Krzysztof Skiba wygrał proces z TVP. "Musi mnie przeprosić"
Oprac.: Oliwia Kopcik
Krzysztof Skiba poinformował, że zapadł wyrok w sprawie filmu Sylwestra Latkowskiego "Nic się nie stało". Według informacji zawartych w filmie Skiba miał wiedzieć o wykorzystywaniu nastolatek w sopockiej Zatoce Sztuki.
O końcu sprawy z filmem "Nic się nie stało" Krzysztof Skiba poinformował za pośrednictwem mediów społecznościowych.
"Sąd Apelacyjny uznał, że w sposób rażący naruszono moje prawa do dobrego wizerunku, pomawiając mnie bez żadnych dowodów. Co najbardziej zabawne, prawnicy TVP bronili się, mówiąc, że nie zrozumiałem filmu, gdyż w tym filmie nie ma żadnych sugestii, abym miał coś wspólnego z opisywaną aferą" - przekazał.
"Na mocy wygranego procesu TVP musi mnie teraz przeprosić, publikując planszę o godz. 21 na antenie Jedynki, film Latkowskiego dostępny na kanale YT opatrzyć odpowiednią informacją oraz zapłacić odszkodowanie finansowe (70 tys. zł plus odsetki)" - poinformował.
Muzyk dodał też, że jest to pierwszy wygrany proces w tej sprawie. "W sądach toczą się jeszcze rozprawy innych osób, które również poczuły się pomówione obrazem emitowanym w TVP" - dodał, wyliczając, że do sądu zwrócili się też m.in. Kuba Wojewódzki, Borys Szyc i Radosław Majdan.
Film "Nic się nie stało" - o co chodzi?
W filmie "Nic się nie stało" Latkowski poruszył sprawę "łowcy nastolatek z Trójmiasta", związanego z sopocką Zatoką Sztuki. "Sama historia 'Łowcy nastolatek' była prawdziwa i wielokrotnie wcześniej opisywana przez media (napisano na ten temat kilkaset artykułów, wydano książkę i nakręcono film dokumentalny).
Nowością filmu Latkowskiego, która zapewniła mu niesłychany rozgłos, była insynuacja, że znane osoby, które bywały lub występowały w Zatoce Sztuki, wiedziały lub uczestniczyły w procederze wykorzystywania nieletnich dziewcząt. W tym kontekście pojawiło się w filmie także moje zdjęcie" - opisuje Skiba, dodając, że nie było żadnych dowodów, które miałyby potwierdzać związek muzyka ze sprawą.
"Cała sprawa filmu Latkowskiego ma drugie dno. Był to czas, gdy głośno mówiono o licznych skandalach pedofilskich w kościele katolickim. TVPiS zamówiło więc film, który miał odwrócić uwagę od tych skandali i rzucić cień podejrzenia na znane osoby ze świata kultury. Mnie i kilkanaście innych osób potraktowano niezwykle instumentalnie, wklejając nasze zdjęcia w śliską, pedofilską narrację" - podsumował.