawę, że wokół niego będą się rozwijać wszystkie pozostałe. To była pierwsza kompozycja, jaką napisałam na ten album, i która stała się niejako kamieniem węgielnym całości. Wcześniej miałam już kilka innych tekstów, ale nie bardzo pasowały do płyty. Dlatego wszystko zaczęło się on utworu tytułowego i to on jest tutaj najważniejszy.


Niebawem w sklepach pojawi się również reedycja "Spindelsinn" - twojego debiutanckiego albumu. Dlaczego właściwie zdecydowałaś się na wznowienie tej płyty?

"Spindelsinn" ukazał się pierwotnie nakładem norweskiego oddziału Sony. Oni nie mieli jednak żadnych kanałów dystrybucyjnych w Europie. Z tego powodu zdobycie tego albumu było dość trudne. Dlatego też doszliśmy z GMR - firmą, która już od jakiegoś czasu wydaje moje albumy - do wniosku, aby wznowić tę płytę na rynku europejskim. Wcześniej wielu ludzi nie było w stanie jej zdobyć. Mam nadzieję, że teraz ten problem zostanie wreszcie rozwiązany. Dodatkowo umieściliśmy na nowej edycji dwa utwory koncertowe, nagrane zeszłego lata w Niemczech. Najprościej mówiąc, są to wersje na żywo dwu kompozycji ze "Spindelsinn".

Współpracujesz z wieloma ludźmi, który zarówno mają swój wkład w powstawanie muzyki, jak i występują z tobą na scenie. Czy mimo, że mamy tu do czynienia z przedsięwzięciem solowym, jest między wami zespołowy duch?

Zdecydowanie tak. Z tym samym zespołem pracuję już od wielu lat. Czuję z nimi podobną zespołową wieź, jak wtedy, gdy śpiewałam w The 3rd And The Mortal. Jest to oczywiście mój solowy projekt, lecz wszyscy jesteśmy częścią tej samej, nazwijmy to rzeczy.

Wiem, że masz za sobą muzyczne wykształcenie w zakresie śpiewu. To niewątpliwie musi pomagać.

To mi dziś bardzo pomaga. Uczyłam się śpiewu klasycznego, choć oczywiście mój głos nie jest operowy (śmiech). Dzięki temu łatwiej jest mi radzić sobie z techniką śpiewania, oddychania i rozgrzewania mojego głosu, który nie słabnie z czasem.

Dziękuję za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas