Cierpi na nieuleczalną chorobę. Przez lata nie mógł się z tym pogodzić
Neil Diamond, czyli niekwestionowana legenda amerykańskiej sceny. Był aktywny artystycznie aż do 2018 roku, gdy niespodziewanie ogłosił wycofanie się z koncertów - przyczyną było zdiagnozowanie choroby Parkinsona. W nowym wywiadzie opowiedział o tym, jak trudne było dla niego zaakceptowanie swojej choroby.
Neil Diamond w nowym wywiadzie wyznał, że dopiero teraz dociera do niego to, że ma chorobę Parkinsona. 82-latek ogłosił, że został zdiagnozowany w 2018 roku, wtedy też odwołał koncerty i przeszedł na emeryturę. W rozmowie z CBS Sunday Morning wokalista wyznał, że przez dwa lata zaprzeczał sam sobie, nie mogąc się pogodzić z diagnozą. Od kilku tygodni jednak zdaje się odczuwać spokój.
"W jakiś sposób spokój wtargnął [do] huraganu mojego życia" - mówi wokalista. Swoje życie przyrównał do "cichego jak studio nagraniowe". "I podoba mi się to. Stwierdzam, że bardziej lubię siebie. Jestem łatwiejszy dla ludzi. Jestem łatwiejszy dla siebie. A muzyka trwa i będzie trwała jeszcze długo po moim odejściu". Neil Diamond dodaje, że uczy się "aby jak najlepiej to wykorzystać".
Neil Diamond pogodził się z chorobą. "Muzyka będzie trwała"
Pretekstem do spotkania z dziennikarzem był broadwayowski musical "A Beautiful Noise: The Neil Diamond Musical". Oglądanie aktora wcielającego się w Diamonda, było dla muzyka dość trudne. "Byłem trochę zakłopotany. Schlebiało mi to i byłem jednocześnie przerażony" - stwierdził. Co wydawało mu się najgorsze, to fakt, że ludzie mogli go zobaczyć "bez fasady". "Nie jestem jakąś wielką gwiazdą. Jestem po prostu sobą" - dodał.
W 2018 roku Neil Diamond niespodziewanie odwołał koncerty, które miał zagrać w Australii. "Byłem tak zaszczycony, mogąc prezentować się przed publicznością przez ostatnie 50 lat. Najmocniej przepraszam wszystkich, którzy zakupili bilety i planowali przyjść na nadchodzące koncerty" - informował wówczas fanów. Od razu przeszedł na koncertową emeryturę i zajął się przygotowaniami do stworzenia musicalu, który pojawił się na afiszu Broadwayu w ubiegłym roku.
Ostatnio muzyk pojawił się publicznie i zaśpiewał legendarną piosenkę "Sweet Caroline" (posłuchaj!) z pomocą Willa Swensona, który gra główną rolę w produkcji.
Publiczność zareagowała niezwykle entuzjastycznie na obecność wokalisty - z racji, że utwór jest wykonywany lub puszczany przed każdym meczem drużyny Red Soxów już od 26 lat, nie było osoby, która nie znałaby tekstu piosenki.