Ma za sobą dramatyczną przeszłość. "Od siedmiu lat jestem czysty"
Krzysztof Zalewski w podcaście "WojewódzkiKędzierski” podzielił się trudnymi chwilami ze swojego życia prywatnego. Dwadzieścia lat temu stracił mamę, a w tym samym czasie zerwała z nim narzeczona. Wyznał także, że od 7 lat jest "czysty”.
Krzysztof Zalewski zdobył ogromną popularność w ciągu ostatnich lat. Na swoim koncie ma albumy "Zelig", "Złoto", "Zalewski śpiewa Niemena", "Zabawa" oraz koncertowy krążek w ramach MTV Unplugged. Piosenkarz zapowiedział płytę na jesień tego roku, którą promują single "ZGŁOWY", "Kochaj" i "Roboty".
W podcaście "WojewódzkiKędzierski" było nieco mniej o muzyce. Artysta zdecydował się podzielić chwilami, które odcisnęły piętno na jego życiu.
Krzysztof Zalewski o śmierci mamy: "To był silny cios"
Muzyk już wcześniej podzielił się trudnym wyznaniem w wywiadzie z EskąROCK. Wówczas wieść o diagnozie guza mózgu u jego mamy określił jako "najcięższą w swoim życiu". W rozmowie z Wojewódzkim i Kędzierskim okazuje się, że w tamtym czasie nikomu o tym nie mówił, a jednocześnie brał udział w programie "Idol".
"Miałem cięższe chwile. Jak widzieliśmy się w 'Idolu' - nikomu o tym nie mówiłem - tylko Paweł Jóźwicki wiedział. Moja mama leżała w szpitalu - czekała na drugą operację guza mózgu, której już nie chcieli zrobić, bo on był nieoperacyjny, ale rodzina się uparła. Zacieszałem w telewizorze, po czym wsiadałem w pociąg czy samochód i jechałem do szpitala, do mamy" - wyjawił.
Zobacz również:
- Michał Rudaś zachęca do głębokiego oddechu. Co już wiemy o płycie "Płyń"?
- Mało kto pamięta ten epizod z TVN-u. Tak wyglądała Barbara Kurdej-Szatan w "X Factor"
- To ostatnia szansa żeby ich zobaczyć! Koncert Sepultury w Polsce
- Piosenki Dawida Kwiatkowskiego zniknęły z serwisów muzycznych. "To nie jest zależne ode mnie"
Piosenkarz nie umiał poradzić sobie ze stratą mamy, pomimo że długo starał się przygotowywać do jej śmierci. Przyznał, że dopiero po 19 latach nauczył się o tym rozmawiać.
"Dwa lata po 'Idolu' - te lata mama spędziła przykuta do łóżka, w połowie sparaliżowana w domu. Po dwóch latach mama zmarła. Dla 20-letniego chłopca, który wychował się tylko z mamą, to był silny cios. Z drugiej strony też miałem dwa lata, żeby się na to przygotować. Wiedziałem, że to nadejdzie. To nie było nagłe" - wyznaje.
Wtedy próbował wypierać z siebie traumatyczny fakt. W tym samym czasie rozstał się ze swoją narzeczoną i nagrał płytę, która nie osiągnęła wystarczającej popularności, aby przynieść mu sławę.
"Wtedy też rozstałem się z narzeczoną. Miałem narzeczoną w wieku 20 lat. To też było bolesne. A z trzeciej strony zaznałem tej chwilowej sławy. Panie w mięsnym dostawały apopleksji, jak mnie widziały, bo przecież byłem w telewizji. Ale płytę nagrałem średnią, więc półtora roku później nikt o mnie nie pamiętał. To też było dosyć ciężkie"- mówi.
Zalewski o ciężkich chwilach w życiu. "Od ponad siedmiu lat jestem czysty"
Okazuje się, że Zalewski niegdyś nadużywał alkoholu, z którym sobie nie radził. Czasem po nim zachowywał się nieprzewidywalnie.
"Włączała mi się autoagresja. Miałem taki pomysł, będąc drobnym kolesiem, zaczepić największego karka, jakiego zdołałem zobaczyć - np. ochroniarza w klubie - i sprzedać mu blachę. Wtedy dostawałem w ryj albo mnie wynosili (...) Dlatego nie piję. Niedobrze znoszę alkohol. To nie było powtarzalne. Czasami byłem męczybułą - włączało mi się to, byłem nieznośny" - wyjawił.
Wokalista zaskoczył wyznaniem związanym ze szpitalem psychiatrycznym, do którego sam się zgłosił 12 lat temu.
"Byłem na wakacjach w psychiatryku 12 lat temu - zamknięty z wariatami przez dwa miesiące, więc chyba to była poważna sytuacja. (...) Wyszedłem z wakacji i zacząłem wydawać płyty. To nie znaczy, że byłem zupełnie czysty. Miałem wpadki. To był proces. Od ponad siedmiu lat jestem czysty od wszystkiego - i dobrze mi z tym" - zdradził.
Zalewski: "To ja muszę się sobą zaopiekować"
Okazuje się, że piosenkarz nigdy nie przepadał za imprezami, nawet w momencie popadania w uzależnienie. Niedawno spróbował ponownie wybrać się do klubu.
"Nawet jak piłem grubo, to też zawsze wolałem bawić się w małym gronie. Nawet ostatnio stwierdziłem, że jestem taki pozamykany i siedzę sam - może powinienem wyjść do ludzi. Zadzwoniłem do Kuby Karasia (on jest znany z tego, że chodzi po klubach) i powiedziałem: weź mnie gdzieś ze sobą na imprezę (...) Zapłaciłem 100 zł za wjazd, wytrzymałem 18 sekund i odwróciłem się na pięcie i wyszedłem" - relacjonuje.
Zalewski nie czerpie żadnej przyjemności z przebywania na większych imprezach. Narzeka na skrajnie głośną muzykę, przez którą nie można z nikim porozmawiać.
"Piekło musi tak wyglądać (...) łokciem się przepychasz ani z nikim pogadać. Atmosferę mam chłonąć z hałasu i spoconych ciał? Okropne!" - mówi.
Po długich latach dotarło do niego, że powinien zadbać o siebie. Planuje też bardziej doceniać siebie
"Dotarło do mnie po latach terapii rozmaitych, że to ja muszę się sobą zaopiekować. (...) Oczekiwanie od innych, od świata, że ta dziura w duszy, którą noszę po jakichś dziecinnych traumach - nie, to ja muszę siebie utulić, ukochać, zaopiekować się sobą. Nikt tego nie zrobi za mnie i nie mogę tego oczekiwać od świata" - podsumował.