OFF Festival: Jakość i różnorodność

Inauguracja 6. edycji OFF Festivalu za nami. W piątek (5 sierpnia) w Katowicach otrzymaliśmy to, czym charakteryzują się najlepsze festiwale w Europie - muzyczną różnorodność.

Jon Spencer zdetonował w Katowicach bluesa fot. Dave Etheridge-Barnes
Jon Spencer zdetonował w Katowicach bluesa fot. Dave Etheridge-BarnesGetty Images/Flash Press Media

Zacznijmy od konferencji prasowej z organizatorami katowickiego festiwalu. Artur Rojek, dyrektor artystyczny OFF Festival, był pewien, że 6. edycja imprezy będzie bardzo udana.

- To będzie wyjątkowy weekend, nie tylko z powodu festiwalu, ale też pogody [w piątek w Katowicach było bardzo ciepło - przyp. AW]. Wystąpi 90 zespołów na 4 scenach - wokalista Myslovitz ekspresowo przedstawił tegoroczny line up, do którego zaraz powrócimy.

Artur Rojek podkreślił również, że marka OFF Festival potężnieje z roku na rok. Impreza została zauważona przez zachodnie media i uznana za jeden z najciekawszych i najlepszych festiwali w Europie.

Rośnie również OFF-owa frekwencja. Organizatorzy poinformowali, że spodziewają się codziennie kompletu 12 tysięcy ludzi. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę alternatywny charakter festiwalu.

Ale to nie "alternatywność" OFF-a decyduje o wyjątkowości tej imprezy, a jej różnorodność.

Już pierwszego dnia otrzymaliśmy cały wachlarz muzycznych stylów i gatunków. Co najważniejsze, każdy z wykonawców został świetnie przyjęty przez festiwalowiczów, dla których stylistyczne ramki nie mają znaczenie. Liczy się po prostu dobra muzyka.

A gatunkowy rozstrzał był imponujący. Mieliśmy zespoły z szeroko pojętego nurtu muzyki indierockowej (polskie L.Stadt i The Car Is On Fire czy urocze dziewczyny z Warpaint). Był elektroniczny i taneczny pop (Junior Boys czy Matthew Dear z zespołem).

Nie zabrakło przedstawicieli punk rocka (Dezerter), kobiecej wokalistyki (Glasser), muzycznego pastiszu (Baaba Kulka), akustycznego jazzu (Wojtek Mazolewski Quintet), dźwiękowego performance'u ("Stolik" Karbido) czy jedynych w swoim rodzaju Lecha Janerki i Czesława Mozila (ten ostatni w repertuarze Tesco Value).

Na osobny akapit zasługują wykonawcy metalowi: polskie Blindead, który swą mroczną muzyką musiał zmagać się z upalnym, sierpniowym słońcem, i szwedzki Meshuggah, który zdołał porwać nie tylko liczną grupę fanów ciężkiego metalu, ale też festiwalowiczów na co dzień gustujących w innej muzyce.

Artyści metalowi na OFF Festival w tym roku nie byli już jedynie ciekawym dodatkiem do programu, ale stali się pełnoprawnymi uczestnikami tej imprezy.

Jeżeli jesteśmy przy muzycznych ekstremach, to Blindead i Meshuggah zostali jednak przebici przez noiserockowych no wave'owców z AIDS Wolf, których muzyka jest równie intrygująca i drastyczna, co nazwa. Reakcja na brutalny koncert kanadyjskiego tria były najróżniejsze: od hipnotycznego zauroczenia do wątpiącego śmiechu.

Atutem piątkowego wieczoru była również klasa i atrakcyjność występujących artystów. Pewnie wiele osób głowiło się, czy o 23 zameldować się pod Sceną Leśną i obejrzeć korzenny, garażowo-bluesowo-funkowy show dosłownie wybuchowego power triaThe Jon Spencer Blues Explosion czy może próbować się wbić do namiotu Sceny Eksperymentalnej, by posłuchać "syryjskiego techno" Omara Souleymana.

Takie dylematy budują jakość festiwali.

Wieczór na głównej scenie zwieńczyli swymi lejącymi się partiami gitar post-rockowcy z Mogwai, którzy już po raz drugi na OFF-ie udowodnili, że są koncertowymi pewniakami. Szkoci nie byli jednak ostatnim wykonawcą pierwszego dnia festiwalu, bo później wystąpili jeszcze gitarowi Low, akustyczni Twilite, postindustrialni Factory Floor i wreszcie postdubstepowy Actress i eksperymentalny Oneohtrix Point Never.

W sobotę w Katowicach kolejna dawka muzycznych rozmaitości. Wystąpią m.in. Kury, Blonde Redhead, Gang Of Four, Destroyer czy Primal Scream.

Artur Wróblewski, Katowice

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas