Reklama

Bobbi Kristina nie żyje. To nie był wypadek?

Pół roku po incydencie w wannie wychodzi na jaw coraz więcej szczegółów dramatu, który doprowadził córkę Whitney Houston i Bobby'ego Browna do śmierci.

Przypomnijmy, że 22-letnia Bobbi Kristina była podtrzymywana w stanie śpiączki od końca stycznia, kiedy to znaleziono ją nieprzytomną w wannie w jej mieszkaniu. Prawie pół roku później rodzina postanowiła odłączyć dziewczynę od aparatury podtrzymującej życie.

Lekarze wydali ciało rodzinie 28 lipca. Sekcja zwłok nie dała jednoznacznej odpowiedzi co było przyczyną tragicznego incydentu, po którym Kristina trafiła do szpitala. Pojawiły się podejrzenia, że zamieszany w to mógł być jej partner Nick Gordon.

Rodzina Bobbi Kristiny teraz twierdzi, że to Nick Gordon mógł dać 22-latce "toksyczny koktajl", a później nieprzytomną wsadzić do wanny. Mężczyznę oskarżają o m.in. pobicie i wyprowadzanie pieniędzy z konta Bobbi bez pozwolenia. Pod koniec czerwca do sądu trafił pozew w tej sprawie.

Reklama

Według dokumentów, 31 stycznia Nick Gordon miał wrócić do domu pod wpływem kokainy i alkoholu. To wówczas miało dojść do awantury z Bobbi Kristiną. 25-letni Gordon miał oskarżyć Bobbi o liczne zdrady. Kłótnia po 30 minutach nagle ucichła. Prawnik rodziny z pozwie twierdzi, że doszło do tego z powodu podania córce Whitney Houston i Bobby'ego Browna "toksycznego koktajlu". Nieprzytomną dziewczynę Gordon miał przenieść do wanny z zimną wodą.

Nick Gordon zdecydowanie zaprzeczył wszystkim oskarżeniom, nazywając je "oszczerczymi i bezwartościowymi".

"Nick ma złamane serce w związku z utratą swojej największej miłości. To wstyd, że tak bezpodstawne oskarżenia są prezentowane publicznie" - głosi oświadczenie wystosowane przez przedstawiciela Nicka Gordona.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bobbi Kristina Brown
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama