Muzyczny świat na opak

Jimi Hendrix, Kurt Cobain, Paul McCartney i Tony Iommi - co łączy tych znakomitych muzyków? Oczywiście poza wspaniałą grą na gitarze...

Sławni leworęczni: Jimi Hendrix i Kurt Cobain - fot. arch. AFP / Frank Micelotta / Getty Images
Sławni leworęczni: Jimi Hendrix i Kurt Cobain - fot. arch. AFP / Frank Micelotta / Getty Images 

Tak jak około 10 procent (podawane są różne liczby, od 7 do 15 proc.) ludzi, wymienieni wyżej gitarzyści są leworęczni. Zdaniem wielu badaczy "mańkuci" (u których silniej rozwinięta jest prawa półkula mózgu) są bardziej uzdolnieni muzycznie.

Jednak jeszcze do niedawna w wielu kulturach na leworęcznych patrzono podejrzliwie, zresztą w niektórych językach wciąż funkcjonują określenia, które wskazują, że to, co lewe, jest gorsze ("mieć dwie lewe ręce", "lewizna", "na lewo" - czyli nielegalnie, bezprawnie).

Pod górkę mieli również muzycy - niektórzy z braku instrumentów przeznaczonych specjalnie dla leworęcznych chwytali za prawostronne gitary i uczyli się gry tak, jak większość.

Taka lista jest imponująca, a sporo nazwisk pojawia się w rankingach na najlepszych gitarzystów wszech czasów: Duane Allman (The Allman Brothers), Ritchie Blackmore (Blackmore's Night, eks- Deep Purple i Rainbow), Billy Corgan (Smashing Pumpkins), Robert Fripp (King Crimson), Noel Gallagher (eks-Oasis), B.B. King, Mark Knopfler (Dire Straits),Gary Moore, Steve Morse (Deep Purple), Joe Perry (Aerosmith), Paul Simon...

Od 1992 roku 13 sierpnia obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Osób Leworęcznych. W Polsce w tym roku to święto świętowane jest po raz piąty. Z tej okazji przygotowaliśmy zestawienie 10 najsłynniejszych muzyków, którzy grają na swoich instrumentach lewą ręką.

Gitarzyści mieli dwa wyjścia: kupić leworęczny instrument lub obrócić praworęczny. W tym drugim przypadku większość sław szła na całość i przekładała struny zmieniając ich układ znany z "prawej" wersji - czyli struny basowe na dół. Mniejszość (m.in. Bob Geldof, bluesman Albert King) stosowała po prostu odbicie lustrzane.

Ikoną leworęcznych gitarzystów pozostaje Jimi Hendrix. Ustawienie basowych strun na górze instrumentu miało duży wpływ na brzmienie jego gitary, naśladowane później przez wielu muzyków. Hendrix wprawnie posługiwał się także prawą ręką, gdyż jego ojciec, który kupił mu pierwszą gitarę, wierzył, że gra lewą ręką jest... znakiem diabła. Młody Jimi przekładał struny, gdy ojca nie było w domu.

Jimi Hendrix gra "Hey Joe":

Problemy początkowo miał także Paul McCartney, któremu ciężko szła nauka gry prawą ręką. Olśnienia doznał, gdy zobaczył plakat reklamujący koncert leworęcznego muzyka country Slima Whitmana. Sam także przełożył struny w pierwszej akustycznej gitarze Framus Zenith, przehandlowanej za trąbkę podarowaną mu przez ojca.

Paul McCartney w "Drive My Car":

Nielekko miał również Tony Iommi, frontman i założyciel grupy Black Sabbath, który początkowo próbował grać prawą ręką. Jednak w wieku 17 lat na skutek wypadku w fabryce przy maszynie do cięcia blachy stracił opuszki dwóch palców prawej ręki. Muzyk poważnie rozważał porzucenie gitary, lecz na szczęście do zmiany zdania namówił go szef, znający jego muzyczną pracę po godzinach w lokalnych knajpach w Birmingham. Puścił mu nagrania jazzowego muzyka Django Reinhardta, który też miał uszkodzoną rękę na skutek kontuzji. Iommi od czasu wypadku używa specjalnych nakładek na palce prawej ręki.

Uszkodzone palce muzyka wpłynęły na późniejsze brzmienie Black Sabbath i rozwój heavy metalu - strój gitary został obniżony o trzy półtony.

Tony Iommi gra solo poprzedzające "Paranoid":

W historii muzyki zapisał się także Albert King, ze względu na swoją ogromną tuszę nazywany The Velvet Bulldozer. Obok B.B. Kinga i Freddiego Kinga zaliczany był do grona trzech królów bluesa. Samouk (zaczął grać na własnoręcznie skonstruowanym instrumencie) wykorzystywał niecodzienne strojenie, przez co jego gra inspirowała później takich muzyków, jak wspomniany Hendrix, Gary Moore (mańkut grający prawą ręką), Stevie Ray Vaughan czy Mike Bloomfield.

Albert King na swoim ostatnim tournee w Europie (1992 rok):

Młodsze pokolenie utalentowanych leworęcznych reprezentowali m.in. Kurt Cobain, nieżyjący już lider Nirvany (choć nie jest uważany za wybitnego technicznie gitarzystę, regularnie ląduje w zestawieniach wszech czasów), Omar Rodriguez-Lopez (The Mars Volta), dobry znajomy McCartneya i pomysłodawca akcji w stylu Live Aid Bob Geldof (pamiętacie przebój "I Don't Like Mondays" jego grupy The Boomtown Rats) oraz zmarły niedawno basista Paul Gray z amerykańskiej grupy Slipknot.

Nirvana i przebój "Smells Like Teen Spirit" z festiwalu Reading z 1992 roku:

Oparty na dysonansach i improwizacjach styl gry Rodrigueza-Lopeza decyduje w dużej mierze o oryginalności The Mars Volta. Muzyk w wywiadzie dla "Guitar World" przyznawał przed laty, że nienawidził gitary. Mówił, że "zmagał się" z gitarą poprzez dziwaczną grę i dodawanie efektów , które miały "sprawić, by brzmiała jak wszystko tylko nie ten instrument, którego nienawidzę - gitara".

Gitarowe popisy Omara Rodrigueza-Lopeza z The Mars Volta:

W cieniu stających na pierwszej linii frontu gitarzystów (często liderów swoich zespołów) za zestawami perkusyjnymi kryją się leworęczni bębniarze. Tutaj wybraliśmy dwa nazwiska: Phil Collins i Ian Paice. Ten pierwszy ze względu na chorobę (ucisk nerwu uniemożliwia mu trzymanie pałeczek) praktycznie zakończył karierę perkusisty, ale przypomnijmy, że sławę zdobył za bębnami w progresywno-rockowej wówczas grupie Genesis. Po odejściu Petera Gabriela w 1976 roku Collins stanął także za mikrofonem i wkrótce pokierował grupę w bardziej komercyjne rejony.

Phil Collins za perkusją w akcji:

Z kolei Ian Paice to motor napędowy i jedyny członek oryginalnego składu pionierów hard rocka z Deep Purple. "Jestem odbiciem lustrzanym każdego innego perkusisty" - wyjaśniał w wywiadzie.

Solo Iana Paice w "The Mule" Deep Purple (1972 rok):

Leworęczny był też znakomity reżyser, aktor, komik i scenarzysta Charlie Chaplin, jeden z największych gwiazdorów Hollywood epoki kina niemego. Zapytacie, co on ma wspólnego z muzyką? Otóż Chaplin był prawdziwym człowiekiem renesansu - komponował także muzykę do swoich późniejszych filmów, a jego rodzice widzieli go jako muzyka (grał na skrzypcach i wiolonczeli). 9-letni Charlie rozpoczął występy na scenie z trupą tancerzy, a jako 20-kilkuletni młodzieniec koncertował w USA z komikami Freda Karno.

"Miałem ogromne ambicje bycia artystą koncertowym, ale z czasem zorientowałem się, że nigdy nie będę doskonałym muzykiem, więc się poddałem. A jeśli chodzi o wiolonczelę, to mogłem z nią pozować i to tyle w tym temacie" - śmiał się twórca "Brzdąca" i "Gorączki złota".

Co za duet: Charlie Chaplin (skrzypce) i Buster Keaton (fortepian):

Michał Boroń (leworęczny)

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas