Wściekła pouczała ochronę na czerwonym dywanie w Cannes. Wybuchła afera. Teraz się tłumaczy!
Oprac.: Daniel Kiełbasa
Kelly Rowland zabrała głos po nagraniu z czerwonego dywanu na festiwalu Cannes, na którym widać, jak wściekła pouczała ochroniarzy. Wokalistka już po całym zajściu wytłumaczyła, co naprawdę się stało. "Mam swoje granice" - mówiła.
Kelly Rowland była jednym z gości 77. Festiwalu w Cannes. Była członkini Destiny's Child została zaproszona na premierę komedii "Marcello Mio". Zanim udała się na sens, pojawiła się na czerwonym dywanie, gdzie stanęła, aby zaprezentować swoją kreację przed fotoreporterami.
Zobacz również:
Kłótnia ochrony z Kelly Rowland. Co wydarzyło się na festiwalu w Cannes?
Moment dla fotoreporterów niespodziewanie przerwała kobieta pracująca w ochronie imprezy, która wskazała Rowland schody i zaczęła popędzać ją w tamtym kierunku.
Zdezorientowana artystka posłuchała zaleceń ochrony i udała się na schody, jednak na sam koniec odwróciła się do fotoreporterów oraz fanów i zaczęła do nich machać. Na takie zachowanie natychmiast zareagowała stojąca obok kobieta z ochrony, która zaczęła łapać Rowland za ręce i nadal popędzać w stronę wejścia.
To wyprowadziło gwiazdę z równowagi. Piosenkarka zaczęła krzyczeć na wspomnianą kobietę i wymachiwać przed nią rękami, a zdjęcia i nagrania z zajścia szybko trafiły do sieci.
Kelly Rowland zabrała głos po aferze w Cannes. "Mam swoje granice"
Już po całym zajściu spekulowano, co takiego oburzyło wokalistkę. Ochronie zarzucono lekceważenie piosenkarki, a nieoficjalnie mówiono nawet, że osoby z obsługi wydarzenia były wobec gwiazdy agresywne.
"Nie obchodzi jej, czy wyglądało to jak zachowanie rozkapryszonej diwy, bo wie, że walczyła o swoją rację" - donosiła gazeta "Daily Mail", powołując się na anonimowego informatora.
Dwa dni po zajściu, na gali amfAR, Rowland skomentowała całą sytuację dla Associated Press.
"Ta kobieta dobrze wie, co się stało. I ja wiem, co się stało. Mam granice. I będę bronić tych granic. To wszystko" - skomentowała.
Po chwili Rowland dodała: "Były tam też inne kobiety, ale nie wyglądały do końca tak jak ja i nie spotkały się z tak lekceważącym zachowaniem, popychaniem, ani wzywaniem żeby zeszły z dywanu. Nie ustępowałam, a ona czuła, że musi postawić na swoim. Ale to ja postawiłam na swoim. I to tyle".