Tak brzmiały ostatnie słowa legendarnego muzyka do ukochanej żony. "Mówił to cały czas"
Oprac.: Mateusz Kamiński
Dwa tygodnie temu zmarł Tony Bennett. Dokładnie 3 sierpnia przypadałyby jego 97. urodziny. Z tej okazji wdowa i syn artysty udzielili wspólnego wywiadu, w którym opowiedzieli o ostatnich chwilach wokalisty.
W rozmowie z "Today" Susan Benedetto mówiąc o ostatnich dniach życia Tony'ego Bennetta wspomniała, jakie były jego ostatnie słowa wypowiedziane do niej. Padały one codziennie od prawie 40 lat, czyli odkąd tworzyli parę.
Tak brzmiały ostatnie słowa Tony'ego Bennetta do ukochanej żony. "Mówił to cały czas"
"[Powiedział] że mnie kocha. Tak. Budził się każdego dnia i zawsze to mówił. Budził się szczęśliwy każdego dnia. Nawet jeśli miał zły dzień lub noc, nie pamiętał tego. To było jedyne błogosławieństwo. Budził się szczęśliwy. I mówił po prostu: 'Susan. Jesteś najlepszym, co mi się kiedykolwiek przytrafiło'. I mówił mi to cały czas" - opowiada.
Tony Bennett przed śmiercią miał problem z pamięcią krótkotrwałą, wciąż pamiętał jednak swoje przeboje sprzed lat. Jeszcze kilka dni przed odejściem śpiewał jeden z nich. "Śpiewał 'Because of You'. Szykowaliśmy go do ćwiczeń, więc łatwo było po prostu zacząć ją na pianinie" - powiedziała. Warto dodać, że Bennett codziennie starał się śpiewać, bo - zdaniem jego lekarza - pobudzało to jego mózg do pracy.
"I mówiłam, 'Ton, dlaczego nie wstaniesz i nie zaśpiewasz?'. To była jakakolwiek wymówka, żeby tylko go poderwać [do działania - red.]. Powiedziałam: 'Dlaczego nie zaśpiewasz?' On na to: 'Co chcesz usłyszeć?'. Powiedziałem: 'A może zaśpiewasz 'Because of You'?'. Więc zaśpiewał 'Because of You' - wspomina Susan. Dodaje jeszcze: "Dosłownie, to była ostatnia piosenka, którą zaśpiewał".
Warto przypomnieć, że to właśnie "Because of You" otworzyła Bennettowi drogę do sławy. "To był jego pierwszy hit. A potem była to ostatnia piosenka, którą zaśpiewał. Więc muzyka nigdy go nie opuściła" - powiedziała Susan Benedetto.
Tony Bennett miewał różne dni, czasem lepsze, a czasem gorsze, gdy nie wiedział, co wokół niego się dzieje. "Miał [czasem] bardziej czujne momenty, na przykład z samego rana, nie pytał tak naprawdę nikogo o nic innego poza: 'Czy gram wieczorem koncert?'. A innego dnia mówił: 'Susan, czy jestem dziś w dobrym teatrze?'. Mówił takie rzeczy" - opowiada wdowa po 96-letnim muzyku.