R.E.M. stawiają na "teraz"
Wydany w 2008 r. "Accelerate" był swoistym manifestem R.E.M. Okazuje się jednak, że trio z Athens miało jeszcze więcej do powiedzenia, nagrywając swój kolejny krążek, "Collapse into Now".
- To prawda, "Accelerate" było swego rodzaju manifestem - wszystkie kompozycje były krótkie, szybkie i głośne - przyznaje basista formacji, multiinstrumentalista Mike Mills, którego zastałem w jego domu w Athens w stanie Georgia. - Jeśli zaś chodzi o tę płytę, to zależało nam po prostu na tym, żeby znalazły się na niej piosenki dobre - bez względu na stylistykę czy tempo.
Mills śmieje się. - Zazwyczaj, jeśli to tylko możliwe, staramy się, żeby nasze płyty cechowała fajna różnorodność - dodaje - i tak właśnie jest w przypadku tego krążka. Są na nim autentycznie rockowe kawałki, kilka pięknych, wolnych kompozycji, i kilka utworów reprezentujących tę pół-balladową stylistykę, która tak dobrze nam wychodzi.
- Daliśmy sobie po prostu wolną rękę, pozwalając, by "Collapse into Now" wyewoluowała jako płyta w dowolnym kierunku.
Potrzebowaliśmy zmiany
Musiało jednak upłynąć trochę czasu, zanim Mills i jego koledzy z zespołu - wokalista Michael Stipe i gitarzysta Peter Buck - ponownie osiągnęli ten poziom twórczego komfortu.
Po wydaniu trzynastu albumów studyjnych, zdobyciu uznania krytyków i dołączeniu do szacownego grona wykonawców wprowadzonych do Rockandrollowego Salonu Sławy (w 2006 r.), R.E.M. znaleźli się w trudnym położeniu. Wydana w 2004 r. płyta "Around the Sun" okazała się komercyjnym rozczarowaniem. Ciesząca się o wiele większą popularnością poza granicami USA, była w równym stopniu efektem harówki, co twórczej pasji - boleśnie odczuł to co najmniej jeden z członków zespołu.
"Nagle okazało się, że na stworzenie płyty potrzebujemy roku" - wspominał 54-letni Buck. "Majstrowaliśmy przy niej bez końca. Czułem, że obraliśmy złą ścieżkę. Starałem się myśleć pozytywnie - powtarzałem sobie, że przecież jesteśmy świetnym zespołem, piszemy świetne piosenki... Zarazem jednak towarzyszyła mi myśl, że siedzenie w studio przez okrągły rok nie świadczy o tej świetności".
52-letni Mills przyznaje, że nagrywanie "Around the Sun" było trudnym doświadczeniem dla każdego z członków R.E.M.
- Mieliśmy problemy z komunikacją - wspomina. - Kiedy przychodzi załamanie, z punktu widzenia komunikacji ludzie powinni się spotkać, usiąść, spojrzeć sobie w oczy i zapytać: "No, dobra, jak się umawiamy? Ciągniemy to dalej, czy nie? Jeśli tak, to musimy zabrać się do tego we właściwy sposób, a to oznacza wzajemną komunikację, konstruktywne podejście do sprawy i współpracę".
- Uzgodniliśmy, że jesteśmy w stanie w ten sposób pracować i przyjmiemy ten model. W takim właśnie duchu powstała płyta "Accelerate".
Kilka fajnych pomysłów
Misja została wykonana - krążek "Accelerate" zadebiutował na 2 . miejscu listy "Billboard 200", co było najlepszym wynikiem R.E.M. od ponad dekady. Nie zwlekając, zespół przystąpił więc do komponowania materiału na "Collapse into Now" - pierwsze nagrania demo powstały już w marcu 2009 r. w domowym studio Petera Bucka w Portland w Oregon, tuż po zakończeniu trasy koncertowej promującej "Accelerate".
- Peter to prawdziwy automat, jeśli chodzi o pisanie piosenek - mówi ze śmiechem Mills. - Pracuje non stop, w związku z czym nie brakowało nam dobrego materiału. Później, kiedy byliśmy już na etapie sesji nagraniowych, doszło do tego jeszcze kilka fajnych pomysłów.
Sesje nagraniowe, o których mówi Mike Mills, rozpoczęły się w listopadzie 2010 r. w Nowym Orleanie. Następnie zespół przeniósł się do Berlina, a jeszcze później do Nashville. Za stołem miksującym zasiadł Jacknife Lee, człowiek współodpowiedzialny za produkcję "Accelerate".
Zobacz teledysk do singla "ÜBerlin":
- Ma świetne ucho - mówi Mills - i na tyle podobny do naszego sposób myślenia o muzyce, że, kiedy jesteśmy w impasie i nie możemy dojść do porozumienia, możemy zwrócić się do niego i powiedzieć: "Potrzebujemy twojej rady". Mniej więcej to właśnie powiedzieliśmy mu, kiedy angażowaliśmy go do współpracy: "Musimy mieć pewność, że w sytuacji, w której nasza trójka nie będzie mogła się porozumieć, ty powiesz nam, co robić".
- To nadzwyczaj istotne - dodaje basista R.E.M. - Zespołowi potrzebny jest nie tylko ktoś, kto ma umiejętność rozładowywania tych korków, ale również osoba, która wie, co robi - a to dlatego, że obdarzamy ją dużym zaufaniem i dajemy duże uprawnienia. Musi to być ktoś, którego osądy będziemy w stanie zaakceptować, a w przypadku Lee tak jest niemal zawsze.
Z pomocą Patti Smith
Większość utworów, które znalazły się na "Collapse into Now", zostało zarejestrowanych w Portland. Nie obyło się jednak bez niespodzianek. "Walk It Back" i "Every Day Is Yours To Win" zmaterializowały się na etapie sesji nagraniowych, podobnie jak zamykająca album kompozycja "Blue", w której gościnnie udziela się Patti Smith.
- Nasze berlińskie sesje zbliżały się już ku końcowi - wspomina Mills. - kiedy nagle Peter powiedział: "Mam tu taką piosenkę. Nagrajmy ją...". Weszliśmy więc do studia i zagraliśmy cały utwór od początku do końca, bez jakichkolwiek prób. Nie znałem nawet akordów. Tak naprawdę nie sądziłem jednak, że nadaje się on na płytę - dopuszczałem taką ewentualność jedynie na wypadek jakiegoś wyjątkowego splotu okoliczności. A potem przenieśliśmy się do Nashville, gdzie Michael wpadł na pomysł z tą melorecytacją. "Fajne!" - powiedzieliśmy sobie. "Zaczyna to brzmieć nieco ciekawiej".
- A potem udało nam się pozyskać do współpracy Patti. Wtedy już wiedzieliśmy, że wyszła nam całkiem niezła kompozycja.
Oprócz Smith, na "Collapse into Now" pojawiają się też inni goście, którzy "trafili" na nową płytę R.E.M. dzięki temu, że - jak mówi Mills - "najzwyczajniej w świecie znaleźli się w konkretnym miejscu w konkretnym czasie". I tak Eddie Vedder z Pearl Jam zaśpiewał na "It Happened Today", ponieważ jego zespół grał koncert w Berlinie akurat w tym czasie, gdy trio z Athens pracowało w tamtejszym studio nagraniowym. Podobnie miała się rzecz z frontmanem kanadyjskiej formacji The Hidden Cameras, Joelem Gibbem, którego wokal słychać w tym samym utworze.
Zobacz teledysk "It Happened Today":
W dynamicznym utworze "Alligator Aviator Autopilot Antimatter" udziela się mieszkająca w stolicy Niemiec Peaches, a także gitarzysta Lenny Kaye, współpracujący z Patti Smith Band.
Po prostu niepotrzebne
Mimo oczywistej dumy, jaką napełnia ich "Collapse into Now", muzycy z R.E.M. postanowili zrezygnować z promowania albumu poprzez trasę koncertową - nie pierwszy raz w swojej karierze zresztą.
- W tym wypadku to po prostu niepotrzebne - wyjaśnia Mills. - Zawsze słuchamy naszego instynktu - a w tym wypadku uznaliśmy, że trasa koncertowa nie jest konieczną rzeczą.
Zespół pracuje za to nad projektem filmowym towarzyszącym płycie. W ramach tego przedsięwzięcia powstaną teledyski do wszystkich utworów na "Collapse into Now" - wyreżyserują je Michael Stipe i znakomici goście, m.in. aktor James Franco, legendarny dokumentalista Albert Maysles i Sam Taylor Wood, która ma na koncie obraz "John Lennon. Chłopak znikąd" (2009).
Zobacz teledysk "Oh My Heart":
Obecny kontrakt nagraniowy zespołu wygasa wraz z "Collapse into Now", ale niewykluczone, że muzycy wkrótce zabiorą się za kolejny album. Mills zdradza, że zespół dysponuje znaczną ilością kompozycji i pomysłów, dla których na "Collapse into Now" zabrakło miejsca - aczkolwiek nie jest pewien, czy to właśnie ten materiał stanie się punktem wyjścia dla nowego projektu.
- Z takimi utworami jest tak, że cały czas wydaje ci się, że znajdzie się jakieś miejsce, w którym mogą ożyć. Bardzo często pozostają one jednak w tym stanie zawieszenia - mówi. - To trochę tak, jakby miały już one swoją szansę, ale nigdy w pełni nie "dojrzały. Kiedy twoją uwagę zaczyna skupiać coś innego, ciężko jest powrócić do pewnych rzeczy.
Podróż w przeszłość
W tym roku, oprócz promowania nowej płyty, R.E.M. wyruszy w swoistą podróż w przeszłość. Niedługo na rynku pojawi się reedycja czwartego studyjnego albumu zespołu, "Lifes Rich Pageant", wydana z okazji 25. rocznicy publikacji oryginalnego wydawnictwa. Znajdzie się na niej "wiele nagrań demo, z których część - moim zdaniem - jest w zasadzie lepsza, niż utwory współtworzące wydaną z 1986 r. płytę", mówi Mills. Z pewnością bez echa nie przejdzie również 20. rocznica wydania płyty "Out of Time" (1991) - pierwszej w dorobku R.E.M., która dotarła na szczyt zestawienia "Billboard 200", dodatkowo pokrywając się poczwórną Platyną. To z niej pochodzi taki hit, jak "Losing My Religion".
- To płyta, która ma momenty genialne i naprawdę niezłe - stwierdza Mills. - Nie jest tak konsekwentna, jak "Automatic for the People", ale z całą pewnością jej najlepsze fragmenty prezentują dość wysoki poziom.
Jak dotąd żadna kolejna płyta R.E.M. nie powtórzyła ogromnego sukcesu "Out of Time" - który, jak mówi Mike Mills, był dla zespołu "dość dużym szokiem". Natychmiast jednak dodaje, że zarówno on, jak i koledzy, są pogodzeni z tym stanem rzeczy.
- Z zespołami i muzyką tak już jest, że o ich powodzeniu w ogromnej mierze decydują lata, na które przypada okres ich aktywności czy popularności - wyjaśnia. - To był w pewnym sensie nasz czas i, o ile nasza twórczość była naprawdę świetna, nie była postrzegana w ten sposób tylko ze względu na muzyczny całokształt tamtego okresu.
- Od tamtej pory nagraliśmy kilka płyt, które również były świetne - kończy Mike Mills. - Muzyka nie zawsze jest jednak postrzegana w ten sam sposób - nazwij to Gestalt czy jakkolwiek chcesz. Nie ma w tym jednak nic złego, tak długo, jak my sami robimy muzykę w sposób, który nam odpowiada.
Gary Graff, New York Times
Tłum. Katarzyna Kasińska