Reklama

Fani zamartwiali się o Britney Spears. Ta zbeształa ich za nasyłanie na nią policji

Britney Spears zareagowała gniewnie na interwencję policji, wywołaną przesadnymi obawami o jej zdrowie i bezpieczeństwo. Zachowanie fanów uznała za naruszenie swojej prywatności. I choć zaznaczyła wyraźnie, że docenia troskę a fanów kocha, to przyznała, że wzmożone zainteresowanie mediów wywołało w niej poczucie bycia napastowaną.

Britney Spears zareagowała gniewnie na interwencję policji, wywołaną przesadnymi obawami o jej zdrowie i bezpieczeństwo. Zachowanie fanów uznała za naruszenie swojej prywatności. I choć zaznaczyła wyraźnie, że docenia troskę a fanów kocha, to przyznała, że wzmożone zainteresowanie mediów wywołało w niej poczucie bycia napastowaną.
Britney Spears w mocnych słowach zwróciła się do swoich fanów /Christopher Polk /Getty Images

Po tym, jak fani zaczęli wyrażać na forach internetowych swoje zaniepokojenie kondycją psychiczną Britney Spears, powołując się na jej "podejrzaną" aktywność online (w tym dezaktywację konta na Instagramie) i wręcz apelować do władz, by przeprowadziły kontrolę w jej domu, rzecznik szeryfa kalifornijskiego hrabstwa Ventura wydał 25 stycznia oświadczenie, w którym stwierdził, że Spears nie znalazła się w "jakimkolwiek niebezpieczeństwie".

Dzień później głos w tej sprawie zabrała sama gwiazda muzyki pop. Opublikowała mianowicie na Twitterze oświadczenie, w którym ostro skrytykowała działania fanów.

Reklama

"Jak wszyscy wiedzą, policja została wezwana do mojego domu na podstawie kilku dowcipnych telefonów" - napisała. Po czym dodała: "Kocham i uwielbiam moich fanów, ale tym razem sprawy poszły trochę za daleko i moja prywatność została naruszona. Policja nigdy nie weszła do mojego domu, a kiedy podeszła do mojej bramy, szybko zdała sobie sprawę, że nie ma problemu i natychmiast odeszła".

Britney Spears zła na własnych fanów. "Szanujcie moją prywatność"

W kolejnych słowach piosenkarka, która w listopadzie 2021 r. ostatecznie uwolniła się od sądowej kurateli sprawowanej przez 13 lat przez ojca, wyznała, że gdy sprawa owej interwencji policyjnej została nagłośniona w mediach, te ponownie zaczęły dywagować o jej kondycji psychicznej i przedstawiać ją "w kiepskim i niesprawiedliwym świetle".

W tej sytuacji poczuła się napastowana. Zupełnie jakby komuś zależało, żeby zwątpiła w swoje zdrowie psychiczne (tu odwołała się do psychologicznego określenia rodzaju przemocy psychicznej opartej na manipulacji - gaslightingu).

"W tym okresie mojego życia naprawdę mam nadzieję, że opinia publiczna i moi fani, na których tak bardzo mi zależy, będą szanować moją prywatność, gdy ja idę do przodu" - zaapelowała na koniec 41-letnia wokalistka.


PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy