Kontrowersje w amerykańskim "The Voice"
W niedzielę, 5 lutego, wystartowała druga amerykańska edycja programu "The Voice". Dzień później magazyn "Billboard" opublikował materiał demaskujący uczestników show.
Dziennikarze "Billboardu" zaatakowali twórców programu za tanie chwyty pod publiczkę - bezdomni uczestnicy, granie chorobą itp. - a przede wszystkim za ukrywanie faktów związanych z muzyczną działalnością występujących.
Chris Mann został przedstawiony widzom jako śpiewak operowy. "Zapomniano" wspomnieć, że występował w serialu "Glee" emitowanym przez Fox.
35-letni Tony Lucca został z kolei zaprezentowany jako były członek Klubu Myszki Miki, w którym występował razem z jurorką "The Voice", Christiną Aguilerą. Moment był na tyle wzruszający, że nie wspomniano o siedmiu albumach i dwóch EP-kach artysty.
Jesse Campbell został wprowadzony do programu jako rozwiedziony ojciec śpiewający okazjonalnie w kościele. I znów o czymś zapomniano - że w przeszłości był solowym wokalistą, a jego wersja "Where is the Love" znalazła się na ścieżce dźwiękowej do filmu "Martwi prezydenci".
Do tego należy jeszcze dodać konsekwentne milczenie na temat występów uczestników w innych telewizyjnych konkursach talentów - nie wspomniano na przykład, że Jamar Rogers pojawił się już wcześniej w "Idolu".
"Profesjonalni wykonawcy, którzy do tej pory nie odnieśli wielkiego sukcesu, liczą, że telewizja wypchnie ich na szczyt" - tak w największym skrócie można, zdaniem "Billboardu", podsumować program "The Voice".
Przypomnijmy, że podobna dyskusja toczyła się również na naszych łamach w kontekście polskich muzycznych show - czytaj więcej na ten temat.
Christina Aguilera spotyka dawnego kolegę z Klubu Myszki Miki: