Reklama

Napalm Death: Shane Embury zdrowy

Shane Embury, basista grup Napalm Death i Lock Up, ustosunkował się do krążących w ostatnich dniach plotek o rzekomo fatalnym stanie jego zdrowia. "Nie było tak źle" - wyjaśnił, chociaż dodał, że czasy kilkudniowych imprez na trasach koncertowych już się dla niego skończyły.

W pierwszych dniach lutego rozniosła się plotka, jakoby Shane zemdlał na jednym z niemieckich koncertów Napalm Death i prosto ze sceny został przewieziony do szpitala. Na szczęście wszystko rozegrało się w mniej dramatycznych okolicznościach.

"Po pierwsze, nie zemdlałem. Od kilku dni walczyłem z grypą, a koncerty w Skandynawii naprawdę dały mi w dupę. Zamiast odpocząć w Oslo i porządnie się wyspać, urządziliśmy z chłopakami z Dimmu Borgir całonocną popijawę, a potem z marszu zagraliśmy w Goteborgu i Kopenhadze. Pierwszy koncert na niemieckiej ziemi nie poszedł mi zbyt dobrze, ale jakoś go przeżyłem. Następnego dnia obudziłem się jednak z takimi bólami brzucha, że musiałem pojechać do szpitala...".

Reklama

"Nie chcę wdawać się w szczegóły, ale wszystko wskazuje na to, że czasy spożywania alkoholu dla mnie się już skończyły. Nie jest wesoło i muszę doprowadzić się do stanu używalności. Chciałbym przy okazji przeprosić niemieckich fanów, że ich zawiodłem. Cóż, włączył mi się na chwilę kurs na samozniszczenie..." - tłumaczy Shane, który wraz z kolegami pracuje już nad nowym albumem Napalm Death i przygotowuje się do europejskiej trasy promującej drugą płytę Lock Up.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Napalm Death | Lock Up
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama