Reklama

Limp Bizkit nie zagrał w "Spodku"

Spory zawód przeżyło blisko pięć tysięcy fanów amerykańskiej grupy Limp Bizkit przybyłych w poniedziałek, 22 marca, do katowickiego "Spodka". Pierwszy koncert zespołu w Polsce nie odbył się. Organizatorzy dostali przed imprezą sygnał o podłożeniu bomby, ale widzom powiedziano, iż występ nie dojdzie do skutku z powodu choroby Freda Dursta, lidera Limp Bizkit.

Co stanie się z biletami, za które fani musieli słono zapłacić? Organizator koncertu, firma Odyssey, poinformowała, iż być może odbędzie się on w innym terminie.

"Pracujemy intensywnie nad tym, by koncert mógł się odbyć w innym terminie. Myślę, że sytuacja wyjaśni się w ciągu 48 godzin. Jeżeli koncert się nie odbędzie, zwrócimy widzom pieniądze" - powiedziała Małgorzata Haisig z Odysseya.

Limp Bizkit miał wejść na scenę o godzinie 21:00. Zespół się nie pojawił, zaś po 40 minutach oczekiwania ogłoszono, że Durst jest chory i trafił do szpitala. Dodano, że koncert zostanie przełożony na inny termin.

Reklama

"Taki komunikat ustaliliśmy z policją. Chodziło o to, żeby nie wywołać niepotrzebnej paniki, by ewakuacja przebiegła spokojnie i nikomu nie spadł włos z głowy. Bardzo nam przykro z powodu tej całej sytuacji" - podkreśliła Haisig.

Publiczność nie kryła jednak oburzenia i pod adresem organizatorów poleciały przekleństwa.

"Paranoja, trzymali nas tu półtorej godziny i dopiero teraz łaskawie odwołują koncert. Zapraszamy do szatni" - mówił jeden z fanów w rozmowie z katowicką "Gazetą Wyborczą".

Komisarz Piotr Bieniak z biura prasowego katowickiej policji potwierdził dziennikowi informację o bombie. Twierdził, że w "Spodku" trwa ewakuacja, a na miejscu są pirotechnicy.

Dziennikarze "Gazety Wyborczej" jednak nie zauważyli oznak ewakuacji.

"Ewakuacji jednak nie zauważyliśmy. Wiele osób jeszcze pół godziny po ogłoszeniu komunikatu spokojnie spacerowało po płycie Spodka. Z zaciekawieniem przyglądali się, jak technicy zwijają sprzęt ze sceny. Nie wiedzieli, że o 21.40 muzycy już wygodnie siedzieli w autobusach, opuszczających teren Spodka" - czytamy w dzienniku.

Muzycy Limp Bizkit przyjęli sytuację spokojnie i szybko opuścili "Spodek".

Dzień przed przyjazdem do Polski zespół zaprezentował się fanom w Wiedniu. Na wtorek, 23 marca, zespół ma zaplanowany koncert w Budapeszcie.

Oficjalna strona Limp Bizkit na razie milczy na temat odwołania polskiego koncertu.

Policja poszukuje sprawcy alarmu. Bomby w "Spodku" nie znaleziono.

(PAP/"Gazeta Wyborcza"/cgm)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Limp Bizkit | bomby | koncert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy