Bronisław Opałko miałby 70 lat. Jako Genowefa Pigwa rozśmieszał do łez
Wokalista disco polo, kompozytor i autor tekstów oraz kabareciarz Bronisław Opałko obchodziłby dzisiaj swoje 70-te urodziny. Polska publiczność satyryka znała głównie jako Genowefę Pigwę, z pomocą której rozśmieszał do łez Polaków. Jego życie nie było jednak usłane różami - pojawiły się alkohol, rozłąka z rodziną, słynna sprawa z uprawą marihuany, czy problemy zdrowotne.
Bronisław Opałko urodził się w 1952 roku w Kielcach. Ukończył studia na kierunku wychowanie muzyczne. W tamtym czasie zainteresował się działalnością kabaretową. Działał m.in. w Zespole Adwokackim Dyskrecja, a największą popularność zdobył dzięki własnemu kabaretowi Pigwa Show.
Satyryk wcielając się w postać Genowefy Pigwy - wiejskiej kobiety z Napierstkowa - w zabawny sposób starał się komentować polską rzeczywistość, sprawy polityczne oraz społeczne. Robił to, mówiąc w charakterystycznej gwarze.
Oprócz występów w całym kraju (głównie na festynach), postać Pigwy pojawiała się również w programach telewizyjnych. W pewnym momencie działalności Opałko postanowił rozszerzyć działalność swojej bohaterki o piosenki.
Genowefa Pigwa tworzyła w nurcie disco polo, a jej największymi przebojami były "Dyskoteka w Napierstkowie", "Trzy razy kukułeczka", "Pigwa z nędzą przez kraj pędzą". Opałko wydał też kilka kaset w latach 90., a łącznie napisał ponad 200 piosenek.
Pytany przez dziennikarzy TVN-u, co jest mu najbliższe stawiał na muzykę.
"Gdzieś ją trzeba uzewnętrznić. Kabaret mi w tym pomaga. Broń Boże, żebym pisał muzykę do szuflady, albo dla zabawy" - tłumaczył w programie "Uwaga!"
W XXI wieku zainteresowanie działalnością Opałki zdecydowanie zmalało. Artysta występował jedynie na festynach oraz prowadził audycję w Radiu Kielce pt. "Radio Pigwa".
Ponownie głośno o kabareciarzu zrobiło się w grudniu 2015 roku za sprawą skazania go na rok i osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata za uprawę pięciu krzaków marihuany. Opałko tłumaczył się, że używał lekkich narkotyków, aby poradzić sobie z nałogiem alkoholowym.
"Czasami nie mogłem patrzeć na babkę (Genowefę - przyp. red.) i powiem, że dobry kielich pomógł mi to zagrać. Byłem bardziej rozluźniony. To były straszne doły, organizm domagał się alkoholu, po przebudzeniu zaczynało się dzień od piwka" - mówił "Super Expressowi".
Jak sam mówił, zgubiła go popularność i fakt, że każdy zawsze chciał się z nim napić.
Miał nawet trafić do szpitala wychudzony, w ciężkim stanie. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie, odratowali go.
Drugi raz, kiedy według swojego sąsiada Opałko "uciekł śmierci", zdiagnozowano u niego tętniaka mózgu, który został usunięty dzięki francuskiemu chirurgowi podczas operacji laparoskopowej.
To przez nałóg żona i córka kabareciarza wyjechały do Warszawy, a on sam zamieszkiwał w domu w Kielcach.
"Nawet najcięższą rodzinną atmosferę, która czasem się przydarzała, umiał rozładować jakąś puentą, dowcipem, żartem" - mówiła o nim córka Agata.
W 2016 roku doszło do złamania przez artystę szyjki miednicy. Dalsze problemy z kręgosłupem, sprawiły, że potrzebna była operacja. Mimo problemów zdrowotnych, nie chciał odpuszczać kariery artystycznej - po raz ostatni na scenie stanął w czerwcu 2018 r.
Odszedł 18 sierpnia 2018 roku w kieleckim szpitalu, oczekując drugiej operacji kręgosłupa.