Reklama

Paulina Przybysz uciekła z miasta. "Nie chcę wracać do tego całego zamieszania"

Paulina Przybysz, która dopiero co wydała swój najnowszy album "Wracając", od dawna nie mieszka w mieście. "Żyję w lesie, wychodzę tam często bez telefonu, bez niczego i naprawdę bywa tak, że nie chcę wracać do tego całego zamieszania" - zdradza w rozmowie z agencją Newseria Lifestyle.

Paulina Przybysz, która dopiero co wydała swój najnowszy album "Wracając", od dawna nie mieszka w mieście. "Żyję w lesie, wychodzę tam często bez telefonu, bez niczego i naprawdę bywa tak, że nie chcę wracać do tego całego zamieszania" - zdradza w rozmowie z agencją Newseria Lifestyle.
Paulina Przybysz / Artur Zawadzki/REPORTER /Reporter

Najnowsza płyta Pauliny Przybysz zatytułowana "Wracając" miała premierę 21 kwietnia. Twórcy albumu zapowiadali, że przyniesie on soundtrack pełen refleksji, walki o wolność, szukania sensu, odwagi czy niezgody na stare porządki władzy.

"Czy nam brakuje wolności? Myślę, że mamy jej tyle, co szczęścia, że dajemy sobie te momenty i są to momenty, kiedy czujemy się świetnie, kiedy czujemy się w odpowiednim miejscu. I to jest chyba kwestia głowy. Ja się czuję wolna, właśnie jak jeżdżę samochodem po moście, otwieram szyby, wiatr miota mi włosami i faktycznie to jest mój soundtrack" - mówi agencji Newseria Lifestyle Paulina Przybysz.

Reklama

Zdaniem wokalistki każdy z nas powinien znaleźć odpowiednią dla siebie przestrzeń, w której będzie się czuł naprawdę wolny. Dla jednego może to być jego pasja, dla innego podróże czy też styl życia.

"Na tej płycie jest taka piosenka 'Cosmo', w której śpiewam o tym, że 'nie chcę tracić tchu / ja chcę spać na mchu / oddam cały dług / pozwól zostać tu', czyli o takiej ucieczce, na którą momentami sobie pozwalam. Jako że żyję w lesie, mam to szczęście, że wychodzę tam często bez telefonu, bez niczego i naprawdę bywa tak, że nie chcę wracać do tego całego zamieszania, ale jesteśmy istotami społecznymi i prawdopodobnie w takich warunkach wcale nie żyłoby się nam tak superświetnie. Myślę, że to ma dwa końce, dlatego bardziej szukamy wolności w sobie niż fizycznie w ucieczce od cywilizacji czy podatków" - mówi.

Z okazji premiery nowej płyty artystka wybrała się w trasę koncertową. W maju spotkała się ze swoimi fanami w Warszawie, w Katowicach, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku. W najbliższych miesiącach planowane są kolejne występy, ale wokalistka ma nadzieję, że znajdzie się też czas na rodzinne wycieczki w nietuzinkowe miejsca.

'W wakacje będziemy porywać nasze dzieci w jakieś ciekawe podróże, ale to będzie bardzo spontaniczne, bo faktycznie te wakacje szykują się dość koncertowo" - mówi.

A po wakacjach czeka na nią nie lada gratka. Paulina Przybysz jest bowiem wielką miłośniczką koni i niejednokrotnie już przekonała się, że obcowanie z tymi zwierzętami sprzyja relaksowi i odprężeniu, ale również uczy pokory. Ona sama przekonuje, że w stajni może spędzić cały dzień i wcale nie będzie się nudzić.

"We wrześniu wybieram się na mój coroczny, tradycyjny już, obóz koński "U Lokusza" w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie na pewno będą mi w galopie przez łąki falować włosy i poczuję jeszcze raz tę wolność. Chociaż szczerze powiedziawszy, z końmi bardziej mam tak, że wolę z nimi przebywać i je czochrać. Klacz, na której jeździłam w zeszłym roku, właśnie urodziła, więc nie mogę się doczekać, żeby pojechać i wyczochrać jej córkę. Marzeniem każdej dziewczynki, a na pewno mojej młodszej córki jest, żeby taki koń mieszkał obok, ale wiem, jak wielkie to jest zobowiązanie, i na razie nie jestem na to gotowa" - dodaje piosenkarka.


Newseria Lifestyle
Dowiedz się więcej na temat: Pinnawela
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy