W programie na żywo zwyzywał Wojewódzkiego. Ta kłótnia przeszła do historii polskiej TV
Transmitowany w Boże Narodzenie 2003 roku koncert "World Idol", który miał wyłonić międzynarodowego zwycięzcę z innych "Idoli" na świecie, zapadł polskim widzom w pamięć nie tylko za sprawą występów, ale głównie za sprawą pyskówki Simona Cowella i Kuby Wojewódzkiego na oczach milionów widzów.
Koncert "World Idol", który zorganizowano 25 grudnia 2003 roku w Londynie był nie lada wydarzeniem. Oto 11 uczestników-zwycięzców "Idola" we własnym kraju spotkało się na jednej scenie, aby wyłonić międzynarodowego triumfatora.
Polskę reprezentowała Alicja Janosz, a na scenie pojawiły się również takie gwiazdy jak Kelly Clarkson ze Stanów Zjednoczonych oraz Will Young z Wielkiej Brytanii. Gwiazd nie zabrakło również w składach jury. Nasz kraj wysłał do Londynu Kubę Wojewódzkiego, a przedstawicielem USA był słynny łowca talentów i jeden z producentów "Idola" Simon Cowell.
Konkurs ostatecznie wygrał Norweg Kurt Nielsen, natomiast Ala Janosz zajęła ósmą lokatę. Jednak w pewnym momencie występy zeszły na dalszy plan. Wszystko za sprawą Kuby Wojewódzkiego, mającego oryginalny pomysł na zaistnienie w światowych mediach.
Kuba Wojewódzki kontra cały świat. Simon Cowell nazwał go "kretynem z Polski"
Zachowanie Wojewódzkiego podczas "Światowego Idola", w grudniu 2003 roku w Londynie, wzbudziło wiele kontrowersji. Kuba m.in.: wymachiwał biało-czerwonym krawatem Samoobrony, częstował wódką jednego z uczestników, zaś innemu wręczył koszulkę z napisem "A pocałujcież wy mnie wszyscy w d*pę!".
Zachowania nie wytrzymali inni jurorzy. Peter Waterman z Wielkiej Brytanii kazał Wojewódzkiemu się zamknąć. Cowell wściekł się na polskiego jurora po tym, jak ten skrytykował występ Willa Younga. "Muszę przeprosić się za to, że ten cymbał z Polski w ogóle cię ocenia. Jesteś idiotą. Musiałem to powiedzieć" - wypalił.
Wojewódzki ripostował Cowella po powrocie do Polski
Wojewódzki nie widział nic niestosownego w swoim postępowaniu. Wypowiedź Cowella, przypisywał jego bezsilności.
"Dla mnie ten narcystyczny facet jest przykładem, że można mieć otwartą przyłbicę, ale zakuty łeb" - mówi Kuba w rozmowie z "Na żywo". "Jego irytacja była dla mnie oznaką bezsilności. On miał być Julią Roberts tego programu, (...) a tu nagle pojawia się jakiś importowany Simon Cowell nr 2 i skupia na sobie uwagę".
"Jeżeli ja jestem narcyzem, to Cowell jest narcyzem turbo. Powinien się wystrzelić na Marsa, bo tam mala konkurencja. Ten facet naprawdę myśli, że stworzył swój słowiański odpowiednik, czyli mnie".
Co ciekawe Wojewódzki po tamtym występie wzbudził zainteresowanie zagranicznych mediów. Dostał nawet ofertę bycia jurorem w jednym z zagranicznych "Idoli", której jednak nie przyjął.