Reklama

Coachella 2024: Panika fanów Lany, ostatni koncert Blur i afera o playback

Coachella to jeden z najsłynniejszych festiwali muzycznych. Odbywa się już po raz 23. w Indo Kalifornii. Wydarzenie zostało podzielone na dwa weekendy – 12-14 kwietnia i 19-21 kwietnia. Obydwa są już za nami i przyniosły wiele niespodzianek oraz małych skandali.

Coachella to jeden z najsłynniejszych festiwali muzycznych. Odbywa się już po raz 23. w Indo Kalifornii. Wydarzenie zostało podzielone na dwa weekendy – 12-14 kwietnia i 19-21 kwietnia. Obydwa są już za nami i przyniosły wiele niespodzianek oraz małych skandali.
Lana Del Rey zaprosiła na scenę Camilę Cabello /Daniel Knighton /Getty Images

Coachella w tym roku zachwyciła wielu słuchaczy zróżnicowanym line-upem, muzycznymi niespodziankami i występami na najwyższym poziomie. Na tak ogromnym wydarzeniu nie wszystko jednak mogło pójść po myśli gwiazd i organizatorów. Poza światowej klasy koncertami, widzowie mieli szansę uczestniczyć w małych skandalach i aferach, które szybko obiegły media.

Lana Del Rey i jej gość specjalny

W poprzedni weekend do występu Lany Del Rey dołączyła młoda gwiazda, która już od kilku lat bije rekordy popularności - Billie Eilish (sprawdź). Nagrania z ich wspólnego występu podbijały internet, a fani obu artystek byli zachwyceni tą niespodzianką. Spekulowali również, kto może wystąpić jako gość specjalny podczas występu Lany 19 kwietnia. Większość z nich stawiała na Taylor Swift, jednak okazało się, że to nie ona pojawiła się w piątek na scenie. U boku artystki znanej z przeboju “Summertime Sadness" tym razem zaśpiewała Camila Cabello. Wykonały razem utwór "I Luv It" w wolniejszej wersji niż ta oryginalna. Mimo udanego występu artystek fani Taylor nie kryli rozczarowania, o czym wielu z nich poinformowało w mediach społecznościowych. "Wszyscy spodziewali się Taylor Swift, a dostali Camilę w zamian..." - napisała jedna z internautek.

Reklama

"To prawdopodobnie nasz ostatni koncert"

W zeszły weekend występ grupy Blur stał się popularny w mediach z powodu małego skandalu. Publiczność nie bawiła się najlepiej i zaledwie garstka fanów żywo reagowała na piosenki. W trakcie jednego z utworów zdenerwowany wokalista Damon Albarn zaapelował do publiki, by mocniej się zaangażowała. "Potraficie zrobić to lepiej" - powiedział do mikrofonu. Słuchacze jednak nie reagowali, dlatego Albarn - w swoim stylu - stwierdził: "Nigdy więcej już nas nie zobaczycie, więc równie dobrze możecie to k***a zaśpiewać. Rozumiecie?" - poirytował się. Groźba nie została jednak spełniona, ponieważ zespół wrócił w drugi weekend imprezy. Napięcie było wysokie, a muzycy w dalszym ciągu odmawiali zagrania swoich największych hitów, takich jak "Parklife", czy "Country House". "To prawdopodobnie nasz ostatni koncert" - wyznał w pewnym momencie Albarn bez dalszych wyjaśnień. Czy oznacza to koniec aktualnej ery i powrót w innym wcieleniu muzycznym, czy też ostateczny koniec Blur? Czas pokaże.

Grimes odkupiła winy

Kanadyjska piosenkarka Grimes rozpoczęła swój sobotni występ od humorystycznej samokrytyki. Już na początku koncertu odtworzyła na telebimach filmik w stylu "Breaking News", ze swojego poprzedniego występu na Coachelli. Tamten okazał się niemałą katastrofą - problemy techniczne doprowadziły do jego przerwania. Artystka próbowała odkupić winy i obrócić wszystko w żart. W mediach społecznościowych wystosowała także przeprosiny za poprzedni weekend. "Nie wiem, czy kiedykolwiek istniał bardziej przećwiczony i dopracowany występ Grimes" - dodała, odnosząc się do swojego najnowszego koncertu. 

Panika podczas koncertu Kena Carsona

Podczas występu amerykańskiego rapera Kena Carsona w tłumie znalazło się wielu przypadkowych słuchaczy, którzy nie byli jego fanami. Istnieją przesłanki, że były to osoby, które przyszły posłuchać jedynie Lany Del Rey, a nieszczęśliwe okoliczności sprawiły, że znalazły się także na koncercie rapera. Byli oni przerażeni agresywnym tłumem i muzyką Kena Carsona. Wybuchła panika, a niektórzy z uczestników płakali, chcąc wydostać się z widowni. Co na to sam artysta? "Jeśli się boisz, trzeba było zostać k***a w domu" - powiedział ze sceny.

Czy grupa LE SSERAFIM śpiewała z playbacku?

Dziewczyny z koreańskiego girlsbandu LE SSERAFIM spotkały się z wielką krytyką po ich pierwszym występie na Coachelli. Niektórzy zarzucali im brak umiejętności wokalnych. Podczas drugiego weekendu piosenkarki starały się pokazać, że śpiewają na żywo. Dwie z nich specjalnie omijały fragmenty swoich partii by pokazać, że nie ma żadnego nagrania, które śpiewałoby za nie. W internecie jednak w dalszym ciągu pojawia się wiele oskarżeń o lip-syncing. Użytkownicy mediów społecznościowych zarzucają wokalistkom, że zaśpiewały z głośną muzyką w tle, aby ta zamaskowała ich prawdziwe głosy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: coachella | Blur | Grimes | Lana Del Rey
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy