Reklama

Oskarżenia wobec przewodniczącego Rady Mediów Narodowych. Co dalej z Trójką?

Juliusz Braun, członek Rady Mediów Narodowych, zarzucił przewodniczącemu komisji, Krzysztofowi Czabańskiemu, że ten nie zajął się sprawą radiowej Trójki. Dodatkowo odniósł się do rzekomego spotkania przewodniczącego z dyrektorem stacji, Kubą Strzyczkowskim. Są także nowe informacje w sprawie powrotu Marka Niedźwieckiego.

Juliusz Braun, członek Rady Mediów Narodowych, zarzucił przewodniczącemu komisji, Krzysztofowi Czabańskiemu, że ten nie zajął się sprawą radiowej Trójki. Dodatkowo odniósł się do rzekomego spotkania przewodniczącego z dyrektorem stacji, Kubą Strzyczkowskim. Są także nowe informacje w sprawie powrotu Marka Niedźwieckiego.
Kuba Strzyczkowski został nowym dyrektorem Trójki /Bogdan Sarwiński /East News

W ubiegły piątek (29 maja) w "Dzienniku Gazecie Prawnej" ukazał się wywiad z nowym dyrektorem Trójki, Kubą Strzyczkowskim

Dziennikarz mówił m.in., że "został zaproszony do Rady Mediów Narodowych i tam przedstawił swój pomysł na Program Trzeci". "Poruszyliśmy niebo i ziemię, żeby przedstawić swój pomysł Radzie Mediów Narodowych" - dodał.

Na te słowa odpowiedział jeden z członków Rady Mediów Narodowych, Juliusz Braun. Wystosował list do Czabańskiego. Do treści wiadomości dotarł portal wirtualnemedia.pl. "Jak pan doskonale wie - nie było żadnego spotkania Rady Mediów Narodowych z Kubą Strzyczkowskim. Nikt też nie przedstawił członkom Rady żadnego pomysłu związanego z rozwiązaniem kryzysu w Polskim Radiu" - pisał.

Reklama

"Ponieważ nie podejrzewam, by Kuba Strzyczkowski kłamał, jedynym wyjaśnieniem jest, że to pan, panie przewodniczący, wprowadził go w błąd informując, że istnieje jakieś stanowisko RMN w sprawie 'pomysłu na Trójkę'" - zarzucił Czabańskiemu. Oskarżył go również o to, że kolejny raz podjął działania bez wiedzy pozostałych członków Rady. 

"Propozycję pilnego przedyskutowania sytuacji związanej z kryzysem w radiowej Trójce przedstawił Grzegorz Podżorny, składając wniosek o odwołanie prezes Polskiego Radia Agnieszki Kamińskiej. Nie uznał pan jednak za stosowne umożliwić przeprowadzenia dyskusji w tej sprawie na forum Rady ani zarządzić głosowania. A wniosek pana Grzegorza Podżornego po prostu Pan zignorował. To już nawet nie jest śmieszne" - podsumował. 

Według informacji podawanych przez Wirtualne Media, spotkanie tak naprawdę odbyło się. Obecni na nim byli: Krzysztof Czabański, członkini Rady Joanna Lichocka, prezes Polskiego Radia Agnieszka Kamińska oraz Kuba Strzyczkowski. Ten ostatni dodał, że nie miał wpływu na to, kto został zaproszony na spotkanie. "Nie było żadnego posiedzenia RMN w sprawie Trójki, zatem nie rozumiem, gdzie i dlaczego pan Braun miał być zaproszony?" - mówił Czabański portalowi Wirtualnemedia.pl. 

Na razie nie ma także planów na odwołanie prezes Polskiego Radia ze stanowiska. Rezygnację złożył natomiast szef rady programowej Polskiego Radia Mirosław Wąsik. W tej sprawie rada ma głosować jeszcze w tym tygodniu. Złożenie wniosku o rezygnację nie jest równoznaczne z odejściem - uchwała może zostać odrzucona większością głosów. Zadaniem rady programowej jest ocena poziomu i jakości poszczególnych audycji i całych ramówek Polskiego Radia.

Kuba Strzyczkowski, podczas audycji 29 maja, oficjalnie przeprosił Marka Niedźwieckiego. Przypomnijmy, że ten zdecydował się odejść z radia, po tym, jak po zwycięstwie piosenki Kazika Staszewskiego "Twój ból jest lepszy niż mój" (sprawdź utwór!) w 1998. notowaniu Listy Przebojów Trojki, były dyrektor Programu Trzeciego Polskiego Radia oskarżył go o oszustwo i manipulację wynikami. Pełnomocnik Niedźwieckiego, Maciej Ślusarek, zaznaczył, że nadal oczekują przeprosin od Tomasza Kowalczewskiego, prezes Polskiego Radia Agnieszki Kamińskiej oraz Telewizji Polskiej.

"Podejmuję takie negocjacje. Jestem tylko dyrektorem tej anteny, to jest sprawa korporacji, tak zwanego dużego radia. Wydaje mi się, że załagodzenie tej sytuacji i dojście do kompromisu byłoby najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich ze stron. Dobra Marka Niedźwieckiego zostały poważnie naruszone. Każdy popełnia błędy (...), ale warto czasem dla własnego sumienia powiedzieć 'Przepraszam, zagalopowałem się' (...). To tak bardzo nie boli, a nawet bym zaryzykował teorię, że daje satysfakcję. Robię wszystko, żeby doprowadzić do ugody" - odpowiedział w rozmowie z wp.pl Strzyczkowski na pytanie, czy próbuje przekonać zarząd do przeproszenia byłego prowadzącego Listy Przebojów. 

Dodał także, że zaproszenie dla Marka Niedźwieckiego jest wciąż otwarte, jednak z "ostrożności procesowej" nie może zdradzić więcej szczegółów. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy