Domowe Melodie przechodzą do historii. "To już jest koniec"
Z końcem tego roku trio Domowe Melodie kończy swoją działalność.
Wszystko zaczęło się w 2012 roku, kiedy do sieci trafił teledysk do utworu "Zbyszek" - przypadkowo nagrany fragment próby szybko stał się internetowym hitem.
Grupa Domowe Melodie wydała samodzielnie debiutancką płytę i rozpoczęła koncertowanie, zyskując coraz większą popularność w kraju i nie tylko. 17 grudnia 2014 roku po ponad półrocznej przerwie i ku zaskoczeniu fanów, zespół wydał swoją drugą, tym razem podwójną płytę, na której znalazły się 22 nowe piosenki.
Trio kroczy swoimi ścieżkami, unika medialnego szumu i marketingowych trików, zdobywając wierną grupę słuchaczy, którzy zapełniają kolejne sale koncertowe (imponujący frekwencją koncert na Przystanku Woodstock 2017). Zespół tworzą autorka muzyki i tekstów Justyna "Jucho" Chowaniak razem ze Staszkiem Czyżewskim i Kubą Dykiertem.
Teraz jednak na Facebooku pojawił się komunikat podpisany przez Justynę Chowaniak ogłaszający zakończenie działalności.
"Kochani, zbliża się koniec roku i to chyba najlepszy (o ile w ogóle taki istnieje) czas na pożegnanie. Zespół domowe melodie oficjalnie przechodzi do historii. Decyzje z serca nie zawsze na pierwszy rzut oka prezentują się dobrze, mądrze i roztropnie, ale jest to niepodważalnie najmądrzejszy organ w moim ciele i głęboko wierzę, że nie robił sobie ze mnie żartów szepcząc od jakiegoś czasu, że to już koniec. Tak, to już jest koniec, ale nie ma, że nie ma już nic" - czytamy.
Wokalistka zapowiedziała, że w związku z zakończeniem działalności pojawi się "Nutny pamiętnik", czyli liczący 240 stron pamiętnik z nutami do piosenek Domowych Melodii, zapiskami o uczuciach i zdarzeniach, które towarzyszyły Jucho, kiedy je komponowała, zdjęciami z głębokich szuflad, tabulaturami na gitarę i ukulele i wieloma osobistymi sprawami.
"W książce oprócz 35 partii nut albumowych kompozycji znalazły się też zapisy do dwóch piosenek, które nigdy nie wyszły na płytach oraz mała, zupełnie nowa muzyczna niespodzianka, o której nic nie powiem, bo wszystko zepsuję i w sumie i tak już trochę zepsułam. Stachu książkę przeczytał i mówi, że się wzruszał i śmiał na przemian, ale nie wiem czy to najlepsza rekomendacja, bo Staszyn generalnie na życie się albo wzrusza albo cieszy... Ocenią może Państwo sami. Ilość egzemplarzy ze względu na pewien rozmach, ręczną robotę oraz sporą dawkę intymności będzie mocno limitowany. I proszę się tylko nie smucić, że to koniec. Koniec nowego początkiem, czy jakoś tak..." - podsumowuje Justyna Chowaniak.