Natasza Urbańska opowiedziała o załamaniu. "Nie mogłam przestać płakać"
Oprac.: Oliwia Kopcik
Natasza Urbańska opowiedziała o swoich zmaganiach z załamaniem nerwowym. "Na pozór wyglądam na pewną siebie dziewczynę rozpychającą się łokciami. Tymczasem ja zawsze chowałam się za strojem, za make-upem" - wyznała.
Natasza Urbańska urodziła się 17 sierpnia 1977 roku w Warszawie i od dziecka podążała artystyczną ścieżką. Najpierw uczęszczała na gimnastykę, a później małymi krokami rozwijała karierę muzyczną.
Do musicalu "Metro", z którym jest najmocniej kojarzona, trafiła trochę przez przypadek - udała się na casting, by wspierać koleżankę, ale sama też wzięła udział w przesłuchaniu. Mimo że wywarła dobre wrażenie i przeszła wszystkie etapy, nie mogła dostać angażu ze względu na zbyt młody wiek. Swoich sił w tej materii spróbowała - z sukcesem - dwa lata później. Najpierw przyjęto ją jako tancerkę, później zastąpiła chorą Katarzynę Groniec w głównej roli, aż ostatecznie otrzymała tę rolę na stałe.
Następnie zdecydowała się spróbować swoich sił w muzyce i wydać solową płytę. Nie spodziewała się jednak, że opłaci to załamaniem. "Gdy wydawałam 'One', od 18 lat grałam w jednym teatrze. Poczułam, że chcę spróbować sił na innym polu. Muzykę czułam od zawsze. Przecież do 'Metra' zostałam przyjęta jako tancerka, ale tak bardzo ciągnęło mnie do śpiewania, że w końcu dopięłam swego. Zaczęłam śpiewać, choć początki nie były spektakularne. Raczej dość mizerne. Wielu wydawało się, że to nie będzie moja droga (śmiech). Po latach poczułam, że to, co robię, ma sens, że teraz jest czas, by spróbować zrobić coś poza moją sferą bezpieczeństwa, poza murami teatru Studio Buffo" - mówiła w wywiadzie dla "Vivy".
Płyta nie została dobrze przyjęta, a na wokalistkę wylała się fala krytyki. "Atak był z każdej strony (...) nie tylko anonimowi internauci, ale też dziennikarze i osoby publiczne. Przez miesiąc siedziałam w domu i nie mogłam przestać płakać" - wyznała.
Trudne chwile udało się przetrwać piosenkarce dzięki wsparciu rodziny, a przede wszystkim dzięki mężowi - Januszowi Józefowiczowi. "Na pozór wyglądam na pewną siebie dziewczynę rozpychającą się łokciami. Tymczasem ja zawsze chowałam się za strojem, za make-upem. To one dawały mi odwagę. A tak naprawdę byłam bardzo niepewna, pełna znaków zapytania. Dzięki temu, co mnie w życiu spotkało, sukcesom, ale i upadkom, dzisiaj staję się bardziej świadoma i odważniej patrzę na świat" - podsumowała.