Czego słucha nasza redakcja? The National, BAiKA, Włodi...
Przybywamy do was z kolejnymi wiosennymi polecajkami. Znajdziecie tutaj m.in. trochę folku, rapu, alternatywki i debiutanckiego, polskiego rocka.
Sprawdźcie, jakie propozycje przygotowaliśmy dla was w tym miesiącu!
OLIWIA KOPCIK
Vołosi "200 Weeks Ago" - Vołosi to kwintet smyczkowy, znany chyba bardziej na świecie niż w ojczyźnie. Kocham smyczki i łączenie folku z nowoczesnością, więc po pierwszym przesłuchaniu "Tsavkisi" i koncercie na szigetowej Global Village, wpadłam po uszy. Teraz panowie wydali album "200 Weeks Ago". Chciałabym go zrecenzować i dać 10/10, ale nie jestem specjalistą od world music i nie chcę pisać głupot. Po prostu posłuchajcie i dajcie się porwać w podróż w Karpaty.
Raindow "Przeładowanie ciał" - długo zastanawiałam się przy wyborze singla, czy zdecydować się na Raindow, czy jednak wybrać "Wracam" nagrane przez Wieże Fabryk. Ale jednak to "Przeładowanie ciaaaał nanananana oooo!" zostało mi w głowie bardziej. Sami o sobie piszą, że grają "jakieś ładne dźwięki, głównie alternatywnie, trochę rockowo, tak o, żeby się miło słuchało". I prawda, słucha się przemiło. Poniżej wersja z oficjalnym teledyskiem, ale ja obstaje jednak przy tej z płyty. Cały album "Prognoza pogody" już dostępny.
IGNACY PUŚLEDZKI
Naraska "Tropical Journey" - wakacje w tropikach all inclusive. Za dnia pochillujemy na plaży pod palmą, a lokalny band z Ayoubem Houmanną i Becky Sangalo na czele sprawi, że nóżka sama zacznie delikatnie chodzić do rytmu. Słońce grzeje, przeszkadzajki wprawiają w lekki trans, gitary i dęciaki przygrywają, a twoim jedynym zmartwieniem jest to, że kolejny drink się skończył. Kiedy jednak słońce zachodzi, tempo jakby przyspiesza, na pierwszy plan wychodzą syntezatory. Plaża zamienia się wtedy w jeden wielki parkiet, na którym do rana niejedno się wydarzy. I tak przez cały turnus. Animatorem podczas tego wyjazdu będzie rezydujący na stałe w Krakowie producent i multiinstrumentalista Naraska, sprawca całego zamieszania. Gorąco polecam odbyć z nim tę podróż tak jak należy - od pierwszych dźwięków strony A, do ostatnich strony B. Wrażenia niezapomniane, a koledzy i koleżanki z pracy będą zazdrościć opalenizny i zdjęć na Facebooku.
Włodi "W czarnym fraku" (feat. Fisz, Gruby Mielzky) - Włodi jest król rapu, jak lew jest król dżungli. W zasadzie całe "HH Ultras" jest tego dowodem, ale przepraszam bardzo - mamy tu utwór roku już w marcu. "W czarnym fraku" nie tylko zaskakuje wspólnym występem reprezentanta Molesty z Fiszem, ale też za sprawą ciepłego, jazzowego bitu Returnersów znacznie odstaje (ale w takim dobrym znaczeniu!) od reszty ciężkiego i brudnego albumu. W całej tej zbieraninie Gruby Mielzky nie jest piątym kołem u wozu, absolutnie. Panowie kajdan wrzucają do stawu, dopinają sprawy na ostatni guzik i w czarnych frakach dbają o szyk. A w dodatku nie obchodzi ich, co o nich mówią ludzie. Nie rozumiesz, mordo? Nie mój problem, bo to nie mi brakuje smaku.
MICHAŁ BOROŃ
BAiKA "Zdecydowana mniejszość" - "Zdecydowana mniejszość" kojarzy nazwę BAiKA, ale "zdecydowana większość" kojarzy osobę Piotra Banacha. To właśnie on był pierwszy liderem Heya i współtwórcą materiału z pierwszego etapu działalności. Po rozstaniu z Katarzyną Nosowską i resztą ekipy gitarzysta powołał do życia bardziej reggae'owe Indios Bravos, z którym też bez problemu wypełniał większość klubów i plenerów w całej Polsce. Po drodze trafiły się kolejne projekty, a od paru lat "wieczny debiutant" zaczyna od początku z duetem BAiKa (czyli Banach i jego partnerka, wokalistka Kafi). Płytę "Zdecydowana mniejszość" można określić jako pomost pomiędzy początkiem lat 90. (charakterystyczne riffowanie Banacha, przebojowe partie wokalne Kafi) a współczesnością. Czasy się zmieniły, nie mam wielkich złudzeń, że nagle duet zdobędzie masową popularność, ale "Jakże miło byłoby, gdybyśmy się tak wspierali, jak wodzimy się za łby, miło było by".
Ruch Taki Jak Zwykle "Second Hand Disco (Brandon)" - ten moment, kiedy w sklepie z używaną odzieżą trafisz na coś, czego nie znajdziesz w żadnej modnej sieciówce. Tu jest podobnie, tylko zamiast odzieży wstaw muzykę. Składowe są dobrze znane - post punk, garażowo-piwniczne granie z przebojową linią melodyczną, zgrzytająca gitara i intrygujący tekst ("Myląc przyczynę ze skutkiem, odmieniasz się przez trzy osoby boskie: seks, tytoń i wódkę"). Trochę Talking Heads, trochę Pogodno, trochę pijackiego "pogo nocy" (jak brzmi tytuł jednego z utworów z nadchodzącej drugiej płyty krakowskiej ekipy).
ANNA NICZ
The National "Your Mind Is Not Your Friend" - "Your Mind Is Not Your Friend" to zapowiedź dziewiątego już albumu w dyskografii amerykańskiej grupy The National. To zbudowana na wyrazistym klawiszowym motywie ballada w stylu dobrze znanym fanom i fankom zespołu - oszczędnym, pełnym elegancji. Ale jest tu coś jeszcze, a raczej ktoś. Mowa oczywiście o znakomitej Phoebe Bridgers. Jej wokal doskonale dopełnia tę spokojnie płynącą kompozycję, która trafi na album "First Two Pages Of Frankenstein". Premiera na koniec kwietnia.
ALEKSANDRA CIEŚLIK
Samantha Fish & Jesse Dayton "Riders" - Samantha Fish i Jesse Dayton na początku marca ogłosili premierę wspólnej płyty. "Death Wish Blues" na sklepowych półkach 19 maja. Jak mówią, będzie to materiał, który powstał z pasji do przesuwania granic muzyki bluesowej. Niedawno wydali kolejny singel "Riders". Znów serwują fanom spójne, gitarowe riffy. Utwór przenosi nas na kalifornijskie drogi, co zresztą sugeruje też teledysk utrzymany w vintage rockowym klimacie. Komentarze pod piosenką sugerują, że na koncertach promujących krążek zbierze się rzesza fanów z całego świata.
Alina Pash "Chukutykha" - Chukutyha (Maria Krechunyek) to najsłynniejsza Hucułka na świecie, artystka i piosenkarka. Znała tyle tradycyjnych pieśni, że mogłaby śpiewać przez trzy dni, nie powtarzając się. Zdjęcie, na którym widnieje, zdobyło Grand Prix na Międzynarodowej Wystawie Fotografii w Paryżu w 1931 roku. Wtedy zarówno Maria, jak i fotograf Mykoła Senkowski stali się znani szerszemu gronu. Alina Pash - ukraińska raperka i piosenkarka - postanowiła w 2023 roku poświęcić jej swój singel. Współczesne folkowo-elektroniczne-psychodeliczne brzmienia wprawiają nas niemal w trans. Ten utwór powinien wybrzmieć latem w kultowych, berlińskich klubach.
DAWID BARTKOWSKI
Benito "2023EP" - rap lokalnych weteranów to zawsze ciekawostka dla wtajemniczonych. No bo kto z was słyszał o Benito, koszalińskim MC urzędującym na co dzień w kraju, który postawił na Brexit? Zapewne niewielu, ale właśnie teraz jest najlepsza okazja, żeby nadrobić zaległości i nie mylić ziomka z połówką Tuzzy. "2023EP" to kolejna epka rapera w charakterystycznym stylu z mocnymi bębnami i miękkimi, często wokalnymi samplami. Zaczyna się od krótkiego przedstawienia, szaleństwa DJ-a Ace'a na gramofonach, kończy zaś na przekombinowanym, syntetycznym remixie Bryzy, w międzyczasie zahaczając o pomysłową "Kopertę bez adresata" czy utopioną w abstrakcji instrukcję podrywu w postaci "Extasy". Jednak na szczególne wyróżnienie zasługuje "Twój rap nie jest moim rapem", kolejny podziemny strzał w hip-hopowe kukiełki. Więcej niż warte uwagi.
Proceente / Amatowsky "Kalejdoskop" - "Pełnia" Amatowsky'ego to prawdziwa perła na polskiej scenie. Album producencki, który nie cierpi na problemy słabych wersów i raperów zaniżających poziom. Jedne z najlepszych linijek położył tam Proceente, a wkrótce nadarzy się okazja na więcej dobra, bo panowie właśnie zapowiedzieli wspólną płytę. Klasyczny styl singla zachęca jak nic innego do sprawdzenia całości — Roberto Baggio, tatuaż pięknej damy nad kostką, Tadeusz Konwicki, okładka Rage Against the Machine i ten podkład, który sprawia, że nostalgia za minionym, nieważne czy lepszym czasem, jest jeszcze mocniejsza. To wszystko w niewiele ponad 3 minuty.
RAFAŁ SAMBORSKI
Brodka "Sadza Deluxe" - jeżeli ktoś twierdzi, że bez sensu opisywać wersje deluxe albumów, bo w końcu to najwyżej parę tracków, to nie wie, z czym ma tutaj do czynienia. De facto do wersji podstawowej dostaliśmy drugi krążek z reworkami i remixami stworzonymi przez uznanych polskich artystów. Już otwierający drugie CD "Wpław" w wersji duetu Skalpel (trochę jazzu, trochę dubu, trochę post-rocka, trochę muzyki etnicznej - absolutnie niesamowita rzecz) pokazuje nam, że nie mamy do czynienia z "zaledwie" dodatkiem. To osobne dzieło interpretujące znane numery na zupełnie inne sposoby.
"Taka to zima" w wersji Coals niby traktuje o tym samym, a jakże inaczej wybrzmiewa. Gdy oryginał faktycznie był chłodny i zimowy, tutaj mamy do czynienia z tym samym poczuciem, które pojawia się podczas spoglądania w przebiśniegi dobijające się w zimowym krajobrazie. Schafter zaskoczył awangardowym, eksperymentalnym reworkiem, który pokazuje, że ma jeszcze wiele do pokazania. Fani rapu spod znaku mazaków na ścianach i zbombowanych pociągów pachnących marihuaną dostają TONFĘ i rapującego (!) 1988. I to, że nie jestem przekonany czy jedyny zupełnie nowy numer, a więc cover "Jeziora szczęścia" jest tu faktycznie potrzebny, mówi o tym materiale sporo.
Wiktor Dyduła "Santorini" - czasem bywa tak, że numer wydaje się nieco oderwany od tego, co cenisz i do czego wracasz na co dzień. A Wiktor Dyduła w tym melancholijnym, może miejscami zbyt sentymentalnym utworze, porusza struny (ho ho, co za gra słów), które jakoś w pełni do mnie przemawiają i sprawiają, że wierzę mu przez każdą sekundę. Wspomnienie wakacji z utraconą miłością, do której wciąż coś się czuje, brzmi jak łatwy przepis na numer, w którym przekraczamy tę cienką linię pomieszania patosu z przesłodzeniem. Wiktorowi się udało. Szczególnie że mamy do czynienia z rzeczą niesamowicie bogato zaaranżowaną, ale w sposób niezwykle subtelny, daleki od epatowania erudycją muzyczną. I to, że ta krótka solówka gitarowa zdaje mi się emocjonalnym szczytem numeru, to spore osiągnięcie.
MARCIN FLINT
Hania Rani "On Giacometti" - płyta jest z lutego i od lutego nie wyszło za wiele albumów, których słuchałbym chętniej. Hania Rani na potrzeby tworzenia ścieżki dźwiękowej do filmu o szwajcarskim rzeźbiarzu (i nie tylko) pojechała w jego rodzinne strony. Na płycie słychać fortepian, ciut wiolonczeli, nieco elektroniki, ale skromność wysmakowanych środków wywołuje całe mnóstwo emocji. Żadnych wirtuozerskich popisów, samo wyczucie i nienarzucające się piękno.
Berson "Komu zależy" - na fabryczny, łoskoczący, nieoczywisty drill Atutowego raper Berson wjechał jak czołgiem. I zwykle tak wjeżdża, a podkłady tego producenta służą mu szczególnie. Jest prosto, pewnym głosem, o wartościach i zasadach, z podkreślonym przez teledysk retrospekcyjnym sznytem, a do tego mocnym refrenem. To jest ten warszawski rap, który powinien łączyć szkoły i pokolenia.