Justin Timberlake nie przyznaje się do winy. Wynik procesu wciąż niepewny
Justin Timberlake stanowczo nie przyznaje się do winy w sprawie jazdy samochodem pod wpływem. Sprawa wciąż budzi duże zainteresowanie mediów, a adwokat piosenkarza kontynuuje obronę, wskazując na liczne błędy proceduralne ze strony policji. Przesłuchania będą kontynuowane w nadchodzących tygodniach, a wynik sprawy pozostaje niepewny.
W czerwcu tego roku Justin Timberlake został aresztowany po tym, jak policja przyłapała go prowadzącego BMW z 2025 roku prawdopodobnie w stanie nietrzeźwym.
Artysta nie zatrzymał się przed znakiem stopu i nie utrzymywał się swojego pasa ruchu. Oficer z komendy w Sag Harbor opisał Timberlake'a jako osobę "niezdolną do utrzymania skupienia", dodając, że miał spowolnioną mowę, słabo wypadł na standaryzowanych testach trzeźwości i tracił wyraźnie równowagę.
Tymczasem na przesłuchaniu pod koniec lipca adwokat Timberlake'a Edward Burke zakwestionował zarzuty, twierdząc, że piosenkarz nie powinien był zostać aresztowany. Burke stwierdził, że "policja popełniła szereg bardzo poważnych błędów w tej sprawie".
Na kolejnym przesłuchaniu w piątek, 2 sierpnia, Burke ponownie podkreślił, że Timberlake był trzeźwy w momencie aresztowania.
Timberlake obecnie przebywa na europejskiej trasie koncertowej promującej jego najnowszy album "Everything I Thought It Was". Piątkowe przesłuchanie obyło się po tym, jak adwokat Timberlake'a wskazał na błędy w dokumentacji podczas wcześniejszego stawiennictwa przed sądem.
Kolejne spotkanie w sprawie odbędzie się 9 sierpnia, choć Timberlake nie musi brać w niej udziału.