Posiadał 19 fałszywych tożsamości. Kulisy tragicznej śmierci Michaela Jacksona
W tym roku mija 15 lat od śmierci Michaela Jacksona, który do teraz jest niekwestionowaną legendą popu. Jego kariera była pasmem uzależnień, długów i procesów sądowych. Ostatnie miesiące życia gwiazdora były dramatyczne.
Największą popularność Michael Jackson zyskał w latach 80. XX wieku po wydaniu albumów "Thriller" i "Bad", które na zawsze zakorzeniły się jako przełomowe momenty historii popkultury.
W swoją ostatnią trasę koncertową "HIStory World Tour" wyruszył w 1996 roku, podczas której jedyny raz wystąpił w Polsce. Pomimo tego, że każdy koncert artysty był hucznym show, to w rzeczywistości wyjeżdżanie w trasę było dla Jacksona dramatycznym przeżyciem.
"Energia jest świetna, ale nie cierpię koncertów, przechodzę przez piekło, gdy jestem w trasie" - wyznał na jednej z prywatnych taśm.
Z tego powodu oraz problemów zdrowotnych wokalista przerwał karierę sceniczną pod koniec XX wieku. Kolejne dziesięć lat spędził na poszukiwaniu pieniędzy i chodzeniu po sądach przez pozwy, które zszokowały cały świat.
Życie na procesach sądowych. Michael Jackson na pewno był niewinny?
Od dekad spekuluje się na temat bliskich relacji Michaela Jacksona z małoletnimi. Wszystko zaczęło się w 1988 roku, gdy piosenkarz kupił swoje ranczo "Neverland" w Ameryce. Niektórzy mówili, że to najbardziej magiczne miejsce na świecie, zaś drudzy uznawali, że to tu artysta dopuszczał się haniebnych czynów.
W 1993 roku wyszły na jaw informacje świadczące o tym, że piosenkarz miał wykorzystywać seksualnie Jordana Chandlera, który wtedy miał 13 lat. Sprawa zakończyła się rok później, gdy Jackson wypłacił rodzinie chłopca 23 mln dolarów. Jednak wcześniej jego rodzice nie zdawali sobie sprawy z powagi sprawy i myśleli, że artysta jest jego przyjacielem, co również brzmi niewiarygodnie.
Po ogłoszeniu przerwy w występowaniu na żywo, przez lata kolejne sprawy ciągnęły się za piosenkarzem. W 2003 roku pojawił się film dokumentalny "Living with Michael Jackson", w którym wystąpił 13-letni Gavin Arvizo. Król Popu został pozwany pod zarzutem dziwnych zachowań wobec niego, jednak nie znaleziono dowodów przeciw piosenkarzowi. Co dziwne, nie ukrywał nigdy, że pozwalał małoletnim spać ze sobą w łóżku, trzymać się za ręce, czy przytulać. Miał im mówić: "Jeśli ktoś się dowie, co robimy, pójdziemy do więzienia", chociaż podkreślał, że jego zachowania nie mają żadnego podtekstu.
Temat jest poruszany także pośmiertnie. Wydany w 2019 roku film "Leaving Neverland" wskazuje na to, że wiele świadków, którzy bronili Jacksona za jego życia, przyznało, że wokalista wielokrotnie ich zastraszał przed powiedzeniem prawdziwych zeznań.
Ostatnie 10 lat swojego życia spędził tonąc w długach
Do czasu ogłoszenia trasy "This Is It" Jackson tonął w długach. Według "The Guardian" miał być obciążony 100 milionami funtów. Najwięcej funduszy wydawał na utrzymanie "Neverland", z którego chciał zrobić własny Disneyland. Dlatego znajdowało się w nim wiele atrakcji dla dzieci, m.in. prywatne ZOO, czy kino. Finalnie próbował się go pozbyć dopiero w 2008 roku, jednak to się nie udało.
Wiele pieniędzy poszło także na procesy sądowe i drogie samochody, których miał mieć nawet 75. Dodatkowo pod koniec lat 90. okazało się, że swojemu ogrodnikowi płaci nawet 100 tys. dolarów miesięcznie.
Jackson w swoich rękach posiadał również prawa do muzyki The Beatles. Nie chciał ich sprzedać, pomimo narastających zobowiązań. Zgodził się na to za kwotę 100 milionów dolarów. Jednak to i tak nie pomogło, dlatego w końcu zdecydował się powrócić na scenę.
Kto jest winny śmierci Michaela Jacksona? Nie umiał żyć bez "mleka"
5 marca 2009 roku Michael Jackson na londyńskiej arenie O2 ogłosił światu, że powraca z trasą koncertową "This Is It". Zapowiadał, że to jest jego "ostatnie odsłonięcie kurtyny". Podczas występów miały być wykorzystywane nowoczesne technologie, a na scenie pojawiliby się goście specjalni.
Trasa, która miała trwać od 13 lipca 2009 do 6 marca następnego roku, cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. W dwie godziny sprzedano ponad milion biletów, a druga pula wejściówek była dostępna za kolosalne kwoty, m.in. 10 tysięcy funtów za jedną.
Gwiazdor wziął udział w 13 próbach do koncertów, a ostatnią z nich odbył dzień przed śmiercią, 24 czerwca w hali Staples Center w Los Angeles. Nikt nie spodziewał się tego, co miało nadejść. Tego samego dnia choreograf, Travis Payne, wyznał, że "mają już wszystko".
Jak wtedy wyglądało życie Jacksona w rzeczywistości? Popadał w coraz większe uzależnienie od opioidów i substancji przeciwbólowych, które swoje początki miało już przy premierze "Thrillera". Stało się to za sprawą tragicznego incydentu na planie reklamy Pepsi, gdy doznał mocnych poparzeń przez przedwczesny wybuch materiałów pirotechnicznych. Wrócił do zdrowia poprzez zażywanie silnych środków przeciwbólowych. Dziesięć lat później wyznał, że są one dla niego niezbędne, aby przetrwać trasę.
Podczas koncertów czuł ogromną presję, przez co niemal ciągle brał uspokajający demerol. Gdy przestawał, miał problem z zespołem odstawienia. Podawany mu był także propofol, stosowany przed operacjami, ponieważ borykał się z bezsennością. Świadkowie relacjonowali, że tych substancji i narkotyków zażywał w skrajnych ilościach.
"Okoliczności od lat prowadziły do jego śmierci. Wielu różnych specjalistów medycznych pozwalało Michaelowi dyktować sobie warunki. Dostawał takie leki jakie chciał, gdzie chciał i kiedy chciał. Oni wszyscy są powodem, dla którego Michael Jackson nie żyje" - mówi Orlando Martinez w filmie "Who Really Killed Michael Jackson".
To wszystko miał, dzięki różnym lekarzom, którzy wypisywali mu recepty. Co więcej, piosenkarz posiadał 19 fałszywych tożsamości, aby mógł otrzymywać leki.
"Miał kilku różnych lekarzy, z którymi utrzymywał kontakt. Szedł do 'doktora A' i prosił o środek uspokajający, a potem szedł do 'doktora B' i prosił o to samo" - relacjonował chirurg plastyczny Jacksona, dr Harry Glassman.
Dzień przed śmiercią piosenkarz był w złym stanie. Miał świetnie wystąpić podczas próby, jednak w prywatnych rozmowach był nieobecny. Po powrocie do domu nie mógł zasnąć, dlatego poprosił prywatnego lekarza, Conrada Murraya, o podanie "mleka". Tak nazywał rozcieńczony propofol, który działa z taką siłą, że nie powinien być podawany warunkach w domowych. Przez ostatnie kilka tygodni w ten sposób zasypiał, co mogło wpłynąć na zachowania paranoiczne gwiazdora. Miał słyszeć głosy i zostawiać notatki z napisem: "Boję się, że ktoś chce mnie zabić".
W ciągu ostatnich chwil życia Jacksona, lekarz miał sprawdzać jego puls. Gdy zauważył, że nie oddycha, ochroniarz zadzwonił po karetkę. Żadna reanimacja nie pozwoliła przywrócić życia piosenkarzowi. Kulisy tej śmierci są przerażające.
"Wiedzieliśmy, że dr Murray albo przestał udzielać resuscytacji krążeniowo-oddechowej, albo czekał z jej udzieleniem do momentu, kiedy wszystko wyczyścił. W ciągu 48 godzin okazało się, że to było coś więcej niż przedawkowanie" - mówiła policja, która znalazła niemal wszystkie opakowania po lekach opróżnione w pokoju artysty.
Murray został oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci, za co został skazany na 4 lata więzienia, jednak wyszedł już po dwóch. Przyjęto, że oficjalnym powodem było zatrzymanie akcji serca.
Michael Jackson został pochowany 3 września 2009 roku na cmentarzu Forest Lawn w Los Angeles. Sekcja wykazała, że jego ciało posiadało liczne blizny.
"Sekcja zwłok wykazała, że jego ciało pokryte było bliznami i śladami po licznych operacjach plastycznych. Miał je m.in. za uszami, przy nosie, u podstawy szyi i na nadgarstku. Na ramionach widoczne były rany kłute spowodowane przez wstrzykiwanie leków nasennych" - donosiły media.
Wiele osób jednak wierzy, że artysta w tajemnicy dalej żyje.