Reklama

Misfits bez wokalisty i perkusisty

Amerykańska legenda horror-punka, grupa Misfits, ma poważne kłopoty personalne. Po koncercie w Orlando na Florydzie, 25 października, zespół opuścili wokalista Michael Graves i perkusista Dr. Chud. Ich następcy na razie nie są znani. Do zajścia doszło na trasie z okazji 25. rocznicy powstania grupy.

Amerykańska legenda horror-punka, grupa Misfits, ma poważne kłopoty personalne. Po koncercie w Orlando na Florydzie, 25 października, zespół opuścili wokalista Michael Graves i perkusista Dr. Chud. Ich następcy na razie nie są znani. Do zajścia doszło na trasie z okazji 25. rocznicy powstania grupy.

Informacja ta spadła na fanów Misfits niczym grom z jasnego nieba. Trasa przebiegała bowiem bez zarzutu do momentu koncertu w "House Of Blues" w Orlando. Podczas występu pojawiły się kłopoty ze sprzętem, a sfrustrowany zaistniałą sytuacją gitarzysta Doyle po prostu zszedł ze sceny. Fani grupy wyczuli, że w zespole nie dzieje się najlepiej i przeczucie ich nie zawiodło. Kilka dni później na oficjalnej stronie Misfits pojawiła się informacja o odejściu wokalisty i perkusisty. Podobno Graves już wcześniej zapowiedział, iż odejdzie w Halloween i słowa dotrzymał.

Reklama

Secesja nie oznacza rozpadu Misfits. Doyle i Jerry Only, basista, grający w zespole od początku jego istnienia, zwerbowali na kilka koncertów oryginalnego bębniarza Joeya Image'a. Wokalnie kilka razy zaprezentował się Zoli Teglas z grupy Ignite, lecz nie zostanie on najprawdopodobniej stałym członkiem Misfits. Do końca tournee skład zespołu będzie zapewne zmieniać się jeszcze wiele razy.

Starzy fani grupy zapewne z niecierpliwością będą oczekiwać doniesień o rozmowach z Glennem Danzigiem, który wraz z Jerrym zakładał Misfits w 1975 roku. Wprawdzie niedawno potężnie zbudowany wokalista zapewniał, że nie ma mowy o jego powrocie do grupy, ale nie tacy artyści zmieniali już zdanie, gdy zaoferowano im odpowiednią sumę w twardej walucie.

Misfits reaktywowali się w 1996 roku. Wydali dwa albumy - "American Psycho" (1997) i "Famous Monsters" (1999).

Należy być chyba dobrej myśli. Notka na stronie internetowej Misfits, dotycząca odejścia muzyków, kończy się zdaniem: "Evil Never Dies" - zło nie umiera nigdy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Misfits | wokalista | kłopoty | orlando | perkusista
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy