Bob Geldof: Polityka czy muzyka?
Wokalista Bob Geldof powiedział w poniedziałek (28 marca) w Rzymie, że na razie kończy z ideą gigantycznych koncertów charytatywnych Live Aid. "Między pasją polityczną a muzyką wybieram muzykę, jestem przede wszystkim muzykiem" - zadeklarował artysta.
"Także Live Aid nie miałoby takiego oddźwięku bez wymiaru muzycznego. Jedyną rzeczą, na jakiej jestem teraz skoncentrowany, to wyśpiewać mój wewnętrzny świat" - podkreślił Bob Geldof, który przyjechał do Wiecznego Miasta, by zaprezentować swą najnowszą płytę "How To Compose Popular Songs That Will Sell", pierwszą po 9 latach milczenia na rynku.
Choć Bob Geldof zapewnił, że obecnie zwyciężyła w nim pasja muzyczna nad polityczną, to jednak nie stroni od wyrażania opinii na temat bieżących wydarzeń. Jak zawsze bliska jest mu Afryka.
"Trzeba połączyć się ze światem afrykańskim i pomóc ludziom w tych krajach, inwestować w rozwijającą się gospodarkę. Do 2040 roku Afryka będzie w centrum świata" - oświadczył irlandzki muzyk.
I dodał: "Kluczowe słowa to współpraca, zgoda, kompromis. Tymczasem polityka zachodnia nie wykracza poza swój pępek".
"Ameryka jest zmęczona byciem Ameryką i nie istnieje prawdziwe europejskie przywództwo" - ocenił artysta. "To jest historyczny, odpowiedni moment, by odegrać zasadniczą rolę, a my stoimy i patrzymy" - mówił Bob Geldof dziennikarzom.
Według niego internet jest "narzędziem hiperdemokratycznym". Ale - dodał - "wszyscy na Twitterze i Facebooku mają możliwość coś powiedzieć, a przez to opinie się rozpraszają się i brakuje idei centralnej".
Mówiąc zaś o muzyce wskazał: "Nie wystarczy napisać ładne słowa i ładną muzykę, potrzebny jest kontekst".
"Artyści muszą wyrażać społeczeństwo zanim ono samo zrozumie, co się dzieje. Rock to pryzmat, przez jaki patrzy się na społeczeństwo, to uniwersalny język, który nowe pokolenia trochę straciły" - powiedział Geldof. "A może wyrażam takie opinie, bo jestem stary, mam prawie 60 lat" - przypomniał.
