Gary Moore: Niech gitara zapłacze (10. rocznica śmierci)

Wszechstronny muzyk, wirtuoz gitary, ceniony w środowisku i przez fanów. Taki był Gary Moore, pamiętany choćby z wielkiego przeboju "Still Got The Blues (For You)". 6 lutego mija 10 lat od jego niespodziewanej śmierci.

Gary Moore w swojej charakterystycznej pozie - Londyn, kwiecień 1995 r.
Gary Moore w swojej charakterystycznej pozie - Londyn, kwiecień 1995 r.Brian RasicGetty Images

Informacja o śmierci Gary'ego Moore'a była kompletnym zaskoczeniem. 58-letni muzyk zmarł 6 lutego 2011 r. we śnie na skutek ataku serca.

Śmierć zastała go w hotelu w turystycznej miejscowości Estepona w Hiszpanii, gdzie przebywał na wakacjach ze swoją dziewczyną Petrą Nioduschewski. Późniejszy raport wskazał, że atak serca mógł zostać wywołany przez spożycie nadmiernej dawki alkoholu. Lokalne media podawały, że poziom alkoholu w krwi gitarzysty aż ośmiokrotnie przekraczał dawkę, po której według tamtejszych przepisów dopuszczalne jest prowadzenie samochodu.

"Był krzepkim gościem, a nie ofiarą rocka" - mówił wstrząśnięty Eric Bell, gitarzysta Thin Lizzy.

Pogrzeb artysty był taki jak jego życie - skromny, bez udziału mediów. Muzyk został pochowany na cmentarzu przy kościele św. Małgorzaty w niewielkim Rottingdean niedaleko Brighton (Wielka Brytania). W ostatnim pożegnaniu towarzyszyła mu rodzina i najbliżsi przyjaciele. Najstarszy syn - Jack - i jego wujek Cliff Moore podczas pogrzebu wykonali irlandzką balladę "Danny Boy". Utwór - często pojawiający się na pogrzebach - nagrywali m.in. Judy Garland, Glenn Miller, Bing Crosby, Johnny Cash, Tom Jones, Roy Orbison, Elvis Presley i Andrea Bocelli.

"Loved beyond the stars" (Ukochany wśród gwiazd) - taki napis widnieje na jego grobie.

"Danny Boy" na płytę "Black Rose: A Rock Legend" (1979) nagrała wspomniana grupa Thin Lizzy z Garym Moore'em w składzie. Gitarzysta wówczas odpowiadał za aranżację nagrania razem z liderem formacji - Philem Lynottem.

Pochodzący z irlandzkiego Belfastu wokalista i gitarzysta funkcjonował w zasadzie na obrzeżach wielkiego świata rocka - fani znali go ze znakomitej gry, a nie głośnych skandali. Moore nie wyrzucał telewizorów przez okno, nie rozwalał instrumentów gdzie popadnie, nic nie było słychać na temat ekscesów z używkami, a dwie byłe żony w środowisku nie budziły żadnej sensacji.

Gary Moore na Torwarze - Warszawa, 11 listopada 2009

11 listopada 2009 roku na warszawskim Torwarze znakomity koncert dał wirtuoz gitary Gary Moore. Nie zabrakło słynnych klasyków z płyty "Still Got The Blues", a muzyk bisował trzykrotnie.

fot. Bartosz Nowicki
fot. Bartosz Nowicki
fot. Bartosz Nowicki
fot. Bartosz Nowicki
fot. Bartosz Nowicki
fot. Bartosz Nowicki
fot. Bartosz Nowicki
fot. Bartosz Nowicki
fot. Bartosz Nowicki
fot. Bartosz Nowicki
fot. Bartosz Nowicki
fot. Bartosz Nowicki
fot. Bartosz Nowicki

Po śmierci Gary'ego Moore'a hołd złożyli mu tacy muzycy, jak m.in. Ozzy Osbourne, Roger Taylor, Bob Geldof, Glenn Hughes (były wokalista i basista Deep Purple, obecnie supergrupa Black Country Communion), Mikael Akerfeldt (Opeth), Eric Singer (perkusista Kiss), Henry Rollins, Ricky Warwick (The Almighty, ostatnie wcielenie Thin Lizzy) czy Brian Downey (perkusista i współzałożyciel Thin Lizzy).

Bob Geldof zaliczył Moore'a do złotej trójcy irlandzkiego bluesa obok Van Morrisona i Rory'ego Gallaghera. Inni muzycy, krytycy czy zwykli fani podkreślali jego stylistyczną wszechstronność (od bluesa, rocka, metalu, przez pop i jazz), a także osobistą skromność.

"Mam wspaniałe wspomnienia Gary'ego z czasów trasy Thin Lizzy i Queen - zawsze uśmiechnięty, zawsze uprzejmy... Był wspaniałym facetem na scenie. Jego muzyka będzie wciąż żyła..." - wspominał perkusista Queen Roger Taylor w magazynie "Classic Rock".

Przyjaciela opłakiwał też Ozzy Osbourne: "Znałem Gary'ego Moore'a właściwie od zawsze. Powiedzieć, że ta śmierć to tragiczna strata nie oddaje w pełni tego na co on zasługiwał. Straciliśmy fenomenalnego muzyka i wspaniałego przyjaciela".

"On każdą nutę, każdą piosenkę, grał tak, jakby to robił ostatni raz w życiu. A potem wymagał tego i oczekiwał od muzyków ze swojego zespołu" - z uznaniem mówił perkusista Eric Singer (Kiss), który towarzyszył Moore'owi podczas trasy "Wild Frontier" w 1987 roku.

W wieku 16 lat Gary Moore przeniósł się z rodzinnego Belfastu do Dublina, gdzie dołączył do bluesrockowej grupy Skid Row (przez pewien czas jej wokalistą był Phil Lynott). Po wydaniu trzech płyt ze Skid Row odszedł z zespołu w grudniu 1971 roku.

Phil Lynott (Thin Lizzy): 35 lat od śmierci

4 stycznia 1986 r. w wieku zaledwie 36 lat zmarł Phil Lynott, wokalista i basista najbardziej znany z liderowania irlandzkiej grupie Thin Lizzy. Śmierć muzyka nie przerwała jego legendy - już na początku lat 90. powstało kilka muzycznych projektów ku pamięci Lynotta. Spadkobiercą Thin Lizzy została działająca od 2012 r. amerykańska grupa Black Star Riders, której gitarzystą jest Scott Gorham. Może on pochwalić się najdłuższym stażem w Thin Lizzy po założycielach: Philu Lynotcie i perkusiście Brianie Downeyu.

Hardrockowe nagranie trafia na brytyjską listę przebojów (6. miejsce i jak się później okazało, największy sukces zespołu), a w ojczystej Irlandii dochodzi do szczytu listy. Co ciekawe, piosenka "Whiskey In The Jar" nie znalazła się na płycie "Vagabonds of the Western World" (1973), lecz trafiła dopiero na kompaktową reedycję w 1991 r. Wielu słuchaczy (szczególnie młodszych) "Whiskey In The Jar" zna tylko z wykonania Metalliki, która w 1998 roku nagrała ten utwór na składankową płytę z coverami "Garage Inc.". Wersja Metalliki przyniosła jej nagrodę Grammy, stając się popularniejsza od wersji Thin Lizzy. Thin Lizzy w 1977 r., od lewej: Brian Robertson, Brian Downey, Scott Gorham, Phil Lynott.Richard E. Aaron/RedfernsGetty Images
Przez 11 dni trwała walka o jego życie, niestety okazało się, że młody organizm nie poradził sobie z zapaleniem płuc i niewydolnością serca. Kłopoty zdrowotne (miał także chore nerki i wątrobę) spowodowane były mocno rockandrollowym trybem życia, który jeszcze nasilił się przez rozstanie z Caroline i zabraniem przez nią ich córek: Sarah (ur. 1978 - jej poświęcony był utwór "Sarah" Thin Lizzy) i Cathleen (ur. 1980 - dla niej Lynott napisał solową piosenkę "Cathleen"). Lynott zmarł 4 stycznia 1986 roku, a przy jego łóżku w ostatnich chwilach czuwała żona Caroline i teść. Na zdjęciu ubrana w maseczkę figura Phila Lynotta w 2020 r.Niall Carson/PA ImagesGetty Images
Ze szkolnym kolegą, perkusistą Brianem Downeyem w 1969 roku zakładają grupę Thin Lizzy. 20-letni Lynott jest głównym kompozytorem i tekściarzem nowego zespołu. Już wtedy obok muzyki pojawiły się narkotyki i inne używki - takie były szalone lata 70. "Wszyscy byli upaleni" - wspominał początki Downey. Pierwsze poważne sukcesy przychodzą w 1972 roku, kiedy na singlu ukazuje się ich wersja tradycyjnego irlandzkiego utworu ludowego "Whiskey In The Jar". Do nagrania tego numeru zespół zmusiła... bieda. "Powinni być bankrutami, kompletnie nie mieli kasy" - mówił ich ówczesny menedżer Chris Morrison. Phil Lynott w 1974 r. na festiwalu Reading.Michael PutlandGetty Images
Fala popularności Thin Lizzy na dobre zaczyna rosnąć w drugiej połowie lat 70. - płyty regularnie lądowały w dziesiątce najpopularniejszych na Wyspach, status koncertowej gwiazdy utwierdził "Live And Dangerous" (1978), po latach uznany za koncertowy album wszech czasów. Mało kto wprawdzie pamięta, że producent Tony Visconti twierdzi, że aż 75 procent zostało nagranych w studiu. Inne źródła podają, że 75 proc. to nagrania "live". Jedno jest pewne - zespół poprawiał materiał w studiu, ale legenda pozostaje. Thin Lizzy w 1978 r., od lewej: Phil Lynott, Brian Downey, Brian Robertson, Scott Gorham.Erica Echenberg/RedfernsGetty Images
W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia 1985 roku 36-letni wówczas Phil Lynott w swoim domu w Kew po raz kolejny przesadził z wybuchową mieszanką alkoholu i narkotyków. Muzyka znalazła Philomena Lynott, która zaalarmowała żonę Phila. Caroline (byli w separacji) pokonała 160 km dzielące jej dom w Bath od Kew. Stamtąd zabrała muzyka do odwykowej kliniki w Wiltshire, jednak tamtejsi lekarze doradzili jej przewiezienie go na oddział intensywnej opieki medycznej w szpitalu Salisbury. Na zdjęciu Phil Lynott w 1979 r. w Chicago.Paul NatkinGetty Images
Lista przebojów zaczęła rosnąć w imponującym tempie - "The Boys Are Back In Town", "Jailbreak", "Dancing In The Moonlight", "Waiting For An Alibi"... Intensywny tryb życia zaczął dawać się we znaki Lynottowi, jednak ten nie zamierzał odpuszczać. Przy wirusowym zapaleniu wątroby lekarz doradził liderowi Thin Lizzy rozstanie z narkotykami, seksem i alkoholem. Muzyk skomentował, że rzucił jedną z tych rzeczy, lecz nie zdradzi, której. Na początku lat 80. dobrze funkcjonująca maszyna zaczęła się zacinać. W trakcie trasy koncertowej w USA z zespołu odszedł Gary Moore, a Lynott coraz więcej czasu poświęcał projektom poza Thin Lizzy (także solowym płytom). Niektórzy muzycy zespołu nie wiedzieli nawet do końca, czy nagrywają solowy album Lynotta, czy kolejny materiał Thin Lizzy. Ostatnim akordem pod szyldem był udany album "Thunder And Lightning" (1983), a w sierpniu na festiwalu Monsters Of Rock odbył się ostatni koncert zespołu. Phil Lynott w 1983 r. w legendarnej sali Hammersmith Odeon w Londynie.Peter Still/RedfernsGetty Images
Phil Lynott wychowywał się w niepełnej rodzinie - ojcem muzyka był ciemnoskóry Cecil Parris, mający korzenie afrykańsko-południowoamerykańskie. Parris odszedł od matki Phila, Philomeny Lynott, gdy chłopiec miał raptem kilka tygodni. Ich znajomość zakończyła się po kolejnych dwóch latach, kiedy Philomena Lynott z synem przeniosła się z przedmieść Birmingham do Manchesteru. Po kolejnych dwóch latach Phil Lynott trafił do irlandzkiego Dublina pod opiekę swojej babci, Sarah. W połowie lat 60. nastoletni Phil zaczyna swoją przygodę z muzyką jako wokalista szkolnej grupy The Black Eagles. W Skid Row poznaje m.in. gitarzystę Gary'ego Moore'a (który później znajdzie się w składzie Thin Lizzy). Wkrótce powstają kolejne zespoły z udziałem Lynotta, który poza mikrofonem zaczyna obsługiwać także gitarę basową. "Granie w zespole rockowym to sposób na wyrażenie siebie przez dzieci z klasy robotniczej" - mówił później Lynott o wyborze swojej drogi. Na zdjęciu Phil Lynott w 1983 r. w Londynie.Fin Costello/RedfernsGetty Images
Phil Lynott powołał do życia grupę Grand Slam, lecz nie udało się jej zdobyć kontraktu płytowego i na początku 1985 roku przeszła ona do historii. Na kilka miesięcy przed śmiercią muzyk spotkał się z druhem ze szkolnych lat Downeyem, gdzie ponoć padł pomysł reaktywacji Thin Lizzy z gitarzystami Scottem Gorhamem i Johnem Sykesem (ten skład odpowiadał za "Thunder And Lightning"). Jak się okazało, było już za późno... Phil Lynott i John Sykes w 1985 r.Dave HoganGetty Images
"Te dzieciaki powinny go kochać, ale nie jego styl życia. Narkotyki zabijają człowieka i nie chcę, aby inne matki cierpiały tak jak ja. Wypłakałam rzekę łez, a na świecie jest wiele matek, które też tego doświadczyły" - powiedziała Philomena Lynott dziennikarzom w 15. rocznicę śmierci syna. W 2013 r. Philomena Lynott pojawiła się na odsłonięciu naprawionego pomnika swojego syna na Grafton Street w Dublinie. Statua pojawiła się w stolicy Irlandii w 2005 r.Julien Behal/PA ImagesGetty Images

Lynott ściągnął Moore'a do Thin Lizzy na przełomie 1973 i 74 r., kiedy za Bella dokończył trasę koncertową. W tym zespole ponownie pojawił się w 1978 r., a rok później ukazał się album "Black Rose: A Rock Legend", który przyniósł przebój "Waiting For An Alibi".

Działalność na własne konto Gary Moore zaczął już w 1973 r. płytą "Grinding Stone". Największą popularność Irlandczykowi przyniósł album "Still Got The Blues" (1990) nagrana z udziałem m.in. George'a Harrisona z The Beatles, Alberta Kinga i Alberta Collinsa. Tytułowa ballada to do dziś najbardziej znany utwór Moore'a.

W połowie lat 70. Moore dołączył do grupy Colloseum II, utworzonej przez Jona Hisemana, perkusisty i lidera jazz-rockowego Colloseum. Z nią nagrał trzy płyty ("Strange New Flesh", "Electric Savage", "War Dance"). Współpracował również z m.in. Gregem Lake'em z Emerson, Lake & Palmer oraz supergrupą BBM (w skład tria wchodzili także Jack Bruce i Ginger Baker z Cream).

Ostatnim wydawnictwem Gary'ego Moore'a pozostała płyta "Bad for You Baby" (2008).

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas