Reklama

Miał wizerunek imprezowicza i kobieciarza. Jaki naprawdę był Elvis? Takiego go nie znano

Media wykreowały wizerunek Elvisa, który uwodził kobiety i był królem rock and rolla. Jego przyrodni brat na życie gwiazdora rzuca jednak zupełnie inne światło. Elvis miał być głęboko wierzący, a o modlitwach do Boga miał nie zapomnieć nawet u szczytu sławy.

Media wykreowały wizerunek Elvisa, który uwodził kobiety i był królem rock and rolla. Jego przyrodni brat na życie gwiazdora rzuca jednak zupełnie inne światło. Elvis miał być głęboko wierzący, a o modlitwach do Boga miał nie zapomnieć nawet u szczytu sławy.
Przyrodni brat Elvisa opowiedział o tym, jaki naprawdę był gwiazdor /Keystone /Getty Images

Jesienią 2022 roku Billy Stanley wydał książkę, w której opowiedział o swojej relacji z królem rock and rolla. "The Faith of Elvis" opowiadała m.in. o głębokiej wierze słynnego na całym świecie wokalisty.

Mężczyzna znał go od siódmego roku życia, kiedy to ojciec Elvisa - Vernon - poślubił jego matkę Dee. Presley w ten sposób zyskał trzech przyrodnich braci (oprócz Billy'ego byli to też Ricky i David).

Reklama

Stało się to w 1960 roku. 25-letni Presley zakończył oficjalnie służbę wojskową. Był już też gwiazdą kina oraz muzyki (m.in. dzięki takim przebojom jak "Heartbreak Hotel" i "Love Me Tender".

Głęboko wierzący Elvis. Takiego nie znali go ludzie

Billy Stanley w swojej książce wspominał m.in. o tym, że Elvis udzielał mu ważnych rad dotyczących związków, mówił o mu o szacunku wobec kobiet. "Bądź opiekuńczy, rozśmieszaj je. Jeśli potrafisz to robić , będą kochać się na zawsze. Z Bogiem wszystko jest możliwe" - cytował swojego starszego przyrodniego brata.

Mężczyzna wspominał również, jak Elvis zabierał swoich braci na modlitwy przed snem oraz wspólne czytanie Biblii. "Niezwykłym doświadczeniem było mieć Elvisa jako nauczyciela w szkółce niedzielnej" - stwierdzał. Według Stanleya wizerunek "króla" jako playboya zmagającego się z różnymi uzależnieniami, nie był do końca prawdziwy. Gwiazdor miał w każdej chwili zwątpienia odwoływać się do Boga i szukać w nim siły.

"We wszystkim polegał na Bogu. Z niego czerpał swoją siłę. Elvis był wdzięczny za to, co od Niego dostał. Codziennie dziękował Bogu i nieustannie szukał bożego przewodnictwa poprzez modlitwę i czytanie Biblii" - wspominał Stanley w książce, którą cytował "The Guardian".

Przyrodni brat Elvisa przywołał również historię, gdy zapytał go o to, dlaczego zmawia modlitwę zaraz przed wyjściem na koncert. "To uspokaja moje nerwy, chcę też, aby Bóg błogosławił mój koncert, abym dobrze wypadł" - miał powiedzieć.

Pobożny, ale nie odwiedzał świątyń. Miał ważny powód

Mimo ogromnej pobożności Elvis unikał kościołów i mszy. I oto został również zapytany przez swojego bliskiego. Król rock and rolla odpowiedział wtedy z rozbrajającą szczerością o powodzie, dla którego unika wizyt na nabożeństwach: "Obawiam się, że jeśli bym tam wszedł, wszyscy zwrócą większą uwagę na mnie niż na księdza".

"Wszyscy patrzyli na jego blichtr i przepych. Nigdy nie spojrzeli na tego człowieka i nie próbowali zrozumieć jego wiary. Kiedy spędzasz z kimś 17 lat, poznajesz go całkiem dobrze" - cytuje Stanleya "The Guardian".

Elvis zmarł 16 sierpnia 1977 roku w wieku 42 lat. "Życie chrześcijan zawsze jest pod lupą, ale życie Elvisa ze względu na to, że był gwiazdą, było pod mikroskopem. Było mu ciężko. Jak to lubię ujmować... Miał diabła na jednym ramieniu, a na drugim Boga. I była to ciągła walka w jego głowie" - podsumował Stanley.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Elvis Presley
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy