Czego słucha nasza redakcja? Pojawia się wspólny faworyt
Blauka, Swiernalis, Ofelia czy The Armed – to tylko niektórzy z artystów, których nowe albumy i single inspirują muzyczną redakcję Interii. Emocjonalne teksty, brzmieniowe eksperymenty i osobiste interpretacje sprawiają, że te wydawnictwa zostają z nami na dłużej. Redaktorzy dzielą się swoimi muzycznymi faworytami – od refleksyjnych ballad po punkową ironię i psychodeliczny rock.

OLIWIA KOPCIK
Blauka "Wolta" - wiem z redakcyjnych rozmów, że ta propozycja się powtórzy, ale cóż zrobić, skoro to taki dobry materiał. Rafał Samborski w recenzji pisał, że życzyłby sobie, żebyście nie opędzili się od Blauki. I ja się dołączam, bo ten duet z pewnością zasługuje na docenienie. Włączcie sobie choćby promujące album "Berlin i Amsterdam" albo "Figura Lichtenberga" i już nigdy nie przestaniecie śpiewać "Wiem, że nie wyjdzie z tego żadna drama". To album, który mnie jednocześnie niepokoi i otula. Nie rozumiem tego, ale to nic nie szkodzi.
Swiernalis "Ja już te błędy popełniłem" - myślicie, że o miłości napisano już wszystko? To posłuchajcie "Ja już te błędy popełniłem" Swiernalisa. Już kiedyś polecałam tutaj jego album i wciąż uważam, że jest jednym z najlepszych tekściarzy, jakich znam. Wystarczy wspomnieć "Psychiatra dawno już stwierdził syndrom sztokholmski, ale obywatelstwo polskie" z "0048" albo "Nie dostałem od swych dziadków żadnych spadków, poza spadkami nastroju" z "Nie zmieniłbym wiele". Z "Ja już te błędy popełniłem" mogłabym w sumie wkleić pół zwrotki, które doprowadziło do mokrych oczu. "Zasłużyłaś na spokój / więc oddaje ci resztki, które mam / pewnie nie jestem gotów / ale dziś marzę, żeby cię opuścił strach".
WERONIKA FIGIEL
mop "UNIWERSUM" - swoim drugim krążkiem udowodnił, że daleko mu do mopa z początku muzycznej drogi. Co prawda album dopiero wyszedł i jeszcze nie miałam okazji się z nim osłuchać czy zaprzyjaźnić, ale już po wcześniejszych singlach i pierwszym przesłuchaniu wiem, że będzie to płyta, która potowarzyszy mi przez najbliższe miesiące. Enigmatyczne i docierające w głąb podświadomości teksty traktują o czasie, który chyba każdego z nas trochę przeraża. Muzyka jest nietuzinkowym połączeniem rocka z psychodelią. Nagłe zmiany bitów i eksperymenty brzmieniowe w niemal każdej piosence pozwalają nigdy nie czuć się pewnie. Choć krążka radziłabym raczej słuchać od początku do końca, to mam kilku faworytów, którzy - przyznam - lecą u mnie na zapętleniu: "urywki" z wpadającym w ucho refrenem i "czarny wilk", pozostawiający mnie z uczuciem niepokoju i ścisku w żołądku.
Ofelia "SIMSY" - już po zobaczeniu nostalgicznego tytułu wiedziałam, że będzie to piosenka, obok której nie przejdę obojętnie. Metaforyczny tekst przenosi słuchacza wspomnieniami do czasów, gdy największym problemem było decydowanie o losach postaci z tytułowej gry. Ofelia jest teraz w swojej nieco grunge'owej erze, więc nie zabrakło tu mocniejszych basów i gitar. Wielbiony przeze mnie głos artystki miał szansę wybrzmieć i choć wersja koncertowa tego utworu wciąż jest moją ulubioną, nie potrafię sobie odmówić włączenia go również na słuchawkach. "Wybierz swoją wersję, jaką dzisiaj mnie chcesz. Ruda, blond, platyna, która dziewczyna? Wybierz, którąś jak w tej grze" - mogłabym nucić ten refren godzinami i polecam to każdemu.
BARTŁOMIEJ WAROWNY
Natalia Lubrano "R.E.S.P.E.C.T." - to album, który sprawił, że pokochałem wszystko, co robi Natalia. Pamiętam, że usłyszałem o niej wtedy, gdy brała udział w "The Voice of Poland". Co tydzień zmieniała kolor dredów, reinterpretowała utwory po swojemu, korzystając z silnie osadzonego, soulowego głosiska. Sięgała po polskie klasyki - "Brzydcy" Grażyny Łobaszewskiej to chyba wykonanie, które na stałe zapisze się u mnie w TOP 5 wszystkich występów w Vojsie. Był pop, było po francusku, a na krążku z 2012 roku jest jeszcze więcej niespodzianek. Natalia Lubrano przebiera w kierunkach, stymuluje mnie głosem, czaruje, a na domiar dobrego spina lirykę krążka w całość. Jest po polsku, po angielsku, różnie. Lubrano czuje muzykę i nią po prostu jest. "Guarantee", "I said right now", "Twilights" czy tytułowy numer towarzyszą mi od lat. Przypominam sobie o nich, kiedy chcę, a ostatnio chcę jakoś częściej. Nadal czekam na oficjalne wydanie "New Love". Może kiedyś się doczekam, a w międzyczasie odpalam "Zapomnę Cię".
Metronomy "Right on time" - wystarczył pierwszy blask majowego słońca - co prawda pierwszy a zarazem ostatni - i już rzuciłem się na Metronomy. "Right on time" za każdym razem przypomina mi, że nie warto skupiać uwagi na tym, co nas burzy. Do szczęścia nie potrzeba wiele, ale, szczególnie wiosną, na pewno potrzeba tego kawałka. "So, for now, let's enjoy the sunshine"!
MICHAŁ BOROŃ
Blauka "Wolta" - o taki pop nic nie robiłem. Maźnięty alternatywą, czasem zamglony, często nostalgiczno-rozmarzony, bliski codziennym zmaganiom z życiem, a jednocześnie delikatnie unoszący się nad ziemią. Niby osadzony w czasie ("końcówka sierpnia"), niby osadzony w miejscu ("na Muranowie uderzył piorun"), a aktualny pewnie i wcześniej i później, nie tylko tu, ale i wszędzie: "Wszystko się nie ułoży / choć szklanka pełna zawsze do połowy / wszystko się nie ułoży / już nie zawracam sobie nawet głowy". Posłuchajcie koniecznie!
ALICJA RUDNICKA
Car Seat Headrest "The Scholars" - nowy album Car Seat Headrest to ambitna, pełna rozmachu rock opera, która zaskakuje zarówno formą, jak i treścią. Will Toledo sięga po literackie inspiracje, bawi się konwencją i przekracza granice indie rocka, łącząc dramatyzm z chwytliwymi melodiami. Od krótkich, energetycznych utworów po 18-minutowy finał "Planet Desperation" - każdy fragment ma tu swoje miejsce i wagę. To opowieść dla słuchaczy, którzy cenią muzykę nie tylko za brzmienie, ale i za pomysł, narrację i odwagę twórczą. Wprawdzie do ikonicznego albumu "Twin Fantasy" jest mu jeszcze daleko, to nowe wydanie zespołu świetnie uchwyca jego ducha i jest powiewem świeżości z nutką klasyki.
Lola Young "One Thing" - Lola Young moim zdaniem jest jednym z największych odkryć muzycznych ostatnich lat. Dzielnie dąży do mainstreamu, jednocześnie zachowując swój pazur i autentyczność. Serwuje nam mocno zmysłowy i zarazem chillowy kawałek, który od razu wpada w ucho. Muzyka jest gładka, a teksty są proste, ale bardzo sugestywne. Lola śpiewa o pożądaniu i bliskości w sposób lekki, ale nie boi się pokazać swojej prawdziwej natury. Liczę na to, że w dalszej drodze pozostanie sobą, bo jej "przyziemność" sprawia, że łatwo utożsamić się z jej osobą i twórczością.
TYMOTEUSZ HOŁYSZ
Viagra Boys "viagr aboys" - niby Szwedzi, ale po raz kolejny wyszło jakoś tak... brytyjsko? Punkowcy ze Sztokholmu po raz kolejny udowodnili, że da się w bardzo przewrotny i groteskowy sposób opisywać wszystko co złe na tym świecie. No i jakby tego było mało, całość zrobiona jest z przebojowością, której nie powstydziłyby się największe rockowe zespoły na świecie. Choć jest to ich czwarty album studyjny, "viagr aboys" jest pierwszym wydawnictwem we własnej wytwórni Shrimptech Enterprises. Płyta wyszła końcem kwietnia, od tamtego momentu nie chce opuścić mojej głowy i jeżeli dalej tak pójdzie, najprawdopodobniej wspomnę o niej jeszcze w rocznym podsumowaniu!
The Armed "Well Made Play" - ile osób obecnie gra w The Armed? Tego nie wie nikt, prawdopodobnie włącznie z nimi samymi, ale jedno jest pewne - wciąż robią to świetnie. Singiel promujący album "THE FUTURE IS HERE AND EVERYTHING NEEDS TO BE DESTROYED" w piękny sposób obrazuje to, w jakim momencie znajdujemy się kolektywnie jako społeczeństwo. Sam dyrektor kreatywny kolektywu Tony Wolski wyjaśnił bardzo dystopijny, acz wyjątkowo aktualny przekaz kawałka: "Goniąc za rozpraszaczami i małymi przyjemnościami, jesteśmy wciągani w niekończącą się rywalizację ze sobą nawzajem - często podczas gdy ci z prawdziwą władzą na tym korzystają, tuż przed naszymi oczami". Jeżeli obecna rzeczywistość nieco was przytłacza, w nowym materiale The Armed znajdziecie coś dla siebie.
JAROSŁAW KOWAL
Pedal Distorsionador "Good Old Times Have Just Begun" - nie ma i nie było w Polsce lepiej przesterowanego zespołu, o czym niestety wiele osób nie wie, bo Pedal Distorsionador funkcjonuje w tak głębokiej niszy, że nawet fani i fanki polskiej muzyki niezależnej mogą o istnieniu tej trójmiejskiej grupy dowodzonej przez Wojciecha Grabarza nie wiedzieć. Kto zresztą zasłuchiwał się w debiutanckim albumie, pewnie już o nim zapomniał, bo od jego premiery minęło aż trzynaście lat. Pedal Distorsionador zdaje się jednak istnieć w alternatywnej rzeczywistości, gdzie czas nie ma większego znaczenia, bo jest w tej muzyce i dzikość The Stooges, i surowość The White Stripes, i futuryzm podsycany przez własnoręcznie skonstruowane, wyjątkowo brzmiące przestery, a tegoroczny drugi album w niczym nie ustępuje poprzednikowi.
Yugen Blakrok "Tessellator" - o pochodzącej z RPA Yugen Blakrok zrobiło się głośno tylko na chwilę, kiedy Kendrick Lamar zaprosił ją do wykonania jednego z utworów (wraz z Vincem Staplesem) na ścieżkę dźwiękową do filmu "Czarna Pantera". Kto podjął trop i odkrył album "Anima Mysterium" z 2019 roku, na pewno nie przeszedł obok niego obojętnie. Ta mroczna, ponura aura połączona z charakterystycznym, wolnym i dosadnym flow, choć stonowane, aż kipiały od emocji. Dla mnie był to jeden z albumów roku i wciąż pozostaje jednym z ulubionych rapowanych wydawnictw XXI wieku. Z kolei jego niedawno wydany następca ("The Illusion of Being") już po pierwszym przesłuchaniu zajął miejsce ex aequo. Nie sposób wskazać na jeden wyróżniający się utwór, najlepiej słuchać od deski do deski, ale jeżeli już musi być tylko jeden, to "Tessellator" z udziałem Cambatty wydaje się mieć największy potencjał, by dotrzeć do szerszego grona słuchaczy i słuchaczek.