Reklama

Marillion dziękuje Polakom

Na zakończenie polskiej części trasy promującej płytę "Somewhere Else" grupa Marillion w środę, 23 maja, zagrała w Krakowie aż dwa koncerty - akustyczny na Rynku Głównym i później już tradycyjny - dodajmy, znakomity - w klubie "Studio".

Wcześniej Brytyjczycy zagrali w Poznaniu (poniedziałek, 21 maja, Klub "Eskulap") i Warszawie (wtorek, 22 maja, Klub "Stodoła"). Na kilka tygodni przed przyjazdem do Polski, zmieniono miejsce koncertu w Krakowie - z Hali Wisły do Klubu "Studio".

Okazało się jednak, że w "Studiu" nie pomieścili się wszyscy chętni - sprzedano wszystkie bilety. Zgromadzona publiczność błyskawicznie zmieniła klub w saunę. Ubrany w koszulę i marynarkę wokalista Steve Hogarth śmiał się, że Polska to niby zimny kraj.

Zanim Brytyjczycy pojawili się w "Studiu", Marillion w okrojonym składzie: Hogarth (wokal), Steve Rothery (gitara) i Pete Trewavas (bas) dali krótki akustyczny koncert na Rynku Głównym. To był już drugi występ Marillion w tym miejscu - wcześniej muzycy zagrali tu niemal dokładnie trzy lata wcześniej, 17 maja 2004 roku, gdy promowali u nas poprzednią studyjną płytę "Marbles".

Reklama

Na Rynku Marillion poprzedził SEBA, autorski projekt Sebastiana Piekarka, nowego gitarzysty Dody, wcześniej znanego z m.in. IRY i Braci. Gościnnie wsparła SEBĘ Ewelina Flinta, a zabrakło wcześniej awizowanego Artura Gadowskiego (IRA).

Marillion w centrum Krakowa zaprezentował materiał przekrojowy, kolejno: "See It Like A Baby" (singel promujący "Somewhere Else"), "80 Days" (z płyty "This Strange Engine"), wielki przebój "Easter" ("Seasons End"), "Don't Hurt Yourself" ("Marbles"), "Man Of The Thousand Faces" ("This Strange Engine") i na koniec "Answering Machine" ("Radiation").

"Wspaniale znów tu być" - komplementował Steve Hogarth licznie zgromadzoną widownię. Tak samo było w klubie "Studio". Fani grupy zgotowali grupie owację od pierwszych dźwięków otwierającego koncert utworu "Splintering Heart".

Relację Marillion z fanami znakomicie oddaje tytuł kompozycji pochodzącej z nowej płyty - "Thankyou Whoever You Are". Pod koniec koncertu, Hogarth przedstawiając cały zespół, wyróżnił także publiczność, jako integralną część spektaklu. Muzycy ratowali także spragnionych widzów z pierwszych rzędów rozdając im butelki z wodą.

Dla tych, którzy uważają, że Marillion się skończył wraz z odejściem pierwszego wokalisty Fisha (przypomnijmy, że stało się to w 1988 roku!), mam przykrą wiadomość - to nieprawda! Od tego czasu muzyka Marillion uległa sporym zmianom, a rock progresywny jest tylko jednym z wielu składników obecnego brzmienia grupy. Na ostatnich płytach można odnaleźć bowiem elementy alternatywnego rocka, dobrego piosenkowego popu, trip hopu spod znaku Portishead czy nawet hard rocka.

Szczególnie w wydaniu koncertowym muzyka Brytyjczyków nabiera dodatkowej mocy, a bas Pete'a Trewavasa momentami dudnił jak instrument Steve'a Harrisa z Iron Maiden!

Fajnie wypadło kontrastowe zachowanie dwóch liderów grupy - Steve'a Hogartha i jego imiennika Rothery'ego. Wokalista zachowywał się niezwykle żywiołowo, oprócz śpiewania i dyrygowania publicznością, sięgał także po gitarę, tamburyny i przeszkadzajki, a od czasu do czasu siadał do pianina.

Z kolei nieco już podtatusiały gitarzysta niemal cały koncert spędził w jednym miejscu, dziękując za uznanie uśmiechami i lekkimi skinieniami głową. A w spokojniejszym utworze "Fantastic Place" jedyny raz przespacerował się na drugą stronę sceny, do szalejącego Trewavasa.

Nie umniejsza to bynajmniej jego zasług, bo momentami wyglądało to tak, jakby Rothery po prostu tak zatracał się w swojej muzyce, że aż tracił kontakt z kolegami. Ale solo w zagranym na bis "Neverland" było pierwszej klasy.

Z nowej płyty poza wspomnianym "Thankyou Whoever You Are" usłyszeliśmy także "The Other Half", "No Such Thing", "A Voice From The Past" i tytułowy "Somewhere Else". Bardzo dobrze przyjęte zostały również utwory z płyt "Afraid Of Sunlight" (tytułowy i zagrany na koniec pierwszej części koncertu "King") i "Marbles" ("You're Gone", "Fantastic Place" i "Neverland").

Z tego ostatniego albumu publiczność próbowała jeszcze wymusić na muzykach łagodną "Angelinę". Niestety, bezskutecznie, choć przez moment muzycy naradzali się, co robić. Ostatecznie Hogarth zadecydował, że "Angelina została w domu".

Przed ostatnim utworem wokalista wzbudził euforię wśród widzów podając wynik trwającego właśnie finału piłkarskiej Ligi Mistrzów: Liverpool - Milan 3:2! Jednak prawdziwy był tylko rezultat bramkowy dla włoskiej drużyny, a mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 2:1 dla Milanu.

Na zakończenie, już tradycyjnie, na scenie pojawił się Rothery z gitarą akustyczną, a Hogarth z wsparciem publiki zaintonował "Easter" - chyba największy przebój tego składu: "A ghost of a mist was on the field / The grey and the green together"...

Zobacz teledyski grupy Marillion na stronach INTERIA.PL.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Marillion | Kraków | koncert | muzycy | publiczność | muzyka | klub | Brytyjczycy | wokalista | studio
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama