Reklama

Zatopiona przez ballady

Corinne Bailey Rae "The Sea", EMI

Brytyjska wokalistka Corinne Bailey Rae powraca z drugą płytą. I byłby to bardzo udany comeback, gdyby nie dominacja miałkiego, lirycznego repertuaru.

Artystka zdobyła sympatię słuchaczy cztery lata temu. Wówczas szturmowała listy przebojów dynamicznymi piosenkami, w stylu singlowego "Put Your Records On". I trzeba przyznać, że poszło jej nieźle. W czasach kryzysu na rynku muzycznym bez kłopotu sprzedała cztery miliony egzemplarzy debiutanckiej płyty "Corinne Bailey Rae", a melodyjna, doprawiona intrygującym wokalem mieszanka soulu, smooth jazzu i pop-rocka przyniosła jej kilka prestiżowych nagród.

Reklama

Niestety na krążku "The Sea" wszystko, co fajne, zostało ukryte. Na powitanie otrzymujemy ascetyczny instrumentalnie, bardzo osobisty numer. "Are You Here" adresowane jest do tragicznie zmarłego męża - i tu przychodzi pierwsze rozczarowanie. Kompozycja, która powinna nie tyle grać na emocjach, co szarpać je, dotyka przecież spraw ostatecznych, jest nijaka. Zamiast wydobyć głębię uczuć, wokalistka nuci sobie o tym, że lato już nigdy nie będzie smakować tak samo.

W następnym utworze spełnia obietnicę zawartą w tytule ("I'd Do It All Again"), bo znów pcha piosenkę w stronę nudnawych ballad. Dlaczego? Trudno to pojąć, bo odwaga, odrobina choćby aranżacyjnej śmiałości z miejsca procentuje. Otwarte mocną klawiszową zagrywką "Feels Like The First Time" cieszy ucho. Tym bardziej, gdy słyszymy ciekawie poprowadzoną linię wokalną i dodane dla smaczku partie smyków. Udane "Paper Dolls" ze swą przesterowaną gitarą zdradzają młodzieńcze fascynacje artystki nurtem indie rockiem, a "Blackest Lily" zachwyca bluesowymi akcentami, z miejsca trafiając do najlepszych piosenek w dorobku Corinne. Co zaś z fanami pierwszej płyty artystki? Dla nich jest "Paris Nights / New York Mornings". Pogodny klimat i melodia wpadającą w ucho zwiastują potencjalnego kandydata na wakacyjny singel.

Niestety, "The Sea" to irytująco nierówny krążek. Zamiast sprawnie grać na nastrojach, dawkując raz utwory pozytywne, czy po prostu nieco drapieżniejsze, innym razem zaś melancholijne, Rae przeplata banalne z atrakcyjnym.

5/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ballada | ballady | Corinne Bailey Rae
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy