Wylądował w łóżku pod kroplówką, był w fatalnym stanie. "Zastanawiałem się, czy to już mój czas"

Mateusz Kamiński

Oprac.: Mateusz Kamiński

Parę dni temu grupa Kiss odwołała aż trzy koncerty ogłoszone w ramach pożegnalnej trasy. Paul Stanley (wokal, gitara) zachorował na bardzo ciężką grypę - do tego stopnia, że zastanawiał się, czy choroba nie będzie kosztować go życia.

Paul Stanley dochodzi do siebie po bardzo ostrej infekcji
Paul Stanley dochodzi do siebie po bardzo ostrej infekcjiSMXRF/Star Max/GC ImagesGetty Images

Parę dni temu Paul Stanley ogłosił poważną niedyspozycję. Grypa była tak silna, że grupa Kiss zdecydowała się odwołać aż trzy koncerty - dwa w Kanadzie i jeden w USA.

Wokalista zamieścił także niepokojące zdjęcie ze szpitalnego łóżka, a w sieci pojawiło się sporo życzeń zdrowia dla artysty: od m.in. wirtuoza gitary Joego Satrianiego, Tommy'ego Henriksena (gitarzysty The Hollywood Vampires i grupy Alice Coopera), cenionego kompozytora przebojów Desmonda Child (pracował z Kiss przy takich hitach jak m.in. "I Was Made for Lovin' You", "Heaven's On Fire", "I'm Alive" czy "Reason to Live") czy Brenta Fitza (perkusisty grupy Slash feat. Myles Kennedy & The Conspirators).

Paul Stanley (Kiss) był w fatalnym stanie. Sądził, że to koniec

Tymczasem w sobotę 24 listopada Kiss powróciło na scenę po krótkiej przerwie. Najprawdopodobniej odwołane, dwa kanadyjskie i jeden amerykański, koncerty już się nie odbędą - grupa lada dzień zakończy pożegnalną trasę występem w Nowym Jorku (1 i 2 grudnia w hali Madison Square Garden).

Tymczasem Paul Stanley podczas przedkoncertowego Q&A opowiedział o fatalnym samopoczuciu, które towarzyszyło mu w ostatnich dniach. Objawy choroby były tak silne, że nie sądził, że z tego wyjdzie.

"Wiesz, grałem koncerty z pękniętymi żebrami, robiłem występy z 39,5 stopniową gorączką (...) [tym razem] dosłownie... Zastanawiałem się, czy to już mój czas. Ale tak czy inaczej, jestem tutaj i jest super" - ekscytował się przed koncertem.

"Robiłem wszystko, co możliwe, aby móc wyjść na scenę i być częścią niesamowitej 2,5-godzinnej uroczystości, którą zaplanowaliśmy, ale ta grypa to uniemożliwiła" - tłumaczył zgromadzonym fanom.

Przypomnijmy, że trwająca od początku 2019 r. pożegnalna trasa "End of the Road Tour" ma przed sobą jeszcze zaledwie cztery przystanki: Rosemont (27 listopada) i Baltimore (29 listopada) oraz wspomniane dwa wieczory w Nowym Jorku.

W ramach pożegnania Kiss trzykrotnie dotarł do Polski - 18 czerwca 2019 r. zagrał w Tauron Arenie Kraków, 3 czerwca 2022 r. w Atlas Arenie Łódź. W czerwcu tego roku powrócił do Krakowa na ostatni koncert.

Hardrockowa legenda z przytupem zamierza zakończyć swoją 50-letnią karierę, która przyniosła m.in. ponad 100 mln sprzedanych płyt, masę przebojów, furę nagród i uwielbienie fanów na całym świecie zrzeszonych w Kiss Army. Od początku Stanleyowi towarzyszy drugi lider - Gene Simmons (bas, wokal). Obecnie na scenie wspierają ich gitarzysta Tommy Thayer (od 2002 r.) i perkusista Eric Singer (z przerwami od 1991 r.).

Tak KISS pożegnało się z polską publicznością! Mateusz KamińskiINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas