Michael Jackson: Był pijany czy trzeźwy?
Seria koncertów "This Is It" w Londynie miała być pożegnaniem Michaela Jacksona ze sceną - zeznał jeden ze świadków w toczącym się procesie w sprawie śmierci Króla Popu.
Przypomnijmy, że matka piosenkarza Katherine Jackson w imieniu spadkobierców Michaela Jacksona wytoczyła proces firmie AEG Live. Powódka uważa, że promotorzy koncertowi nie zważając na dramatyczny stan zdrowia Michaela Jacksona, zza wszelką cenę chcieli doprowadzić do występów. To skończyło się tragedią.
Podczas kolejnej rozprawy przed sądem zeznawał Paul Gongaware, jeden z prezesów AEG Live. Jak powiedział, koncerty "This Is It" w Londynie miała być ostatnimi w karierze Króla Popu. Występy miały przynieść zadłużonemu piosenkarzowi miliony dolarów zarobku i uczynić najpopularniejszym artystą na świecie.
Świadek przyznał, że początkowo planowano jedynie 10 koncertów. Później ta liczba wzrosła do 31, a następnie do aż 50. Wszystko to z powodu niesamowitego zainteresowanie biletami na występy Michaela Jacksona, ale też z powodu ego artysty. Piosenkarz chciał bowiem przebić osiągnięcie Prince'a, który wcześniej wystąpił w Londynie w krótkim przedziale czasu aż 21-krotnie.
Paul Gongaware zadeklarował również, że podczas słynnej konferencji prasowej w Londynie w 2009 roku Michael Jackson był trzeźwy i w znakomitej formie. To zeznanie przeczy treści korespondencji szefów AEG Live. Tuż przed słynną konferencją Randy Phillips napisał, że stara się otrzeźwić "pijanego i załamanego" piosenkarza, który zamknął się w garderobie i nie chce jej opuścić.
"Krzyczałem na niego tak głośno, że aż trzęsły się ściany. Był emocjonalnie sparaliżowany i nie wierzył we własne siły" - pisał wówczas jeden z szefów AEG Live.
Paul Gongaware stwierdził natomiast przed sądem, że Michael Jackson nie był pijany.
"On po prostu nie lubił tego typu wydarzeń. Był podekscytowany i prosił mnie, by litery na teleprompterze były jak największe, bo zapomniał okularów" - wspomina świadek.
Wreszcie Paul Gongaware, który współpracował w Michaelem Jacksonem podczas trasy koncertowej "HIStory Tour" w latach 1996 i 1997 oświadczył, że nie miał pojęcia o problemach artysty z narkotykami. Te słowa współgrają z linią obrony AEG Live. Prawnicy pozwanych chcą bowiem udowodnić, że śmierć wokalisty była tylko i wyłącznie jego winą.