Reklama

Kasia Moś: Od najmłodszych lat chciałam zmieniać los zwierząt

Wokalistka ma w domu pięć psów i dwa koty. Z wyjątkiem Coco – suczki w typie pekińczyka, pozostałe zwierzaki zostały przygarnięte ze schroniska, znalezione na ulicy bądź trafiły do niej z polecenia znajomych. Niemal wszystkie potrzebowały też natychmiastowej pomocy. Wokalistka od dzieciństwa staje w obronie pokrzywdzonych zwierząt, którym właściciele zgotowali prawdziwe piekło, angażuje się w akcje charytatywne i zachęca do adopcji czworonogów.

Wokalistka ma w domu pięć psów i dwa koty. Z wyjątkiem Coco – suczki w typie pekińczyka, pozostałe zwierzaki zostały przygarnięte ze schroniska, znalezione na ulicy bądź trafiły do niej z polecenia znajomych. Niemal wszystkie potrzebowały też natychmiastowej pomocy. Wokalistka od dzieciństwa staje w obronie pokrzywdzonych zwierząt, którym właściciele zgotowali prawdziwe piekło, angażuje się w akcje charytatywne i zachęca do adopcji czworonogów.
Kasia Moś dla zwierząt rozebrała sie w "Playboyu" /AP Photo/Efrem Lukatsky /East News

"To jest Mimi, piesek, którego zaadoptowaliśmy pół roku temu ze schroniska w Radomiu. On jest z programu "Misja Pies". W domu ma jeszcze czworo psiego rodzeństwa, jednego chłopczyka Felusia, Gagę, Zetkę i Coco, ma jeszcze kotka Manię i Milusia" - mówi agencji Newseria Lifestyle Kasia Moś, wokalistka.

Kasia Moś podkreśla, że nie wyobraża sobie życia bez zwierząt w swoim domu. Serce wokalistki zdobywają szczególnie te najbardziej pokrzywdzone przez życie. By zwrócić uwagę na prawa zwierząt i ich godne życie, wokalistka zdecydowała się na sesję dla "Playboya". Na zdjęciach wystąpiła z bezdomnymi psami czekającymi na kochające rodziny. Wszystkie miały więcej niż siedem lat, a takimi zwierzakami mało kto się interesuje.

Reklama

"Od najmłodszych lat postawiłam sobie za cel, żeby odrobinę zmieniać los chociaż paru zwierząt w moim najbliższym moim otoczeniu. I tak staram się żyć, tak staram się postępować, nie przechodzę obojętnie wobec krzywdy jakiegokolwiek zwierzęcia czy to ptaszek, gołąbek, piesek, kotek, nieważne, zawsze pomagam. Tak zostałam wychowana" - mówi Kasia Moś.

Pupile wokalistki zaakceptował i pokochał również jej partner.

"Całe szczęście mam takiego faceta, który mówi: Kasia, tak, pieski jak najbardziej tak, więc akurat jestem szczęściarą. Poza tym taki facet, który powie: pieski nie, a ty tak, to znaczy, że to nie jest ten facet. Maciek też bardzo kocha zwierzęta, też jest bardzo wrażliwy i cieszy się, że są" - mówi Kasia Moś.

Moś przyznaje jednak, że licznych zobowiązań zawodowych i opieki nad pupilami nie udałoby się pogodzić bez pomocy rodziny.

"Moja mama i moja ciocia mają nie tylko do ogarnięcia siedem naszych zwierząt, lecz także mają również do ogarnięcia Lalusia, czyli pieska z Ukrainy bez przednich nóg, którego zaadoptowaliśmy. Mają Bubu, mieszankę jamnika z nie wiadomo czym, zupełnie dziwna rasa, dziwna mikstura się z niego zrobiła. Oprócz tego jest jeszcze Zośka, do tego królik Trusia. Gdy moja kuzynka przywiezie koty, są jeszcze trzy koty. Serdecznie zapraszamy do Mszany Dolnej, do naszego domku, naprawdę bardzo sympatycznie, cichutko tam jest" - zapewnia Kasia Moś.

Newseria Lifestyle
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Moś
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy