Ujawnił kulisy odejścia z programu TVP. "Ludzie się unikali"

Robert Janowski powrócił do popularnego muzycznego programu "Jaka to melodia?". Ujawnił, dlaczego zdecydował się odejść z show w 2018 roku, mimo że produkcja namawiała go do przedłużenia współpracy.

Robert Janowski
Robert JanowskiPolsatmateriały prasowe

Robert Janowski przez niemal całą swoją karierę telewizyjną był kojarzony z programem "Jaka to melodia?", który prowadził przez ponad 20 lat. W 2018 roku dobrowolnie odszedł z TVP, co było związane ze zmianami na Woronowicza, które wpłynęły zarówno na atmosferę na planie zdjęciowym, jak i przyszłość popularnego show. Jego miejsce zajęli kolejno Norbi i Rafał Brzozowski

"Obejrzałem tylko pierwszy odcinek, który nastąpił po mojej kadencji. Z moją żoną Moniką chcieliśmy obejrzeć do końca, ale nie wytrzymaliśmy. Stwierdziłem, że nie chciałem na to patrzeć. [...] 20 lat to prowadziłem, nagle tego nie ma, nie będę udawał, że byłem szczęśliwy z tego powodu. Wiadomo, że czegoś było mi brak. Musiałem zorganizować się na nowo i zastanowić, co robić, a ja tam przecież spędziłem 20 lat artystycznego życia" - wspominał Janowski w rozmowie z Jastrząb Post.

Robert Janowski o odejściu z TVP: "Nie było mi po drodze"

31 sierpnia wyemitowano pierwszy odcinek "Jaka to melodia?" z Robertem Janowskim, który nie ukrywał wzruszenia w związku z powrotem do studia, gdzie spędził 21 lat. Prezenter ujawnił, jak program wyglądał w 2018 roku, kiedy został przejęty przez ówczesny zarząd Telewizji Polskiej. Okazuje się, że produkcja namawiała go do przedłużenia współpracy ze stacją.

"Ja mogłem zostać. Zresztą, byłem namawiany przez ówczesnego prezesa i ekipę, abym został, ale nie. Pamiętałbym o tym do końca życia, że podjąłem złą decyzję, wbrew sobie. Nie było mi z tym po drodze" - mówił w wywiadzie z Jastrząb Post.

Celebryta nie planował odejścia z programu, jednak po zauważeniu diametralnych zmian na planie zdecydował się nie zawierać kolejnej umowy z telewizją. Drastyczna zmiana atmosfery oraz decyzje dotyczące zapraszania artystów i wyboru utworów miały istotny wpływ na Roberta. Ograniczenia obejmowały zarówno artystów, jak i repertuar, a rotacja piosenek disco polo została zwiększona.

"Tam wydarzyło się już parę rzeczy i było ciężko. Tak jak mówił Jarosław Kret, zrobiło się duszno, było cicho. Na korytarzach zawsze był gwar, była twórcza dyskusja, atmosfera, a wówczas było cicho. Była taka niebezpieczna cisza, niespokojna, jakby coś wisiało w powietrzu. Ludzie się unikali, nie rozmawiali ze sobą, było pusto, niefajnie" - wyznaje.

"Nie można było zapraszać niektórych artystów, bo nie po drodze by im było z wizerunkiem albo kierunkiem światopoglądowym. Nie można było śpiewać niektórych piosenek, na przykład pana Młynarskiego. Zachwiane były proporcje między rozrywką mainstreamową popową a disco polo, do którego nic nie mam, bo absolutnie to jest potrzebne [...] Tylko proporcje były zachwiane" - kontynuuje.

Janowski podkreślił, że obecnie program zmienia się w pozytywnym kierunku, dlatego, otrzymując propozycję od nowego zarządu, zdecydował się wrócić.

"Teraz też zaszły zmiany, ale z innym pomysłem na telewizję. Telewizję, która nie rani uczuć, nie ma tam hejtu [...] Maciej Orłoś czy ja to są te 'piosenki', których ludzie słuchali wiele lat i chcą ich słuchać dalej, więc jest nam przyjemnie, że ludzie mieli takie oczekiwania i dlatego wracamy" - podsumował.

Mery Spolsky: "Nigdy nie byłam modelką"Łukasz SmardzewskiINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas