Britney Spears publikuje w sieci kolejne prowokujące zdjęcie? W sieci zawrzało
Fotografie, na których 39-letnia piosenkarka zasłania brodawki odsłoniętych piersi trudno w gruncie rzeczy uznać za ordynarne czy pornograficzne. Ale Britney Spears wciąż wolno mniej. Media z jednej strony sekundują jej w walce o odzyskanie prawa do decydowania o sobie, z drugiej, piętnują każde zachowanie, które nie zostałoby zaakceptowane w... zakonie.
Gdy na instagramowym profilu artystki (sprawdź!) pojawiło się jej zdjęcie w skąpych dżinsowych szortach, ale bez koszulki, w sieci zawrzało.
Jej post zdobył ponad 953 tys. polubień w niecałą godzinę, a także 31 000 komentarzy chwalących ją za poczucie "wolności". Dwa dni później wokalistka zaprezentowała jeszcze bardziej roznegliżowane zdjęcie.
Ale gdy informacja o tym, jakie zdjęcia była księżniczka popu publikuje w internecie, przedostała się do serwisów poświęconych życiu celebrytów, wśród komentarzy nie zabrakło sugestii, że tak "swobodne" zachowanie jest nie najlepszą taktyką - oczywiście w kontekście toczącej się w sądzie batalii o pozbawienie jej ojca kurateli nad nią.
Reakcje postronnych obserwatorów walki Britney Spears o odzyskanie prawa decydowania o sobie są najlepszym dowodem na to, że przed nią bardzo trudna batalia.
Jamie Spears, który od 13 lat sprawuje kontrolę nad życiem prywatnym i zawodowym swojej dorosłej córki, dokonał bowiem niemożliwego - przekonał cały świat, że choć on sam nie osiągnął niczego spektakularnego w życiu, będzie wiedział, jak pokierować karierą Britney. A przede wszystkim - przy milczącej aprobacie - odebrał jej prawo do macierzyństwa.
#FreeBritneyLA - kolejny protest w obronie Britney Spears
W połowie 2019 r. mocno rozkręcił się w mediach społecznościowych ruch pod hasłem #Free Britney. Jego zwolennicy twierdzą, że Britney Spears jest ubezwłasnowolniona przez swojego ojca, który sprawuje nad nią kuratelę sadową. W ostatnich miesiącach zaniepokojeni fani gwiazdy protestują przed sądami.