Reklama

Britney Spears publikuje w sieci kolejne prowokujące zdjęcie? W sieci zawrzało

Fotografie, na których 39-letnia piosenkarka zasłania brodawki odsłoniętych piersi trudno w gruncie rzeczy uznać za ordynarne czy pornograficzne. Ale Britney Spears wciąż wolno mniej. Media z jednej strony sekundują jej w walce o odzyskanie prawa do decydowania o sobie, z drugiej, piętnują każde zachowanie, które nie zostałoby zaakceptowane w... zakonie.

Fotografie, na których 39-letnia piosenkarka zasłania brodawki odsłoniętych piersi trudno w gruncie rzeczy uznać za ordynarne czy pornograficzne. Ale Britney Spears wciąż wolno mniej. Media z jednej strony sekundują jej w walce o odzyskanie prawa do decydowania o sobie, z drugiej, piętnują każde zachowanie, które nie zostałoby zaakceptowane w... zakonie.
Britney Spears walczy o wolność /Gabe Ginsberg/FilmMagic /Getty Images

Gdy na instagramowym profilu artystki (sprawdź!) pojawiło się jej zdjęcie w skąpych dżinsowych szortach, ale bez koszulki, w sieci zawrzało. 

Jej post zdobył ponad 953 tys. polubień w niecałą godzinę, a także 31 000 komentarzy chwalących ją za poczucie "wolności". Dwa dni później wokalistka zaprezentowała jeszcze bardziej roznegliżowane zdjęcie. 

Ale gdy informacja o tym, jakie zdjęcia była księżniczka popu publikuje w internecie, przedostała się do serwisów poświęconych życiu celebrytów, wśród komentarzy nie zabrakło sugestii, że tak "swobodne" zachowanie jest nie najlepszą taktyką - oczywiście w kontekście toczącej się w sądzie batalii o pozbawienie jej ojca kurateli nad nią.

Reklama

Reakcje postronnych obserwatorów walki Britney Spears o odzyskanie prawa decydowania o sobie są najlepszym dowodem na to, że przed nią bardzo trudna batalia.

Jamie Spears, który od 13 lat sprawuje kontrolę nad życiem prywatnym i zawodowym swojej dorosłej córki, dokonał bowiem niemożliwego - przekonał cały świat, że choć on sam nie osiągnął niczego spektakularnego w życiu, będzie wiedział, jak pokierować karierą Britney. A przede wszystkim - przy milczącej aprobacie - odebrał jej prawo do macierzyństwa. 

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama