Reklama

Kolejne problemy Tilla Lindemanna. Straci na tym fortunę?

Coraz więcej czarnych chmur zbiera się nad głową frontmana zespołu Rammstein, oskarżanego przez młode kobiety o niewłaściwe zachowania seksualne. Choć członkowie grupy wspierają swojego wokalistę i autora tekstów, odcinając się przy tym od jego rzekomych ekscesów seksualnych, Kiepenheuer & Witsch, firma z Kolonii, w której Lindemann wydał swoje ostatnie dwa tomiki poezji, oświadczyła, że zrywa z nim współpracę.

Coraz więcej czarnych chmur zbiera się nad głową frontmana zespołu Rammstein, oskarżanego przez młode kobiety o niewłaściwe zachowania seksualne. Choć członkowie grupy wspierają swojego wokalistę i autora tekstów, odcinając się przy tym od jego rzekomych ekscesów seksualnych, Kiepenheuer & Witsch, firma z Kolonii, w której Lindemann wydał swoje ostatnie dwa tomiki poezji, oświadczyła, że zrywa z nim współpracę.
Till Lindemann jest wokalistą i liderem zespołu Rammstein /Tristar Media/WireImage /Getty Images

"Z szokiem śledziliśmy publiczne zarzuty wysuwane wobec Tilla Lindemanna w ciągu ostatnich kilku dni. Nasze współczucie i szacunek kierujemy do kobiet dotkniętych tą patologią" - można przeczytać w oświadczeniu podpisanym przez dyrektorkę wydawniczą i członkinię zarządu Kerstin Gleba. W dalszych słowach redaktorka wyjaśnia, że w prasie ujawniono m.in. istnienie filmu pornograficznego, "w którym Till Lindemann celebruje przemoc seksualną wobec kobiet z użyciem wydanej przez Kiepenheuer & Witsch w 2013 roku książki 'In stillen Nächten' jego autorstwa (w Polsce ukazała się w 2014 r. nakładem wydawnictwa Kagra, pod tytułem 'Ciche Noce. Wiersze' - przyp. red.)".

Reklama

Wydawnictwo zdecydowanie potępiło takie postępowanie rockmana. "Postrzegamy to jako rażące naruszenie zaufania i lekkomyślne działanie przeciwko wartościom, które reprezentujemy" - dodano w oświadczeniu - "Z naszego punktu widzenia Till Lindemann przekracza nieprzekraczalne granice w kontaktach z kobietami. Zdecydowaliśmy się zakończyć naszą współpracę z Tillem Lindemannem ze skutkiem natychmiastowym, ponieważ nasze zaufanie do autora zostało bezpowrotnie zniszczone".

Ponadto, jak poinformował serwis internetowy czasopisma "The Hollywood Reporter", niemiecka sieć drogerii Rossmann wycofała perfumy marki Rammstein, które występują pod nazwami "Sex", "Pussy" i "Cocaine", ze swoich sklepów fizycznych i internetowych.

Afera wokół lidera zespołu Rammstein - o co chodzi?

Przypomnijmy, że Lindemann został po raz pierwszy oskarżony o napaść seksualną przez Irlandkę Shelby Lynn, która z koncertu Rammstein w Wilnie (22 maja) wróciła obolała i posiniaczona. Kobieta stwierdziła na Twitterze, że została zaatakowana przez Lindemanna przed koncertem, a wcześniej najprawdopodobniej odurzona narkotykiem umieszczonym w drinku, którym ją poczęstowano na imprezie przedkoncertowej. Jej relacja została następnie nagłośniona przez niemieckie media, w tym "Berliner Zeitung", "Süddeutsche Zeitung", "Die Welt" i "Bild".

Shelby Lynn również dodawała kolejne szczegóły w postach na Twitterze, opisując m.in. jak to zatrudniona przez zespół tzw. dyrektorka castingu Aliona Makiejewa rekrutuje w sieci (głównie za pomocą mediów społecznościowych) ładne kobiety w wieku ok. 20 lat do stania przed sceną w tzw. strefie Row Zero. Z tej grupy wybierane są też te, które zaprasza się na zakrapiane imprezy.

Ona również przed wileńskim koncertem otrzymała takie zaproszenie. Wyjaśniła, że Joe Letz, członek pobocznego projektu Rammstein Lindemann, eskortował ją i grupę kobiet na imprezę przedkoncertową. Wcześniej musiały zostawić smartfony na stole, a na miejscu były już napoje alkoholowe. Stwierdziła, że wypiła tylko dwa drinki, po których czuła się bardzo odurzona. Dlatego podejrzewa, że dosypano jej tzw. "pigułki gwałtu". Letz miał ją wówczas poinformować o osobistym zaproszeniu od Lindemanna i zapewnić, że nie chodzi o seks. Ok. 20:00 została zaprowadzona na spotkanie z frontmanem do pomieszczenia pod sceną. Twierdzi, że widząc na co się zanosi, powiedziała, że nie chce uprawiać seksu, na co on miał wybuchnąć gniewem i mocno ją ścisnąć (stąd siniaki na ciele). Po czym wyszedł. Prawdopodobnie... bo Shelby Lynn przyznała też, że niewiele pamięta z tego wydarzenia.

Ostatecznie spotkała się z wieloma zarzutami fanów zespołu i samego frontmana, że zmyśla w celu zapewnienia sobie popularności (siniaki mogła sobie przecież zrobić sama), albo że po prostu za dużo wypiła i nikt jej niczego nie musiał dosypywać. Poza tym fanów Rammsteina bolało to, że przez nią wokalista uznawany jest za gwałciciela. "Nigdy nie twierdziłam, że mnie zgwałcił. Zaakceptował, że nie chcę uprawiać z nim seksu" - odpowiedziała na to na Twitterze.

Rammstein odpowiada na zarzuty

Rammstein po "wileńskim incydencie" opublikował na Twitterze krótkie oświadczenie, w którym odciął się od wskazanych przez Shelby Lynn praktyk. "W odniesieniu do zarzutów krążących w internecie na temat Wilna, wykluczamy możliwość, że coś takiego miało miejsce w naszym środowisku. Nie wiemy o żadnym oficjalnym dochodzeniu w tej sprawie" - głosił komunikat.

Po kilu dniach obfitujących w doniesienia o kolejnych młodych kobietach, które poskarżyły się na podobne traktowanie przed, w trakcie i po koncertach Rammsteina (dwie z nich opisały, jak Lindemannowi udało się wykorzystać je seksualnie), zespół pokusił się o dłuższe oświadczenie. "Publikacje z ostatnich dni wywołały irytację i pytania ze strony opinii publicznej, zwłaszcza naszych fanów. Zarzuty uderzyły w nas wszystkich bardzo mocno i traktujemy je bardzo poważnie. Naszym fanom mówimy: Ważne jest dla nas, abyście czuli się komfortowo i bezpiecznie na naszych koncertach - przed i za sceną. Potępiamy wszelkie wykroczenia i prosimy: nie osądzajcie publicznie tych, którzy wysunęli zarzuty. Masz prawo do swojego punktu widzenia. Ale my, zespół, też mamy prawo - nie być pochopnie osądzanym". Sprawa jest badana przez niemiecką prokuraturę, a serwis stacji "Deutsche Welle" informuje, że zespół również wynajął kancelarię prawną do sprawdzenia zarzutów.

Na razie nie ma mowy o przerwaniu trasy "Europe Stadium Tour", w trakcie której zespół ma zawitać także do Polski (30 i 31 lipca wystąpi na Stadionie Śląskim w Chorzowie). Na nadchodzących koncertach nie będzie już jednak imprez towarzyszących ani strefy Row Zero. Aliona Makiejewa, odpowiedzialna za przeprowadzanie castingów wśród atrakcyjnych fanek, została przez zespół zwolniona.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Till Lindemann | Rammstein
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy