75-letni Robert Plant i jego problemy z weną. Czy to koniec nowych utworów?
Oprac.: Karolina Kopeć
Robert Plant, legendarny wokalista Led Zeppelin, który od dekad kontynuuje karierę solową, wyznał w rozmowie z "Rolling Stone", że tworzenie nowych utworów staje się dla niego coraz większym wyzwaniem. Plant przyznaje, że cierpi na brak weny twórczej, a w komponowaniu nowych piosenek wspierają go młodsi koledzy z zespołu Saving Grace oraz Alison Krauss, z którą ostatnio wspólnie koncertuje.
Robert Plant, były lider Led Zeppelin i jeden z najważniejszych głosów w historii rocka, regularnie wydaje nowe materiały. Jego ostatnia solowa płyta "Carry Fire" ukazała się w 2017 roku, a w 2021 roku ponownie połączył siły z Alison Krauss, wydając dobrze przyjęty album "Raise the Roof".
75-letni artysta zaplanował dwie trasy koncertowe na 2024 rok - jedną z grupą Saving Grace, a drugą z Alison Krauss. Plant przyznaje, że występy z młodszymi muzykami sprawiają mu wielką radość, ponieważ łączy ich nie tylko wspólna scena, ale także przyjaźń. W międzyczasie często przegląda swoje archiwa, odkrywając niewydane lub nieskończone projekty. "Ekscytuję się tym. Myślę sobie: 'Wow, co ja z tym zrobię?'. To idiomy, miejsca, w których byłem muzycznie, a które nie są skończone, są po prostu oszałamiające i trochę przytłaczające" - mówi w rozmowie z "Rolling Stone".
Robert Plant ma problemy z pisaniem piosenek
Zapowiedź nowych nagrań Roberta Planta, legendarnego lidera Led Zeppelin, może brzmieć obiecująco, jednak rzeczywistość jest nieco mniej optymistyczna. Choć muzyk nadal nagrywa nowe wokale, głównie w domowym zaciszu, to ma trudności z przełożeniem muzycznych pomysłów na słowa. "Mam cyfrowy rejestrator Tascam, śpiewam, przepuszczam wokale przez pedał gitarowy i nagrywam. Brzmi to świetnie. Po co iść do studia? Ale nie mogę znaleźć słów. To bardzo trudny czas, by popadać w liryzm" - przyznaje Plant.
Wokalista wspomniał również o wyjątkowym wykonaniu na żywo po latach przerwy klasyka "Stairway To Heaven". Zgodził się zaśpiewać ten utwór w celach charytatywnych, by wesprzeć Cancer Awareness Trust znaczną sumą. Dla Planta było to nie tylko działanie na rzecz innych, ale także oczyszczające doświadczenie, które pozwoliło mu zdjąć z siebie wielki ciężar. Artysta zasugerował, że była to prawdopodobnie ostatnia okazja, by wykonać ten legendarny utwór na żywo.
"To było katartyczne. Ludzie mówią: 'Ach tak, a mówił, że nigdy tego nie zrobi'. Ale tak naprawdę tego nie zrobiłem! Po prostu wyrzuciłem to z siebie. To jest dla mnie tak ważna piosenka ze względu na to, gdzie byłem w tamtym czasie i gdzie byłem z Jimmym, Johnem i Bonzo. Tamtej nocy było jak było. To była próba ognia, ale pod koniec czułem się lepiej niż na początku" - stwierdził Plant.
Zobacz też: