Były mąż Amy Winehouse reaguje na zarzuty fanów: Musiałem zrzucić ten ciężar, który noszę w sobie
Oprac.: Michał Boroń
W burzliwej historii Amy Winehouse ważną rolę odegrał jej były mąż, Blake Fielder-Civil. To właśnie jego wielu obwinia o to, że sprowadził piosenkarkę na złą drogę. Ich burzliwy związek także miał przyczynić się, z jednej strony do powstania kultowej płyty "Back to black", z drugiej, do upadku wielkiej i uwielbianej artystki.
W rocznicę 40. urodzin piosenkarki jej były mąż został zaproszony do jednego z brytyjskich programów śniadaniowych. W rozmowie przyznał, że niezmiennie wspomina ukochaną, dodał także, że gdyby mógł cofnąć czas nie popełniłby wielu nieodwracalnych dziś błędów.
Odejście Amy Winehouse pozostawiło ogromną pustkę w branży muzycznej, bowiem taki talent, jak ona zdarza się raz na wiele, wiele lat. Do dziś fani nie mogą pogodzić się z jej śmiercią, a winą za jej przedwczesne odejście, bo zaledwie w wieku 27 lat, obarczają m.in. jej byłego męża. Gdy Blake Fielder-Civil choć tylko wspomina ją na swoim Instagramie fani nie kryją oburzenia, odbierając mu prawo do mówienia o artystce. Podobne reakcje wzbudził jego czwartkowy występ w programie "Good Morning Britain". Blake przybył do studia, by w rocznicę 40. urodzin Amy wspominać swoją byłą żonę.
"To druzgocące, że jej tu nie ma. Cały czas o niej myślę, także dziś rano, gdy składałem jej urodzinowe życzenia. Była moją najlepszą przyjaciółką. Gdyby nie pewne czynniki wszystko mogło potoczyć się inaczej" - stwierdził w rozmowie. Zapewniając widzów i gospodarzy programu, że gdyby mógł cofnąć czas, zmieniłby w ich związku niemal wszystko, włącznie z własną postawą.
Blake nie uniknął pytania o to, jak czuje się z tym, że niemal wszyscy to właśnie jego obwiniają o śmierć piosenkarki i to, jak wyglądały ostatnie lata jej życia. "Mam tego świadomość i jest to jeden z powodów, dla którego zdecydowałem się wystąpić w programie. Jestem z tym pogodzony, ludzie mają do tego prawo, a ja nie mogę zmienić tego, co myślą. Jednocześnie sam dla siebie, musiałem zrzucić ten ciężar, który noszę w sobie od ponad 10 lat. I mam poczucie, że z grona rodziny, bliskich przyjaciół i współpracowników, jestem jedyną osobą, która w pewnym sensie wzięła na siebie odpowiedzialność za to, co stało się z Amy. Przyznałem, że popełniłem wiele niewybaczalnych błędów" - stwierdził.
Zapytany wprost o to, jakie błędy ma na myśl odparł: "Nie miałem pojęcia, jak pomóc sobie, a co dopiero drugiej osobie". Przyznał także, że gdy po latach udało mu się osiągnąć tzw. "czysty czas" rozważał nawiązanie kontaktu z rodziną piosenkarki. Sam jednak nie podjął takiej próby i nie ma pewności, czy druga strona życzyłaby sobie tego.
Amy Winehouse i Blake Fielder-Civil poznali się w 2005 roku. Jednak po kilku miesiącach Blake zdecydował się zakończyć ten związek i wrócił do swojej byłej partnerki, a Amy pogrążona w rozpaczy po rozstaniu zaczęła nagrywać utwory na kolejną płytę "Back to Black". Krótko po jej wydaniu w 2006 roku, para ponownie była widywana razem i od chwili powrotu byli nierozłączni.
Ojciec artystki, Mitch Winehouse twierdził później, że jej były chłopak powrócił skuszony dobrą passą wokalistki. Tymczasem para - głucha na uwagi innych - wzięła ślub w Miami w maju 2007 roku. Trzy tygodnie później prasa donosiła, że Amy z powodu przedawkowania trafiła do szpitala. To ostrzeżenie było jednak niewystarczające. Małżonkowie odmawiając terapii i odwyku coraz częściej stawali się pożywką dla prasy, która regularnie donosiła o ich ekscesach. Ostatecznie rozwiedli się w 2009 roku.
23 lipca 2011 roku świat dowiedział się o nagłej śmierci artystki. Miała zaledwie 27 lat.