Reklama

Wokalistka S Club 7 walczyła z uzależnieniem od hazardu

Grupa S Club 7 pod koniec lat 90. odnosiła wielkie sukcesy w Wielkiej Brytanii. Anglicy pokochali siedmioosobowy zespół, a Jo O'Meara zdawała się być ze wszystkich członków najbardziej żądną sławy. Teraz w szczerej rozmowie opowiedziała o swoim uzależnieniu od hazardu, którym starała się początkowo rozładowywać sceniczny stres.

Grupa S Club 7 pod koniec lat 90. odnosiła wielkie sukcesy w Wielkiej Brytanii. Anglicy pokochali siedmioosobowy zespół, a Jo O'Meara zdawała się być ze wszystkich członków najbardziej żądną sławy. Teraz w szczerej rozmowie opowiedziała o swoim uzależnieniu od hazardu, którym starała się początkowo rozładowywać sceniczny stres.
Rachel Stevens, Jo O'Meara i Tina Barrett w 2004 roku /Dave Hogan/Getty Images /Getty Images

Dla publiczności zespół S Club 7 był uśmiechniętą, energiczną ekipą, która grała uwielbiane przeboje pop. Okazuje się, że życie jednej z członkiń nie zawsze było kolorowe. Jo O'Meara miała problem, by przyznać się do uzależnienia, ale teraz w końcu otworzyła się, by wyznać jak w pogoni za dreszczykiem emocji uciekała w krainę hazardu.

"Nie sądzę, aby chodziło mi nawet o pieniądze. Chodziło tylko o to, żeby trafić trzy siódemki na automacie z owocami i poczuć ten dreszczyk emocji, który mnie ogarniał, kiedy trafiały na szczyt i migały światełka" - opowiada z perspektywy czasu. "Wszystko, o czym myślałam, to to, co działo się właśnie tam i nie musiałam martwić się o stresy związane z tymi złymi rzeczami" - wspomniała.

Reklama

Maszyny, na których grała, były zwykle zamontowane na stacjach kolejowych. Oczekując na transport do miasta, gdzie miała zaprezentować się z S Club 7, zawsze pożytkowała korzystając z nich. Jak wyznaje, gra na na automatach miała być dla niej odskocznią od popularności i przytłaczającej sławy. Doszło do tego, że O'Meara przychodziła na godzinę lub dwie przed czasem tylko po to, by "oglądać migające światełka".

Wokalistka opowiada, że koledzy z zespołu zawsze wiedzieli gdzie ją znaleźć, bo ciągle tam przychodziła. "Grając na automatach zapominałam o wszystkim. (...) W ogóle o tym [uzależnieniu] nie myślałam, po prostu przyjeżdżałam tam wcześnie, włożyłam funta, potem kolejnego. Następnie wyciągałam 4 funty i zanim się zorientowałam, myślałam sobie: 'Wow, wydałam więcej pieniędzy niż powinnam'".

W końcu jej skłonność do hazardu przerodziła się w coś niebezpiecznego - grała między koncertami, a koledzy z S Club 7 zaczęli się o nią martwić. "Kiedy jeździliśmy po kraju, wszyscy pytali: 'Gdzie jest Jo?', a wszyscy odpowiadali: 'Gra na automatach z owocami', ale tak, to było naprawdę to, co wtedy robiłam" - opowiedziała w programie Lorraine Kelly.

Dlaczego zdecydowała się opowiedzieć o tym akurat teraz? Wszystko z powodu 25-lecia organizacji GamCare, która pomaga osobom z problemami hazardowymi. Do gry zachęcało ją poczucie niepewności i "dreszczyk emocji", który towarzyszył każdej kolejnej grze. Jo irytowała się na każdego, kto śmiał sugerować, że jej problem jest poważny. Zorientowała się jak jest w rzeczywistości dopiero stosunkowo niedawno - wcześniej bagatelizowała sprawę.

Teraz już wie, że nie chodziło o grę, a o niezdrowe emocje rywalizacji. "Chodziło o to, żeby pokonać maszynę, zdobyć trzy siódemki, podekscytowanie tym sprawiało, że chciałam to zrobić jeszcze bardziej".

Jej wyznanie ma pokazać światu, że nawet osoby z pierwszych stron gazet popadają w uzależnienie od hazardu. "Problemy z hazardem nie są dyskryminujące, mogą dotknąć każdego, bez względu na wiek, płeć czy pochodzenie" - mówi piosenkarka. "Problemy te będą narastać wraz z używaniem smartfonów i wzrostem kosztów życia".

Z nałogu udało jej się wyjść dość prosto i szybko. "Miałam dużo szczęścia, po prostu powiedziałam: 'Nigdy więcej' i ani razu nie spojrzałam na maszynę. Miałam to szczęście, że mogłam przestać... ale rozumiem, że nie każdy to potrafi. Można się w to wciągnąć, ale istnieje pomoc".

Na koniec Jo O'Meara wystosowała przesłanie dla każdego, kto nie wie, jak radzić sobie z problemem: "Daj sobie spokój. To żaden wstyd, gdy sięgasz po słuchawkę telefonu i mówisz: 'Proszę, pomóż mi!'. Nie ma wstydu w proszeniu o pomoc".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: S Club 7
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy