Guova: Kto się nie rozwija, ten się cofa
- Marzyłam o tym, żeby moje kawałki hulały w radiu. Zresztą, pod kątem tego, co teraz robię i w jakim kierunku chcę się rozwijać - Sony jest idealne. Trochę rapu, trochę popu, trochę elektroniki. Nowi słuchacze, nowe inspiracje, nowe możliwości - mówi Guova w rozmowie z Interią. Raperka w naszym wywiadzie opowiedziała również m.in. o łączeniu zwykłej pracy z karierą muzyczną, a także o jej perypetiach wydawniczych w poprzednich latach.
"Jest 2017 i przyszedł czas na właściwy debiut Guovy. Artystki dojrzalszej, świadomej obranej drogi i kierunku" - tak płytę "Headliner" zapowiadała wytwórnia Sony, z którą raperka nawiązała współpracę. 15 nowych utworów pokazują Guovę od nowej, nieznanej dotąd strony. Raperkę wsparli producenci - Essex, Rzepa, Blbeatz czy Hightower, a także VNM i Masia.
Daniel Kiełbasa, Interia: Kiedy w styczniu na skrzynkę dostałem maila, ze zostałaś nową artystką w Sony, nie będę ukrywał, nieco się zdziwiłem. Gdy informacja rozeszła się po sieci, dostałaś jakiś negatywny odzew?
Guova: - Sama byłam zdziwiona, gdy Sony się do mnie odezwało. Majors i rap? Rap to może jeszcze jakoś przejdzie, ale raperka? SMP kojarzy się z muzyką popularną, a umówmy się: rapujące dziewczyny nie są w Polsce popularne. A tu proszę. Nie dość, że wszystko do siebie pasuje idealnie, to jeszcze nie było żadnego negatywnego komentarza. Wprost przeciwnie! Wszyscy gratulowali kontraktu z jedną z największych wytwórni na świecie. Mogę to sobie wpisać w muzyczne CV i odczytywać ten punkt z dumą. Słuchacze zmienili swoje podejście, zarabianie na rapie już "rąk nie brudzi". Rzadko spotyka się komentarze "sprzedałeś się". Ludzie zaczęli kumać, że rap to nie tylko zajawka, ale też biznes. I żeby ktoś nie odebrał tego w ten sposób: nie twierdzę, że fajne jest robienie muzy dla pieniędzy, bo z reguły wtedy wychodzi najgorsze g*wno, ale fajnie jest robić coś, co się kocha i zarabiać na tym.
Duże wytwórnie nie są przeważnie zainteresowane reprezentantami rodzimego hip hopu, stąd też zaskoczenie w tej kwestii i pewnie nie tylko moje. Co przekonało cię do dołączenia do Sony?
- Długo biłam się z myślami. Podjęcie decyzji o samym spotkaniu w siedzibie Sony zajęło mi miesiąc. To było chyba w 2014 roku. Gadałam o tym z Żabsonem (pozdro VLB). Powiedział, żebym się nie przejmowała opinią ludzi (bo wtedy jeszcze bałam się, jak to zostanie odebrane) i żebym podpisała kontrakt, że to może otworzyć inne drzwi, zdobyć nowych słuchaczy. Mnie najbardziej kusiło radio i chyba to przeważyło na mojej decyzji. Marzyłam o tym, żeby moje kawałki hulały w radiu. Zresztą, pod kątem tego, co teraz robię i w jakim kierunku chcę się rozwijać - Sony jest idealne. Trochę rapu, trochę popu, trochę elektroniki. Nowi słuchacze, nowe inspiracje, nowe możliwości. Kto się nie rozwija, ten się cofa.
A była w tym jakaś chęć zrzucenia z siebie części obowiązków? EP-kę "Jestem kotem" wydałaś własnym nakładem, przez pewnie spora część spraw techniczno-organizacyjnych również była na twojej głowie...
- Przyznam szczerze, że nie jestem dobra w tych sprawach. Zapominam często o istotnych rzeczach, przeraża mnie biurokracja i trochę zabija flow. Wszystko opóźnia, wszystko utrudnia. Rozumiem, że komuś to potrzebne (nie no, nie rozumiem), ale nie mi i chciałabym tego unikać za wszelką cenę, dlatego też zrzucenie z siebie znienawidzonych obowiązków na kogoś, kto to lubi, albo jeśli nie lubi, to umie się w tym poruszać, jest super. Fajnie tez nie musieć się niczym przejmować - promocją, klipami, makijażem, stylizacją, włosami.. to wszystko jest w Sony na najwyższym poziomie i ja mogę zająć się tym co umiem najlepiej, czyli rapowaniem.
Przed dogadaniem się z Sony pojawiły się jakieś inne propozycje od wytwórni stricte hiphopowych?
- Pojawiły się, owszem. Żadna z tych wytwórni jednak nie była w stanie zagwarantować mi tego, na czym najbardziej mi zależało. Zresztą, jeśli już się podpisywać to w konkretnym miejscu, które może w jakiś sposób pomóc: rozwinąć skrzydła, zdobyć nowych słuchaczy, otworzyć nowe drzwi.
Kończąc temat twojej wytwórnianej drogi. O czym jest numer "Hajs"?
- Numer "Hajs", jak sama nazwa wskazuje, jest o pieniądzach. O pieniądzach, które są mi winni ludzie, którym zaufałam i powierzyłam swoją karierę na samym początku. O tym, że jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości co do współpracy, rozliczeń, obowiązków - musisz to wyjaśniać od razu, bo na 99% słusznie się obawiasz. Później może być ciężko - Iza, o której jest mowa w drugiej zwrotce, po prostu zniknęła. Przestała odpisywać, odbierać telefony.
- Może kiedyś będę miała za dużo czasu i pójdę z tym do sądu. Coraz częściej o tym myślę. Nie dla pieniędzy bo ich, umówmy się, nie jest dużo. Chodzi o zasady. Wiem, że poza mną agencja oszukała jeszcze inny zespół, który też jest teraz w majorsie. Jesteśmy w stałym kontakcie. Szanse na wygraną mamy większą jeśli złożymy pozew zbiorczy. Początkujący artyści są narażeni na złodziejstwo niestety na każdym kroku. Mają wielkie marzenia, przez co uśpioną czujność. Łatwo jest taką osobę oszukać.
Gdy go przesłuchałem miałem wrażenie, że mamy do czynienia z twoim ostatecznym oświadczeniem na temat współpracy z poprzednim wydawcą?
- No nie do końca, Fonografika okazała się w porządku. Problem tkwił w ludziach, którzy byli najbliżej mnie i wykorzystywali moje zaufanie - kiedy nastawiali mnie przeciwko Fonografice ufałam im bezgranicznie. Byłam bardzo młoda, naiwna, nie zależało mi na pieniądzach na tyle, żeby ich pilnować cały czas. Chciałam nagrywać kawałki i grać koncerty. Dostawałam informacje "Fonografika nie zapłaciła" - uznawałam to za pewnik, okazało się, że Fonografika płaciła normalnie, ale pieniądze ginęły w kieszeni mojej menedżerki. Długa historia, ogólnie umowę z Fono też za mnie podpisała. Nie widziałam swojego kontraktu.
Promocja płyty, próby, wcześniej nagrania. Nie masz problemów z łączeniem codziennej pracy z tą druga, muzyczną?
- Czasem jest ciężko. Ciężej zdecydowanie po premierze niż przed. Przed wydaniem płyty na światło dzienne sama sobie ustalam terminy. Do studia jadę w sobotę, wtedy mam wolne. Teksty piszę wieczorami albo w weekendy. Ostatnie dwa miesiące były bardzo zapracowane. Próby przed koncertami, wywiady, teledyski. Wstaję o siódmej, ogarniam się, jadę do pracy, w której siedzę do 18. Po pracy idę do sklepu po bagietkę czosnkową i jadę na próbę. Jestem na niej od 19 do 22. O 23 jestem w domu, a potem piszę wywiad, tak jak teraz. Chce mi się spać, bywam marudna, ale lubię takie tempo. Lubię, jak się dużo dzieje.
Jak długo pracowałaś nad "Headlinerem"?
- Ciężko mi powiedzieć, ile dokładnie powstawała płyta. Najpierw napisałam sześć kawałków, które wyrzuciłam ze względu na to, że producent, z którym robiłam płytę zniknął (śmiech). Myślę, że zajęło mi to rok, może półtora.
A czy fakt, że musiałaś dzielić swoją uwagę między pracę, a tworzenie muzyki, miało jakiś wpływ na czas powstawania albumu?
- Na pewno. Jeśli dopadała mnie wena w pracy, swoją kreatywność wykorzystywałam do zadań zawodowych i nie starczało mi siły/chęci/pomysłów na kawałki. Nie pracowałam w listopadzie i w siedem dni napisałam i nagrałam EP "Siedem Dni", więc zdecydowanie sprawniej idzie tworzenie na "bezrobociu".
Duża wytwórnia daje spore możliwości, zwłaszcza zaistnienia w mainstreamie. Myślisz, że któryś z tych numerów, chociażby krojony na nieco synthpopową nutę "Popstar", może podbić w przyszłości radiostacje?
- Jestem pewna, że podbije. To absolutny hit. Nie mogę się doczekać radiowej premiery i kręcenia teledysku do tego numeru! No i pierwszego wykonania na żywo, w Poznaniu.
Na tej płycie sporo się dzieje, zarówno pod względem muzycznym, jak i wokalno-technicznym. Różnorodne bity, auto-tune, podśpiewywanie, przyśpieszenia. Czy z racji, ze ta płyta ma trafić do nieco innego odbiorcy, jest próbą pokazania mu próbki twoich umiejętności?
- Trochę tak, trochę nie. Wcześniej różnorodności na albumach nie było, bo moje możliwości wokalne były ograniczone. Teraz potrafię zaśpiewać, potrafię przyspieszyć. Nie piszę kawałków z myślą "w tym kawałku pokażę, jak umiem szybko rapować" albo "w tym numerze muszę zaśpiewać, żeby słuchacze wiedzieli, że potrafię". Samo tak wychodzi.
Dla tych, którzy znają cię z poprzednich płyt, "Headliner" też będzie sporym zaskoczeniem. Wszystko za sprawą dużo dojrzalszej muzyki. Odniosłem wrażenie, że więcej jest w tym spójności, jakiegoś większego zamysłu.
- Umówmy się, od mojego debiutu minęło kilka lat. Dużo się w tym czasie wydarzyło - dobrych i złych rzeczy. Dorosłam, dojrzałam, zobaczyłam trochę świata, poznałam trochę życia. Wiedziałam, co konkretnie chcę przekazać na tym albumie, wiedziałam, co chcę powiedzieć i w jakie słowa to ubrać, żeby odebrane zostało w taki sposób, jaki sobie wymarzyłam.
A myślałaś może o wydaniu kiedyś koncept płyty?
- Myślałam. Zaczęłam nawet pisać, ale z koncepcyjnym albumem u mnie jest taki problem, że jestem osobą w gorącej wodzie kąpaną, ze słomianym zapałem, ale także z milionem pomysłów. Ciężko mi przez rok realizować jedno założenie. Może kiedyś się uda. Muszę do tego dojrzeć.
Wspominałaś przy premierze płyty, że pracujesz nad emisją głosu. Jesteś samoukiem, czy bierzesz profesjonalne lekcje?
- Chodziłam na zajęcia przez pół roku, teraz ćwiczę w domu, z pomocą programów, tutoriali i najważniejsze - z Masią, wokalistką, z którą współpracuję od kilku lat, a od tego roku gramy razem koncerty. Dużo się od niej uczę, bardzo mi pomaga.
W trakcie nagrań podobno zapałałaś wielką miłością do auto-tune'a. Mnie natomiast ciekawi, czy opracowałaś już sposób radzenia sobie bez niego na koncertach?
- Większość kawałków zaśpiewałam czysto bez autotune'a, a dodaliśmy go jako dodatkowy efekt, więc nie mam problemu z zaśpiewaniem tych partii. Jak już wcześniej wspomniałam, od jakiegoś czasu gram z Masią i teraz to ona przejęła większość wokalnych wstawek czy refrenów.
To skoro już jesteśmy przy graniu na żywo - 22 kwietnia zagrasz koncert na Spring Breaku. Możesz zdradzić, jak będzie wyglądał?
Na koncert w Poznaniu przygotowaliśmy bardzo fajną playlistę, na którą weszły zarówno kawałki z płyty "Headliner", jak i kawałki z nowej EP-ki Masi "Bezkres". Kilka starych hitów, a także coś, czego nie robi żaden zespół w Polsce czyli live act: Guova + Masia wokal, Muzaman beatboks i DJ Gugatch turntablism. Zapraszamy serdecznie, klub SQ, 22:30, Poznań.