Reklama

Chylińska: Superbiedrona, czyli atak kosmicznych śpiochów

Pamiętam jak dziś: zima '95 i ja nagrywająca swoją pierwszą w życiu płytę. Wtedy to się po nocach nie spało z podniecenia, wtedy to ja każdą wizytę w "Ka eF Ce" miałam zaznaczoną w pamiętniku i każdy wypad na miasto z kolegami. Byłam zaaferowana nowym, mocno zestresowana, ale taka jakaś ludzka, normalna - pisze Agnieszka Chylińska w najnowszym felietonie dla "Machiny".

Myślałam sobie wtedy: "Fajnie śpiewam, więc co mi tam jeszcze jest do szczęścia potrzebne"? A tymczasem okazało się, że jestem maksymalnie do dupy, bo nie uległam STYLIZACJI... Że co z tego, że ja i może coś tam zaryczę, coś tam napiszę.

Mnie nie można pokazać w tiwi! Ja muszę, jak w Muppetach, spotkać na swojej drodze "Twarzozmian", to jest szafę, taką dziwną z łapami, która, bez pytania, czy można, zacznie wyrywać mi włosy, odzierać z ciuchów, ze złudzeń, że się jest OK. Pamiętam, jak w wytwórni zebrała się wokół mnie grupka specjalistów od wizerunku i kręcąc kółko graniaste syczała na mnie z dezaprobatą, że ja nie mogę w bluzie brata, że nie mogę bez mejkapu, że ja teraz mam być gwiazdą prima sort, a gwiazda prima sort to musi mieć stylistę.

Reklama

No i dali mi stylistę, a właściwie stylistkę, co na dzień dobry ubrała mnie w zbyt obcisłą sukienkę różową i do tego mokasyny pistacjowe kazała włożyć na nogi. Na łeb mi założyła czerwony cylinder i już było po. Już byłam super. Wszyscy byli tacy zachwyceni, ja też, bo się okazało, że ja mogę se do domu wziąć te ciuchy.

Ach, i koszulę jeszcze pamiętam z cekinami, taką a'la Czesław Niemen z czasów "Akwareli". To była jakby papuga rozklepana tłuczkiem do mięsa z rękawami. Kolorowa i pstrokata. Tę miałam na koncerty wkładać. A że miałam wówczas lat osiemnaście i bunt pierwotny we mnie był, to ja, któregoś dnia po koncercie, tę koszulę do siatki foliowej w pewnym hotelu schowałam i jakoś tak niby przypadkiem zapomniałam o niej. Opuściliśmy z zespołem miasto i na następny koncert mimo dezaprobaty opiekujących się mną wtedy agentów, czarny tiszert żem założyła jak wieśniara nie z Warszawy, bez stylisty, bez oprawy...

I kiedyś, bo w końcu kraj nasz ukochany, ale nie za duży w sumie, znowu zawitaliśmy w to samo miejsce, do tego samego hotelu co wtedy i ja wchodzę do recepcji, a tam pani Krycha w mojej papuziej bluzce, a że to był ciuch z atelier jakiegoś ę-ą to mylić się nie mogłam, a i Krycha w swoim ciucholandzie takiej bluzki by nie znalazła, choć podobną na pewno...

Z czasem "pogubiłam" wszystko, co dostałam, ale FIRMA nie dawała spokoju, bo w końcu sesje zdjęciowe, wywiady. Ja muszę wyglądać, się prezentować. I mi tym razem znaleźli jakąś, co to dopiero z Londynu wróciła i się na rzeczy znała. Ta mi uszyła kombinezon pomarańczowy, co na moim ówczesnym dupsku wyglądał jak wielkie śpiochy dla nie do końca rozgarniętej i zbyt wyrośniętej sześciolatki. Kazała doczepić mi trzydzieści warkoczyków do moich krótkich włosów i znowu byłam super.

Miałam nową ksywę w zespole: "Superbiedrona", czyli że było fajnie, tak zabawnie i modnie, co najważniejsze. A jak tamtą pogoniono w końcu, to się pojawił następny, co kazał mi włożyć takie spodnie robocze jak na stacji CPN, tło za mną postawił błękitne, nalepił na nie kropki i ja znowu się czułam jak boża krówka. A wszyscy oni kasę z FIRMY brali, a wszyscy oni stylistami nazywać się kazali. Każdy miał w gębie kupę frazesów, a potem znikali jak niepyszni, pozostawiając mnie z kolejną traumą i siatką zajefajnych ciuchów.

Czasem, jak mam za dobry humor, to se puszczam moje teledyski z ery superbiedrony i patrzę. Przypominam sobie pana "reżysera", co mówił, jaka jestem fajna, by parę lat później, gdy okazało się, że na tych koszmarkach kasy trochę za dużo zarobił, wypluć z siebie, że wyglądałam jak małpa na kiju. Wspominam z rozrzewnieniem, jak mi szefostwo własny sweter do pierwszego teledysku pożyczyło, jak nikt nie umalował mi ryja do teledysku drugiego i jak w kosmicznych śpiochach wiruję w teledysku trzecim, a potem przełączam se na emtiwi i gul mi skacze, że dzisiaj to my mamy Paryż, Londyn, Niu Jork, że te dupeńki wszystkie takie ładne i dobrze ubrane, i że superbiedrony to już tylko w jednej takiej partii politycznej można uświadczyć...

Agnieszka Chylińska

Zobacz teledyski Chylińskiej i grupy O.N.A. na stronach INTERIA.PL.

Machina
Dowiedz się więcej na temat: O.N.A. | to ja | Agnieszka Chylińska | atak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy