Niemiecki rockman w poważnych tarapatach! Sprawa trafiła do sądu
Berlińska prokuratura wszczęła postępowanie przeciwko liderowi zespołu Rammstein w związku z zarzutami dotyczącymi przestępstw seksualnych. Till Lindemann twierdzi, że oskarżenia są fałszywe.
Kontrowersyjne - i wciąż jeszcze domniemane - praktyki nagłośniła trzy tygodnie temu Irlandka, przedstawiająca się w mediach społecznościowych jako Shelby Lynn. Według jej relacji, podczas koncertu zespołu Rammstein w Wilnie (22 maja) została zaproszona na zaplecze sceny, gdzie częstowano ją alkoholem.
Twierdzi, że nie wypiła wiele, a mimo to nagle poczuła się bardzo odurzona, więc podejrzewa, że w jej drinkach rozpuszczono tabletki gwałtu. Pamięta jeszcze, że jeden z pracowników grupy obsługującej zespół zaprowadził ją do Lindemanna i ten próbował uprawiać z nią seks. Twierdzi, że odmówiła i muzyk miał to zaakceptować, ale z tego spotkania wróciła posiniaczona (a nie pamięta, jak do tego doszło).
Till Lindemann (Rammstein) w tarapatach. Sprawa trafiła do sądu!
Jak w ogóle trafiła na koncert? Nie musiała kupować biletu. Zrekrutowała ją w sieci tzw. dyrektorka castingu zespołu Aliona Makiejewa, która wybierała młode i ładne kobiety w wieku ok. 20 lat, a następnie zapraszała do tzw. strefy Row Zero - tuż przed scenę. Za darmo, choć - jak się okazuje... niekoniecznie.
Po nagłośnieniu sprawy wiele młodych kobiet zaczęło informować niemiecką prasę o tym, że padły ofiarą podobnych praktyk. Niektóre twierdzą, że udało się im uniknąć seksu z gwiazdorem rocka, inne - że uległy presji. W efekcie skandalu zespół - kontynuując europejskie tourne, zahaczające także o Polskę - zrezygnował ze współpracy z Alioną Makiejewą, jak i zapraszania wybranych kobiet przed scenę.
Jak informuje agencja prasowa AFP, domniemane ekscesy są teraz szczegółowo badane.
"Wszczęto wstępne postępowanie przeciwko Tillowi Lindemannowi w związku z zarzutami dotyczącymi przestępstw seksualnych i dystrybucji narkotyków" - brzmi oświadczenie. Jest w nim też informacja, że śledztwo jest wynikiem skarg kobiet oraz że do jego zakończenia nie będzie ono komentowane - dla dobra sprawy.
W oświadczeniu dla AFP Till Lindemann stwierdził krótko: "wszystkie oskarżenia są nieprawdziwe". Wcześniej też zespół Rammstein w swoim oświadczeniu odciął się od tych praktyk.