Ma za sobą dramatyczną przeszłość. "Od siedmiu lat jestem czysty"

Krzysztof Zalewski w podcaście "WojewódzkiKędzierski” podzielił się trudnymi chwilami ze swojego życia prywatnego. Dwadzieścia lat temu stracił mamę, a w tym samym czasie zerwała z nim narzeczona. Wyznał także, że od 7 lat jest "czysty”.

Krzysztof Zalewski
Krzysztof ZalewskiFilip RadwańskiAKPA

Krzysztof Zalewski zdobył ogromną popularność w ciągu ostatnich lat. Na swoim koncie ma albumy "Zelig", "Złoto", "Zalewski śpiewa Niemena", "Zabawa" oraz koncertowy krążek w ramach MTV Unplugged. Piosenkarz zapowiedział płytę na jesień tego roku, którą promują single "ZGŁOWY", "Kochaj" i "Roboty". 

W podcaście "WojewódzkiKędzierski" było nieco mniej o muzyce. Artysta zdecydował się podzielić chwilami, które odcisnęły piętno na jego życiu.

Krzysztof Zalewski o śmierci mamy: "To był silny cios"

Muzyk już wcześniej podzielił się trudnym wyznaniem w wywiadzie z EskąROCK. Wówczas wieść o diagnozie guza mózgu u jego mamy określił jako "najcięższą w swoim życiu". W rozmowie z Wojewódzkim i Kędzierskim okazuje się, że w tamtym czasie nikomu o tym nie mówił, a jednocześnie brał udział w programie "Idol".

"Miałem cięższe chwile. Jak widzieliśmy się w 'Idolu' - nikomu o tym nie mówiłem - tylko Paweł Jóźwicki wiedział. Moja mama leżała w szpitalu - czekała na drugą operację guza mózgu, której już nie chcieli zrobić, bo on był nieoperacyjny, ale rodzina się uparła. Zacieszałem w telewizorze, po czym wsiadałem w pociąg czy samochód i jechałem do szpitala, do mamy" - wyjawił.

Piosenkarz nie umiał poradzić sobie ze stratą mamy, pomimo że długo starał się przygotowywać do jej śmierci. Przyznał, że dopiero po 19 latach nauczył się o tym rozmawiać.

"Dwa lata po 'Idolu' - te lata mama spędziła przykuta do łóżka, w połowie sparaliżowana w domu. Po dwóch latach mama zmarła. Dla 20-letniego chłopca, który wychował się tylko z mamą, to był silny cios. Z drugiej strony też miałem dwa lata, żeby się na to przygotować. Wiedziałem, że to nadejdzie. To nie było nagłe" - wyznaje.

Wtedy próbował wypierać z siebie traumatyczny fakt. W tym samym czasie rozstał się ze swoją narzeczoną i nagrał płytę, która nie osiągnęła wystarczającej popularności, aby przynieść mu sławę.

"Wtedy też rozstałem się z narzeczoną. Miałem narzeczoną w wieku 20 lat. To też było bolesne. A z trzeciej strony zaznałem tej chwilowej sławy. Panie w mięsnym dostawały apopleksji, jak mnie widziały, bo przecież byłem w telewizji. Ale płytę nagrałem średnią, więc półtora roku później nikt o mnie nie pamiętał. To też było dosyć ciężkie"- mówi.

Zalewski o ciężkich chwilach w życiu. "Od ponad siedmiu lat jestem czysty"

Okazuje się, że Zalewski niegdyś nadużywał alkoholu, z którym sobie nie radził. Czasem po nim zachowywał się nieprzewidywalnie.

"Włączała mi się autoagresja. Miałem taki pomysł, będąc drobnym kolesiem, zaczepić największego karka, jakiego zdołałem zobaczyć - np. ochroniarza w klubie - i sprzedać mu blachę. Wtedy dostawałem w ryj albo mnie wynosili (...) Dlatego nie piję. Niedobrze znoszę alkohol. To nie było powtarzalne. Czasami byłem męczybułą - włączało mi się to, byłem nieznośny" - wyjawił.

Wokalista zaskoczył wyznaniem związanym ze szpitalem psychiatrycznym, do którego sam się zgłosił 12 lat temu.

"Byłem na wakacjach w psychiatryku 12 lat temu - zamknięty z wariatami  przez dwa miesiące, więc chyba to była poważna sytuacja. (...) Wyszedłem z wakacji i zacząłem wydawać płyty. To nie znaczy, że byłem zupełnie czysty. Miałem wpadki. To był proces. Od ponad siedmiu lat jestem czysty od wszystkiego - i dobrze mi z tym" - zdradził.

Zalewski: "To ja muszę się sobą zaopiekować"

Okazuje się, że piosenkarz nigdy nie przepadał za imprezami, nawet w momencie popadania w uzależnienie. Niedawno spróbował ponownie wybrać się do klubu.

"Nawet jak piłem grubo, to też zawsze wolałem bawić się w małym gronie. Nawet ostatnio stwierdziłem, że jestem taki pozamykany i siedzę sam - może powinienem wyjść do ludzi. Zadzwoniłem do Kuby Karasia (on jest znany z tego, że chodzi po klubach) i powiedziałem: weź mnie gdzieś ze sobą na imprezę (...) Zapłaciłem 100 zł za wjazd, wytrzymałem 18 sekund i odwróciłem się na pięcie i wyszedłem" - relacjonuje.

Zalewski nie czerpie żadnej przyjemności z przebywania na większych imprezach. Narzeka na skrajnie głośną muzykę, przez którą nie można z nikim porozmawiać.

"Piekło musi tak wyglądać (...) łokciem się przepychasz ani z nikim pogadać. Atmosferę mam chłonąć z hałasu i spoconych ciał? Okropne!" - mówi.

Po długich latach dotarło do niego, że powinien zadbać o siebie. Planuje też bardziej doceniać siebie

"Dotarło do mnie po latach terapii rozmaitych, że to ja muszę się sobą zaopiekować. (...) Oczekiwanie od innych, od świata, że ta dziura w duszy, którą noszę po jakichś dziecinnych traumach - nie, to ja muszę siebie utulić, ukochać, zaopiekować się sobą. Nikt tego nie zrobi za mnie i nie mogę tego oczekiwać od świata" - podsumował.

Krzysztof Zalewski przed próbą do Sopot Hit Festiwalu opowiedział o nowej muzyce i nadchodzących koncertachINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas