Skandal na koncercie Pink! Wyrzucili ich ze stadionu z szokującego powodu. Co się stało?
Oprac.: Daniel Kiełbasa
Do szokującej sytuacji doszło na koncercie Pink w Londynie. Podczas występu gwiazdy na stadionie Tottenhamu 48-letnia kobieta z jej 7-letnim synem, który ma zespół Downa, zostali wyrzuceni ze stadionu. Oburzona kobieta twierdzi, że została niesprawiedliwie potraktowana. Władze stadionu odpowiedziały.
Amerykańska gwiazda Pink w ramach swojej światowej trasy koncertowej obecnie występuje w Europie, a dokładnie w Wielkiej Brytanii. Jeden z koncertów artystki odbył się w Londynie na stadionie Tottenhamu.
Na wydarzenie wybrały się tysiące osób, w tym 48-letnia Vannesa Vasey razem ze swoim 7-letnim synem Jessiem, który ma zespół Downa. Niestety dla kobiety przygoda z Pink skończyła się aferą. Brytyjskie media relacjonują, że ochroniarze wyrzucili ją i jej syna ze stadionu jeszcze zanim występ się rozpoczął.
Zobacz również:
- Dawid Kwiatkowski zaczyna nową przygodę w "Must Be The Music". Zdradził, dlaczego odszedł z poprzedniego talent-show
- Strach i presja na scenie. Wokalistka przeżyła koszmar w czasie koncertu
- Ralph Kaminski wystawił na licytację swoje halloweenowe przebranie. Gwiazda, w którą się wcielił doceniła strój
- Uwielbiany przez miliony nastolatek członek boysbandu rozpoczął solową karierę. Co na to fanki?
Szokujące zachowanie ochroniarzy. Kobieta ujawnia, co stało się na koncercie Pink
Co było powodem takiej sytuacji? Według jej relacji problemem dla ochrony okazał się jej syn. Ten bowiem nie chciał usiąść na swoim miejscu, a stał i tańczył obok, nikomu przy tym nie przeszkadzając.
W pewnym momencie do chłopca podeszło sześciu ochroniarzy i próbowało zmusić go do zajęcia miejsca lub wyjścia z obiektu. Na nic zdały się tłumaczenia Vasey. Zaoferowano jej jedynie dźwiękoszczelny pokój sensoryczny.
"Kiedy wyjaśniłem niepełnosprawność Jessego, powiedzieli, że nic nie mogą zrobić - albo musimy usiąść na miejscach, albo wyjść. To było absolutnie przerażające. Argumentowałem naszą sprawę i jedyne, co nam zaoferowali, to siedzenie w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu sensorycznym, gdzie Jesse nie słyszałby wydarzenia, a zamiast tego oglądałby wszystko na ekranie" - opowiadała kobieta.
"Potraktowano nas jak kryminalistów" - mówiła z żalem kobieta.
Rzecznik stadionu odpowiada wyrzuconej kobiecie. Przytacza regulamin
Do całej sytuacji ustosunkował się rzecznik stadionu Tottenhamu. W oświadczeniu przeproszono kobietę za zachowanie ochrony, jednocześnie tłumacząc, co było powodem wyrzucenia jej z koncertu.
"Gościom nie wolno stać na klatkach schodowych, ani w przejściach, ponieważ może to stanowić uzasadnione zagrożenie dla bezpieczeństwa ich i osób w ich pobliżu. Bezpieczeństwo i ochrona wszystkich uczestników wydarzenia pozostaje naszym najwyższym priorytetem, dlatego też goście przebywający w miejscach siedzących zawsze proszeni są o pozostanie na swoich miejscach - przekazał rzecznik stadionu gazecie "Mirror".
"Tego konkretnego wieczoru otrzymaliśmy skargi od innych gości, że wasza pozycja na klatce schodowej zasłaniała im widok i z tego powodu oraz ze względów bezpieczeństwa opisanych powyżej poproszono was o powrót na swoje miejsca" - dodał.
Rzecznik na sam koniec zauważył, że kobieta z dzieckiem nie skorzystała z przysługującej jej alternatywy w postaci specjalnego pokoju. Zapowiedziano jednak dalszy kontakt z 48-latką, aby wyjaśnić sprawę do końca.