Męskie rozdanie w "The Voice of Poland"
Na niespełna trzy dni przed finałem "The Voice of Poland" zapraszamy za kulisy muzycznego show TVP2.
Ten program zaczyna się tam, gdzie kończą inne - głosi hasło przewodnie "The Voice of Poland".
Teraz jednak gdy pierwsza edycja dobiega końca, temperatura na odcinkach na żywo przewyższa nawet pirotechniczne ogniste tricki, które wcześniej zdarzało się oglądać na scenie.
Za kulisami: istny twórczy chaos - schody - góra- dół, garderoby, make-up, Red Room, kawa wypita na szybko przed programem, sprawdzenie, czy "wszystko działa na łączach".
W charakteryzatorni uczestników, makijażystka - Ewa Gil - "tworzy metamorfozy". W powietrzu unosi się charakterystyczny zapach pudru, "fruwają" sztuczne rzęsy, uczestnicy show - wewnętrznie skupieni, ale na zewnątrz emanują energią; barwni, otwarci i gotowi do walki.
A walka ta do łatwych nie należy. Za nimi szereg etapów: castingi, blindy (przesłuchania w ciemno), kiedy to miękkie fotele i twarde przyciski wyznaczały linię demarkacyjną pomiędzy jurorskim "chcę - lub - nie chcę ciebie".
Za nimi też "bokserski ring" - muzyczne "walki gladiatorów", które - choć bezkrwawe - mogłyby dać szansę wykreowania "ciała jurorskiego" na "lożę muzycznego Nerona". Jednak - nic z tych rzeczy. "Voice" - pomimo różnych temperamentów i różnorodnych opinii czwórki trenerów - emanuje pozytywną energią, Nikt nikogo nie gnoi, nikt nie szuka efektownie brzmiących inwektyw skrzących się paradoksami, których celem byłoby pogrążenie uczestnika kosztem wyeksponowania "erudycji" jurora.
Są profesjonalne opinie, przychylna atmosfera, co nie znaczy, że wszyscy wszystkich z uśmiechem na ustach polewają lukrem i lepkimi od tej słodyczy dłońmi, biją brawo.
Cztery żywioły
Podczas trwania "programowej" muzycznej rywalizacji, paradoksalnie - emocjonalna więź między uczestnikami coraz bardziej się zacieśnia. Gdy odpadają kolejni, na backstage'u łzy pozostałych są prawdziwe. Jak emocje w ich głosach.
W ostatnią sobotę, półfinał przyniósł kolejne niespodzianki: odpadła typowana na zwyciężczynię programu Monika Urlik. Do ostatecznego "starcia tytanów" staną więc cztery muzyczne żywioły: Damian Ukeje (drużyna Nergala) - piekielnie charyzmatyczny Ogień; twardo stąpający po Ziemi, muzycznie energetyczny Piotr Niesłuchowski (drużyna Ani Dąbrowskiej); Mateusz Krautwurst (drużyna Kayah) - jak Woda, on lubi płynąć pod prąd; wreszcie Antek Smykiewicz (drużyna Andrzeja Piasecznego) - utalentowany i bardzo skromny - jego obecność - muzycznie nieinwazyjna - jest potrzebna temu programowi jak tlen, jak Powietrze.
Męska gra
Za żadnym z nich nie stoją układy i układziki. Żaden z nich właściwie nie odebrał "akademickiego" wokalnego sznytu - są prawdziwi, emocjonalni, nie zmanierowani.
Damian Ukeje - student stosunków międzynarodowych, na co dzień - handlowiec. Nie "kupczy" jednak ani sobą, ani swoim niezaprzeczalnym talentem. Bardzo często podkreśla swój szacunek do Nergala - widać, że pracują "konkretem", po męsku.
Mateusz Krautwurst, mający spore doświadczenie muzyczne i telewizyjne, choć spotykały go głosy krytyki, zwłaszcza po jego słowach skierowanych do Ani Dąbrowskiej, jak na razie - swoją muzyczną różnorodnością (pokazaną choćby w utworze "It's My Life" grupy Bon Jovi), potrafi się obronić.
Piotr Niesłuchowski - tłumacz, którego jeszcze do niedawna można było usłyszeć na warszawskiej Starówce - czuje muzykę jak jego ulubiony reżyser, Woody Allen - przewrotny żart. Muzyczny puls ma wpisany w "kod genetyczny".
Antek Smykiewicz - choć "powietrze", to również i "cicha woda". Od wykonania "Use Somebody" z repertuaru King of Leon do magnetycznego i bardzo trudnego interpretacyjnie "Iris" The Goo Goo Dolls przeszedł chyba najdłuższą ze wszystkich drogę. Nigdy nie uczył się śpiewu, jego jedyne muzyczne szlify przed "Voice" to występy na imprezach karaoke. I to on nie krył łez wzruszenia i żalu, kiedy na ringu pokonana została przez niego właśnie, również świetna wokalnie - Martyna Ciok.
Szykuje się więc prawdziwie męskie rozdanie. Na razie jednak, mamy cztery żywioły, które może powinny - jako finaliści - zaśpiewać zróżnicowanym, ale jednym głosem tekst Lecha Janerki: "Ta zabawa - nie jest dla dziewczynek".
Justyna Tawicka
Czytaj także: